Wpis z mikrobloga

#motogp #moto3 #moto2 #pseudodziennikarstwo
FIŃSKI CUDOTWÓRCA? - MIT AKIEGO AJO
Trochę się nie odzywałem. Wynikało to różnych przyczyn, głównie z braku weny, czasu i chęci do pisania. Od jakiegoś czasu nieco kole mnie w oczy jednak pewna, powtarzana bezkrytycznie opinia. Chodzi mianowicie o nieustanne pasmo pochwał wobec Akiego.

Kiedy spojrzymy na to, jak jego zawodnicy w ostatnich latach zdominowali Moto 2, a także co na mniejszych motocyklach wyprawiali Raul Fernandez, a szczególnie Pedro Acosta, wydaje się, że wszystko z takim myśleniem w porządku. Jednak.... kilku zawodników szło do jego zespołu z myślą walki o tytuły. Nie udało się żadnemu z nich. Przybliżę sytuację tych gości
A) Niccolo Antonelli - chyba najbardziej przejaskrawiony z przypadków. Antonelli w Moto 3 jeździł od 2012 roku, i w zasadzie co sezon robił postępy. Może nie zachwycał, ale po 2015, który to rok zakończył na piątym miejscu, wydawało się, że ta kariera na dobre się rozpędza. Rok później jednak przyhamowała, a potem zupełnie się rozsypała. Wpływ na to miał transfer do zespołu Ajo. Antonelli po prostu nie udźwignął psychicznie tego, że wsiada ma mistrzowską maszynę i jako zawodnik z doświadczeniem oczekuje się od niego wielkich rzeczy w zasadzie od razu. Szybko pojawiły się bezbarwne wyścigi, wypadki i coraz częstsze kontuzje. Wszystkie rysy na wizerunku tego zawodnika odezwały się, i choć Włoch nigdy już nie odjechał sezonu tak złego (może poza próbą okiełznania maszyny średniej kategorii), to tak naprawdę nigdy też te rysy nie zniknęły i ostatni sezon bez kontuzji Antonelli przejechał jeszcze w 2015 roku. Bilans roku w RB? 38 punktów, jedno podium i 18 miejsce. Kiepsko

B) Darryn Binder - młodszy brat mistrza świata Moto 3 z 2016 dostał okazję wejścia w buty Brada dwa lata po nim. Okres miał niełatwy, bo KTM przeżywał wtedy lekki kryzys w Moto 3, niemniej nierewelacyjne wyniki Bindera z poprzednich lat tłumaczono słabą Mahindrą i przekonywano, że Aki Ajo okiełzna wybuchowy temperament nowego zawodnika. No... nie. Nic z tego. Tak jak w przypadku Antonellego, Binder na podium był raz, w Japonii. Zebrał trochę więcej punktów, bo 57, ale przełożyło się to na 17 lokatę na koniec sezonu. Oczywiście doszły kontuzje, wypadki i brak wiary, że coś się może jeszcze zmienić. A czy Darryna udało się uspokoić? Cóż, rok później, w CIP, zaliczył chyba najbardziej chaotyczny sezon, jaki w życiu widziałem w wykonaniu kogokolwiek. Symptomy dojrzewania pojawiły się dopiero w Petronasie, a tak naprawdę już w RNFie, po krótkim pobycie Daza w Moto GP. I to chyba jedyny plus tamtego sezonu - Darryn wreszcie zaczął zachowywać się jak zawodnik, a nie gówniarz, któremu ktoś zapomniał powiedzieć, gdzie ma hamulce. Jedno jest pewne. Nie dzięki Akiemu Ajo.

C) Kaito Toba - przypadek Cana Oncu pominę, bo tam nie zagrało absolutnie nic, zarówno ze strony zawodnika, jak i motocykla. Zdarzą się. Zajmę się jego następcą, a przynajmniej jednym z dwóch, bo w 2020 roku Aki przystąpił do ofensywy. Zakontraktowano młodego, obiecującego Fernandeza oraz właśnie Kaito Tobę, jako tego doświadczonego, który miał dostarczać punkty na początku, póki młody jeszcze nie wjeździł się w zespół. Oczywiście, swoje dołożył covid, który dotknął Azjatów w tym sporcie znacznie bardziej niż Europejczyków, nie możemy jednak zrzucić wszystkiego tylko na to. Już testy były słabe, a 14 miejsce w Katarze tylko to potwierdziło. Po długiej przerwie nie było lepiej - Toba znacząco odstawał od Fernandeza, zwłaszcza w tempie na jedno okrążenie. Efekt? 18 miejsce, 41 punktów, jedno podium w Aragonii i odejście bez większego żalu do CIP. Coś jak Binder, tyle że Toba z Moto 3 raczej się nie wygrzebie. Poza poważnie naruszoną psychiką, pobyt w zespole Fina nie dał mu nic.

