Wpis z mikrobloga

CZY CZAS NA IV RP?

pytanie prowokacyjne, ale paradoksalnie - wcale nie tak głupie.

ale po kolei. ten wpis miał wyglądać zupełnie inaczej i miałem się rozpisywać o tym, czy panowie Kamiński i Wąsik są posłami na #sejm. spoiler alert: nie są, ale nie w tym rzecz.

rzecz w tym, że analizując zagadnienie krok po kroku dochodzi się do wniosku, że polski system prawny w części ustrojowej został po prostu zdemolowany. na końcu każdego dylematu, związanego z funkcjonowaniem mediów publicznych w ostatnich latach, TK, KRS, prokuratury i szeregu innych państwowych instytucji stoi ta sama konstatacja: system, który (bezprawnie) zbudował PiS, został zabetonowany. i zgodnie z prawem rozbić się go nie da.

weźmy na przykład tego Kamińskiego i Wąsika. na dziś obaj panowie przekonani są, że są posłami na sejm, mimo że zostali s k a z a n i prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego. proste? tak - i nie. bo panowie mają podkładkę w postaci orzeczeń SN - Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, o której Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej [sygn. akt C-718/21] orzekł, że nie jest sądem w rozumieniu prawa UE ( co to znaczy, tłumaczymy tutaj ). Izba Pracy ("stara" izba SN) w sprawie M. Kamińskiego orzekła odwrotnie. paliwo zatem dla zwolenników obu stanowisk - jest, choć chyba przede wszystkim jest to paliwo polityczne, a nie prawne. a wszystko ma swój początek w decyzji Andrzeja #duda, który w 2015 roku wpadł na pionierski pomysł ułaskawienia osób, których wina nie została stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu, tylko po to, by jego kumple mogli znowu zająć miejsca w rządzie. koncepcja, w którą sam nie wierzył (https://www.youtube.com/watch?v=I7TBl2bF6EU) została jednak przyklepana przez bezprawnie obsadzony TK, stając się prawem, któremu mało kto ufa i które budzi sprzeciw w sporej części społeczeństwa.

widzimy już, o co zaczyna chodzić? demolka, o której piszę wyżej, polega na zrelatywizowaniu pojęcia wyroku i sprawiedliwości. PiS przejął sądownictwo co prawda tylko w części, ale w części wystarczającej - może nie do tego, by wsadzać za kraty, kogo tylko chcą, ale do tego, żeby zdestabilizować państwo na lata, już tak. bo odzyskanie praworządności musi zacząć się w taki sam sposób, jak się zaczęło owo przejmowanie - od TK. a stanowiska sędziowskie (także dublerów) są chronione kadencjami jeszcze przez długie lata. bo nie ma procedury zniesienia sędziego TK z urzędu z uwagi na wadę jego powołania.

wyjścia są zatem dwa - albo faktycznie czekamy, aż w TK straci większość wybrana przez Zjednoczoną Prawicę i skazujemy RP na dryfowanie do lutego 2027 (w styczniu 2027 kończy się kadencja sędziego, po odejściu którego sędziowie wybrani przez #pis stracą większość - teoretycznie zatem każda ustawa może zatem lądować w TK i być uznawana za niezgodną z #konstytucja), albo robimy reset. zaznaczam: reset bez "polityki grubej kreski", czyli z rozliczeniem tych, którzy doprowadzili do upadku III RP. bo to dzieje się na naszych oczach, choć nie wygląda wcale spektakularnie. III RP jaką znaliśmy, po prostu się skończyła. moim zdaniem, próby łatania tego ustroju na kolanie, byle jak (byle szybko), doprowadzą do - na krótką metę - satysfakcji rewanżystów, a w długiej perspektywie - do patologii jeszcze większych, niż widzieliśmy za czasów PiS. bo tak - PiS wcale nie jest najgorszym, co się Polsce może przydarzyć. po upadku aktualnej koalicji do władzy mogą dojść radykałowie, o jakim nam się nie śniło - "bezpieczniki" przed ich nadużyciami, powinniśmy budować sobie już dziś.

czy zatem pomysł rewizji aktualnej konstytucji jest absurdalny? o dziwo, wydaje się, że nie. potrzebę odświeżania ustawy zasadniczej dostrzegli autorzy Konstytucji III maja, która przewidywała zebranie się Sejmu Konstytucyjnego co 25 lat. w tym roku mija 27 lat od przyjęcia Konstytucji z 1997 r. - może czas najwyższy? po drugie, państwo odzyskałoby sprawczość, sterowność i byłaby szansa na faktyczny powrót rządów prawa. a po trzecie, stanowiłoby to wyraźne wyznaczenie granic, które zostałyby zapisane w historii - granic co do tego, co w ramach rządzenia można, a co przechodzi tylko na chwilę.

paradoksalnie, stoimy przed najlepszą szansą na zbudowanie prawdziwej IV RP, jaką można było sobie wymarzyć. większości konstytucyjnej nie ma nikt, więc trzeba byłoby budować kompromis, rozmawiać, godzić się - ustępować, wymagać i wybaczać. z obu stron. ciśnienie w tym kraju nieprzerwanie od 2005 roku rośnie, i nie mieści się już czasami w ramach normalnego demokratycznego sporu. a będzie tylko gorzej, bo rachunek krzywd z każdej ze stron tylko się wydłuża. to może warto spróbować?

tag do czarnej listy: #niezupelnie

(obrazek zasadniczo niepowiązany, ale grzebałem w bingu i nawet mi przypasował)
niezupelnieAPA - CZY CZAS NA IV RP?

pytanie prowokacyjne, ale paradoksalnie - wcale ...

źródło: _1016c790-0129-4069-a101-16856c5527b5

Pobierz

Czy nadszedł czas na reformę konstytucji?

  • Nie no, dobrze robią, dobry przekaz leci 23.7% (14)
  • Zaorać 55.9% (33)
  • Lepiej nie ruszać, bo jeszcze co wyjdzie 20.3% (12)

Oddanych głosów: 59

  • 2
  • Odpowiedz
@wstanczyk: ogłosił, ale w zasadzie w charakterze programu partii, niż faktycznie zmiany ustrojowej - bo oprócz produktu medialnego, IV RP nie zaistniała w jakikolwiek inny sposób. we wpisie idzie mi o rozpoczęcie debaty nad zmianą/zastąpieniem konstytucji w taki sposób, by wyczyścić "na przyszłość" wątpliwości związane z ustrojem państwa oraz dostosować jego funkcjonowanie do XXI wieku.

pytanie, jak rozumieć 'możliwości' zmiany konstytucji? wtedy, kiedy jedna partia będzie miała większość konstytucyjną? chyba nie
  • Odpowiedz