Wpis z mikrobloga

#przegryw
Cześć #przegryw

Piszę do was bo w pracy, na wyjazdach jako rasowy przegryw czuję się osamotniony i lekko zagubiony. Wasze towarzystwo to jednak pociecha w trudnych chwilach.

Niemniej do rzeczy.

Praca, jak to praca, idzie do przodu swoim tempem, dzień za dniem, aż nadchodzi wyczekiwany weekend. Ten magiczny czas kiedy można nadrobić zaległy sen, pociągnąć trochę zaległych służbowych papierach no i oczywiście w spokoju popiwniczakować.

Spytacie ‘gdzie wady’?

Niestety przy pracy na wyjazdach, będąc rasowym przegrywem wad jest sporo, ale po kolei. Wydawać by się mogło, że jako brygadzistę dzieli mnie jednak jakaś niewidoczna granica, separująca mnie od typowego robola. Na co dzień może i tak jest, ja siedzę w busie, nadzoruję ich pracę, jestem odpowiedzialny za planowane no i to ja spisuję i przekazuję pomiary klientowi. Granica ta zaciera się jednak wraz z nadejściem weekendu, niby mam osobne od reszty zakwaterowanie, jest to osobny wynajmowany domek. Codziennie po pracy czuję się tam świetnie, nikt mi dupy nie zawraca, mogę się zająć sobą i nikomu nic do tego. Noc z soboty na niedzielę wywraca jednak mój spokój do góry nogami, robole zaplanowali robolską imprezę.

Niestety i mnie, rasowego introwertyka, człowieka co już za gówniarza imprez unikał, mnie też zaprosili. Zapewne myśląc, że sprawią przełożonemu tym radość, albo wkupią się w jego łasku, ewentualnie poznają jakim jest człowiekiem, pod maską niedostępności, która wynika tylko i wyłącznie z przegrystwa, a nie jakiejś planowanej strategi.

Więc z planowanego spokojnego wieczoru nici. Niektórzy z was wiedzą już co się święci, reszcie nakreślę szybki portret takiej ‘imprezy’. Towarzystwo wiadomo, sami rzeczeni robole, ludzie wszyscy 25-35 lat, wydawałoby się już nie gówniarze, niestety w obyciu jeszcze głupsi. Impreza zaczyna się oczywiście w jednym z wynajmowanych przez firmę lokali, wchodząc wita mnie odór palonej ‘trawki’ i okrzyk jednego z przygłupów ‘kiero jednij z nami wiadro’. Na stole kilka butelek mrożonej wódki, oraz specjały prosto z ‘Lidla’ jakieś mięsa , paluszki i orzeszki. Dziwnie reagowali na moje protesty, że ‘trawka’ mnie nie interesuje, bo się jej nigdy nie nauczyłem palić w szkole, a wódka powoduje u mnie stany depresyjne. Dociekali, czy wtedy może jakieś ‘dropsy’ zarzucam po robocie żeby się rozluźnić, ‘owszem takie na receptę, co pomagają mi panować nad sobą’, to skutecznie ukróciło ich zapędy do narkotyzowania i rozpijania mnie.

Siedząc na trzeźwo skazany byłem na słuchanie ich pijackiego bełkotu, a im dalej w noc tym gorsze wysrywy. Przygłupy interesują się wiadomo, UFC z telewizorka, więc podziwianie wielkich i silnych murzynów (zabawne, że żaden nie widzi w tym homoerotyzmu, jak pieje jaki piękny i dorodny okaz ogląda), oraz rozkminy o konkursowej jeździe jakimiś usportowionymi złomami. Jeden wygrał jak opowiadał jak to 10-cio letnim golfikiem Gti objeżdża nocą wszystkie rasowane beemki.

