Wpis z mikrobloga

Onet.pl: Kukułcze jajo Błaszczaka: „Te myśliwce nie pasują do polskiego lotnictwa” „Plany zakupu koreańskich FA-50 budziły zdziwienie już w momencie podpisania kontraktu. Eksperci i wojskowi przekonywali, że lepszym pomysłem jest dokupienie F-16.Nawet używanych. Okazuje się, że Mariusz Błaszczak podrzucił kukułcze jajo. O tym, że z FA-50 będą problemy, wiadomo było w zasadzie od razu. Podstawowy powód jest prosty. Mimo zaklęć MON z czasów PiS koreańskie maszyny po prostu nie są w stanie zastąpić F-16. Mogą być jedynie jego być ich uzupełnieniem. Takiego uzupełnienia szukali Amerykanie. Rozważali pozyskanie taniego samolotu myśliwskiego, który mógłby zastąpić F-16 w najprostszych zadaniach: air policing (patrolowanie przestrzeni powietrznej) wewnątrz kraju czy na drugorzędnych kierunkach oraz atakowania słabo chronionych celów – tam, gdzie wykorzystywanie drogich i kosztownych w utrzymaniu maszyn byłoby przesadą. FA-50PL spełnia te kryteria. Tyle że USA mają mnóstwo wielozadaniowych samolotów i faktycznie nie zawsze i nie wszędzie potrzebują maszyn o topowych zdolnościach. Państwa wielkości Polski raczej nie mają takiego komfortu. Wolą dołożyć i zamiast lekkich myśliwców mieć samoloty wielozadaniowe z prawdziwego zdarzenia – pokroju F-16, francuskiego Rafale czy Eurofighter. Bo takie samoloty zapewnią pełen wachlarz możliwości. Dobrym przykładem jest tu sama Korea Południowa. Zamówiła ona 60 sztuk FA-50, aby zastąpić nimi przeciwpartyzanckie samoloty A-37 Dragonfly i wiekowe F-5 Tiger II. Pierwsze zastąpiono w całości. Drugich pozostało w linii około 200, a Korea zdecydowała, że wymiana ich na FA-50 jest nieopłacalna i lepiej poczekać na nową konstrukcję o lepszych parametrach. Ich FA-50 zostały przebudowane z wersji treningowej i służą obecnie jako maszyny, które mają podtrzymać zdolności bojowe pilotów. Teraz okazuje się, że umowa pisana na kolanie spowodowała, że przez trzy miesiące samoloty były uziemione. Najpierw portal Defence24 poinformował w lutym, że dokumentacja techniczna dotycząca FA-50 wymaga uzupełnienia, by sprostać wymaganiom polskiego prawa, mimo że minęło półtora roku od podpisania umowy. Potem MON oświadczył, że nie doszacowało kosztów zakupów sprzętu pomocniczego i dostosowania infrastruktury. Okazało się także, że sprzęt był zamawiany bez strategicznych analiz i konsultacji z wojskowymi. Znów armia otrzymała sprzęt, którego nie chciała i nie oczekiwała.. Winę za to ponosi poprzednie kierownictwo MON, które nie zadbało, aby do Polski dotarł pełnowartościowy sprzęt. Szkolna wersja koreańskiego produktu znana jest już w Polsce, prawie dekadę temu T-50 brał udział w przetargu na samolot szkolno-treningowy dla polskich Sił Powietrznych. Wówczas przegrał postępowanie, a główną przyczyną była zbyt wysoka cena. Lockheed Martin UK, który oferował koreański produkt, życzył sobie 1,803 mld zł. Rząd planował wydać 1,2 mld zł. Rząd PO-PSL zdecydował się na zakup tańszych włoskich M-346. Był to duży błąd. Włosi nie wywiązywali się z umowy, program łapał kolejne opóźnienia, a serwis kupionych maszyn pozostawia nadal wiele do życzenia. T-50 miał wówczas wielu zwolenników w Siłach Powietrznych i wśród specjalistów. Podkreślano, że konstrukcja w znacznej mierze jest oparta o F-16, więc zachodzi bardzo duża wymienność części, co z kolei przełożyłoby się na niższe koszty obsługi w całym cyklu życia. Gdyby przed laty wybrany został T-50, dziś niemal każdy przyklasnąłby przy wyborze wersji szkolno-bojowej, a potem bojowej. Jest to bowiem świetny, lekki samolot, choć nie może się równać do F-16.”

Via:defence24 przegląd pracy

#ukraina #polityka #wojna
  • 2
  • Odpowiedz