D) Jaume Masia - tutaj mamy do czynienia z problemem innego rodzaju, bo Masia przychodził do zespołu w jednym, jedynym celu - zostać mistrzem świata i awansować do konkurencyjnej ekipy wyżej, czego Leopard nie mógł mu zapewnić. Zaczęło się świetnie - Hiszpan wygrał na otwarcie w Katarze, w kolejnych rundach jednak na przemian popełniał błędy lub był eliminowany z wyścigu. Na podium stanął jeszcze na Mugello, ale potem, po utracie trzeciej lokaty przez limity toru w Barcelonie zaczęła się czarna passa Hiszpana. Został kompletnie zdominowany przez Acostę, ale i sam na to pozwolił, bo przez kilka miesięcy ani razu nie był nawet blisko miejsca na podium. Ostatecznie na nie wrócił, w Misano i Walencji, ale słaby środek kampanii spowodował, że nie było nawet lokaty w top3 - 171 pkt i 4 miejsce. Poprawka miała przyjść za rok. Tyle, że Jaume dalej popełniał te same błędy. Świetne miesiące przeplatał bezbarwnymi, ustawiał się w złych miejscach, przez co bywał kasowany przez rywali i, co gorsza, stracił jedną ze swoich przewag - tempo kwalifikacyjne. Kwintesencją gadki o uspokojeniu zawodnika niech będzie sytuacja z pożegnalnej rundy z Walencji. Masia w treningu zderzył się z Tobą (o ironio). Żaden z nich nie był zachwycony, ale należy zauważyć, że to Hiszpan, choć prawdopodobnie miał rację, pierwszy doskakuje do Japończyka z łapami i zaczyna go popychać i szarpać,na co zgody absolutnie nie powinno być. I nie było, akurat tu sędziowie zareagowali bez zarzutu, bo ukarali obu startem z alei serwisowej. 177 oczek, 6 miejsce, ponownie nie był najlepszym zawodnikiem Red Bulla. A teraz? A teraz w Leopardzie złapał formę życia i jedzie po tytuł. Ale jest już 3 lata starszy i nie sądzę, żebyśmy kiedyś zobaczyli go w Moto GP. A była na to szansa.

E) Deniz Oncu - najświeższy i najbardziej bolesny dla mnie przykład. Sytuacja w sumie podobna, transfer do Akiego z ekipy Herve, głównie w celu "dojrzenia" i lepszej pozycji do rozmów z zespołami z Moto 2, zresztą zawodnik ten już wcześniej sygnalizował, że na tę maszynę zrobił się po prostu zbyt duży i ciężki. Początek sezonu jednak nie był obiecujący, bo pojawił się jakiś problem z pozycją na motocyklu, co udało się rozwiązać dopiero w Le Mans. W kolejnych wyścigach Deniz złapał naprawdę niezłą formę, wreszcie wygrał też swój pierwszy wyścig, ale pojawiły się też błędy, które w czasie pobytu w Tech 3 udało się ograniczyć do minimum. Silverstone, Barcelona, Indie czy ostatnio Japonia. To jest ten spokój Akiego? W dalszej perspektywie cel udało się zrealizować, ale pociąg z napisem "tytuł" odjechał. Jakiejś szczególnej zmiany w zachowaniu też nie zaobserwowałem. Witam ponownie, zgodnie z tym, co napisałem, dokańczam historię. Deniz w tej chwili jest w generalce 5, ma 147 punktów. A zatem, jest możliwe, że transfer do teoretycznie lepszego zespołu poskutkuje regresem w punktacji. No nie wystawia to najlepszej laurki Akiemu Ajo.

Jaki z tego wniosek? Nie taki krystalicznie czysty ten posąg z Finlandii, jak go malują. Pewnie, może się to wiązać z przeniesieniem środka ciężkości na zespół Moto 2, jak i tym, że część obowiązków Akiego od pewnego czasu pełni syn, Niklas. Zawodników, którym ekipa jednak za bardzo nie pomogła, jest zbyt dużo, żeby to był przypadek, przynajmniej według mnie. Jasne, ktoś może powiedzieć, że żaden z wymienionych przeze mnie grajków nir był diamentem pokroju Bindera czy Acosty, dwóch ostatnich mistrzów najmniejszej kategorii w tych barwach. Tyle, że Leopard w ostatniej dekadzie doprowadził na szczyt choćby Danny'ego Kenta i Lorenzo Dalla Portę, a Aspar Alberta Arenasa. Nie licząc Kaito Toby, potencjał całej reszty, którą opisałem, na pewnym etapie kariery oceniany był (lub dalej jest) wyżej. Według mnie podejście Fina i jego ludzi z czasem zrobiło się zanadto zero-jedynkowe, bo o ile dalej świetnie prowadzeni są juniorzy, o tyle ostatnim zawodnikiem, który przyszedł do ekipy z zewnątrz z jakimś większym doświadczeniem i renomą i odpalił, był w 2015 roku Miguel Oliveira. Co myślicie? Zachęcam do dyskusji
BogdanBonerEgzorcysta - #motogp #moto3 #moto2 #pseudodziennikarstwo 
FIŃSKI CUDOTWÓRC...

źródło: temp_file4809482508568746832

Pobierz