Wpis z mikrobloga

Wczoraj umarła mi babcia. Nie byłem z nią jakoś blisko zżyty, w sumie to nie widziałem jej od chyba 2 lat.
Nawet na pogrzeb nie zdążę, bo rodzina się dość mocno pośpieszyła i chcą pochować ją jutro rano, chociaż prosiłem tatę żeby dał mi 1 dzień więcej.

Napisałem do kierasa o urlop okolicznościowy, oddzwonił do mnie, opowiedział o śmierci swojej, która go wychowywała i wtedy dopiero jakoś tak do mnie dotarło, że już swojej nie mam, jakoś tak ogólnie przykro mi się zrobiło.

No ale później wzięło mnie na przemyślenia i w sumie tak doszedłem do wniosku, że odkąd pamiętam, to miała spokojne życie i chyba jej tego zazdroszczę, cieszę się, że mogła je przeżyć w takiej formie.
Odchowała czwórkę dzieci, na pgrowską emeryturę przeszła gdzieś koło 50 roku życia, a później już tylko biedne, ale spokojne wiejskie życie - własne kury, codziennie ukraińska fajeczka, ciasto z okolicznej cukierni i tak przez ostatnie 20-25 lat, bez stresu czy pośpiechu, a na sam koniec praktycznie stała opieka czwórki potomstwa, która do szpitala zanosiła jej domowe obiadki czy domową herbatę w termosie.

Zastanawiam się jak moje życie będzie wtedy wyglądało, zakładając, że sam kredyt skończę spłacać pewnie w wieku 50 lat i zostanie wtedy przede mną wizja następnych 15-17 lat pracy (a kto wie czy nie więcej), czy w ogóle mój organizm wytrzyma taki maraton, czy zdrowie posypie się jeszcze przed emeryturą, której finalnie nie dożyję.

Z całą pewnością podjadę w niedziele na jej grób, zostawię świeczkę i tę jego jej ulubionego ukraińskiego papierosa, z którym zawsze mi się kojarzyła.
#przemyslenia #babcia #pogrzeb #smierc
  • Odpowiedz