Temat musiał nieuchronnie zjeść na dziewczyny, bo jak mogło być inaczej. Pijana hołota, mocno już podpita zaczęła opowiadać o swoich romansach. Moja uwaga skupiła się na panu od golfa, bo jego opowieści były najbardziej kulawe, nic w nich się nie kleiło, więc ciekawiło mnie co powie o dziewczynach. Muszę przyznać nie zawiodłem się, pan dynamiczniak, co wszystko o wszystkim widział najlepiej, w dyskotekach bił się najmocniej, najlepiej tańczył, samochodem jeździł szybciej od innych; pokazał mi na telefonie zdjęcia swojej ‘malutkiej’. Czułem, że coś jest nie tak, bo pokazał zdjęcia ładnej dziewczyny, takiej z 7/10, samemu będąc miksem debila i ułoma, opowiadał co to jej siusiakiem nie robi, a ja zaczynam drążyć, jak się poznali, co to za piękna historia.

No i się okazało, że pan dynamiczny przysposobił sobie samotną matkę xD

Więc czując okazję, że teraz ja mogę sobie poużywać, odbić trochę noc przesiedzianą z pijakami. Cisnę chłopa niemiłosiernie, że ‘alfa zalewa, beta wychowuje’. Mało z krzesła się nie #!$%@?ł tak go zagotowało, reszta towarzystwa pijackim śmiechem odpowiedziała. Ja natomiast dalej cisnę, ‘skaczesz po babie, starasz się dogadzasz, robisz za bankomat, a twojego dzieciaka ci nigdy nie da’. Mam dziwne wrażenie, że jak bym nie był jego szefem to by mi jebnął, a tak tylko wstał, spytał innych czy ktoś z nim idzie na disco, bo tutaj mu towarzystwo przestało pasować i wyszedł.

Wydaje mi się, że jednak zwycięstwo. Po tym impreza nie trwała już długo, skończyła się koło 2-3, upaleni poszli spać, wykruszyłem się jako jeden z ostatnich.

Puenta tego wieczoru dla mnie była jedna, każdy z tych roboli, mimo że zarabia nieźle na rynku matrymonialnym jest w oczach kobiet gównem. Podobnie też się zachowują, jak by mimo wszystko każdy z nich podświadomie czuł swoje miejsce w szeregu. Historie ich, choć niby różne zawsze sprowadzają się do jednego, albo wychowują cudze dzieci, albo ich kobieta ‘nie chce mieć dzieci’, więc ich nie mają, tłumacząc sobie, że tak jest lepiej. Prawda jest taka, że te kobiety prędzej się wyhuśtają niż urodzą robolskie szczenie. Wydaje mi się, że oni też to wiedzą, dlatego piją, szarpią się po dyskotekach i ogólnie poniewierają się niemiłosiernie. Szanse ich na normalne, dobrze funkcjonujące rodziny, z poprawną relacją z kobietą oceniam na realnie zerowe. Wystarczy wspomnieć też jakość kobiet jakie oni poznają, samotne matki, prymitywne fryzjerki, którym tylko skakanie po kutangach w głowie, naprawdę nie widziałem żeby którykolwiek z nich odbył ze swoją wybranką telefoniczną rozmowę na poziomie. Zawsze tylko o peklowaniu i ‘co będę ci robił jak wrócę’. Generalnie poziom intelektulany mocno gimnazjalny, czuć prymitywizm z obu stron tych związków, przygnębiające to trochę. Głównie dlatego, że to znaczy, że jak ja z nimi przebywam to mam szansę tylko na podobnej jakości związek. Smutne to takie.

Teraz co byście podradzili, jechać z beciakiem i go uświadamiać, że w swojej relacji z kobietą jest tylko bankomatem łożącym na obce dziecko, czy mu odpuścić?

Wydaje mi się, że będzie to moja jedyna rozrywka przez następny tydzień jeszcze, aż do powrotu do domu.

Pozdrawiam i liczę na jakiś odzew, mogę też odpowiedzieć na jakieś pytania, o moją pracę itp.

Bo mi ostatnio wciskaliście, że jakimś farmazonem jestem, a nic bardziej mylnego. Smutny zarobas, na wygnaniu jestem, otoczony ludźmi, którymi gardzę.
  • 5