Wpis z mikrobloga

"Szukam mieszkania" - wystarczy, że ktoś tak rzuci w towarzystwie, a zaraz wszyscy milkną, kiwają współczująco głowami, klepią pojednawczo po plecach. Odważniejsi rzucą garścią dobrych rad: uważaj na agencje, podpisz umowę, unikaj piecyków gazowych bo przecież zaczadzieć można i nikt nie pomoże, umrzesz bez sensu i po cichu. Ktoś inny zażartuje, że trudniej w tym mieście to tylko znaleźć męża bez nałogów i z umową o pracę.

Bo gdy chcesz przeprowadzić się w Warszawie, wiedz, że idziesz na wojnę.

Nielicznym udaje się gdzieś osiąść i wpuścić korzenie w posadzkę. Pozostali pilnują, by życie dało się spakować w pudła i radzą sobie, jak mogą. Dręczą znajomych, nieustępliwie odświeżają portale ogłoszeniowe i dzwonią pod numery z „Anonsów” o siódmej rano. A to dopiero początek, bo droga do świętego spokoju i własnego łóżka wiedzie przez wiele kręgów piekła, szczególnie, gdy jakoś nie rozczulają meblościanki i boazeria. Wiem coś o tym - jestem kombatantem bez meldunku.

Podobno pierwsze wrażenie jest nieodwracalne, więc zawsze gdy szliśmy z przyjaciółmi oglądać potencjalną chatkę Puchatka, wyciągaliśmy z dna szafy najschludniejsze ciuchy. Romantyczne sukienki koloru rekolekcyjny róż, koszule o kroju: dobrze się zapowiadam i nabożna powaga, jakby chodziło o zaręczyny, a nie o śródmiejską kawalerkę. W tramwaju ostatnie ćwiczenia z retoryki oraz poprawnej polszczyzny i jazda.

Dzień dobry, my tu szukamy sobie przyjaznego gniazdka, kącika do pracy i nauki, bo może i lubimy się spotkać z przyjaciółmi, ale co to za przyjemność tak się kisić w mieszkanku, skoro tyle pięknych muzeów w stolicy. Bardzo ładna kuchnia, cudowna! Uwielbiam gotować i sprzątać, taka jestem już domatorka jedna. A sąsiedzi spokojni? Bo nam przede wszystkim o święty spokój idzie, a to najdroższa substancja na świecie, wie pan sam.

Ale reszty nie da się zaplanować. Bo właściciele mieszkań piszą sobie najdziwniejsze linie dialogowe.

Pani od ciemnej nory na Odyńca (Instagram po raz kolejny nas przechytrzył) opowiada z czułością o swoim mężu, który kocha swoje kawalerskie mieszkanko i często odwiedza lokatorów by sprawdzić, czy wszystko w porząsiu. Przywiązany taki. A sąsiedzi- pierwsza klasa! Pan prawnik, co mieszka piętro wyżej (emeryt już) obserwuje kto wchodzi i wychodzi z klatki, żeby społeczność blokowa czuła się bezpiecznie. I jeśli się chcemy wprowadzić to pierwsza rzecz! Pana Zbigniewa poznać, bo się będzie denerwował, że mu się obcy szwendają i kable z klatek kradną.

A chłopak, co niby jest właścicielem mieszkania na Żurawiej („apartment in centre of city, amazing views!!!!”) okazuje się być jego „oficjalnym byłym lokatorem i menadżerem”. Wątłej budowy, delikatne gesty i teatralna mimika -- Paweł robi w szołbiznesie. I już ma lepsze mieszkanie, piękniejsze, Pałac Kultury ma jeszcze bliżej, a blok nowy to chyba leży na jakimś czakramie, bo tak się tam dobrze żyje. Mówi nam, że fajni jesteśmy i by nam na miejscu pani Moniki od razu oddał kwadrat półdarmo, ale biorąc mieszkanie, musimy wziąć oto tę wersalkę, co stoi w kącie. W nowym, idealnym apartamencie nie ma na nią miejsca.

- To tylko 1500zł - zachwala- a kto na niej siedział! Kto na niej spał! To ikeowe łóżeczko takie celebryckie półdupki dźwigało, że Jurek Owsiak to i za 10 tysięcy by ją opchnął dla dzieciaczków, a wy jeszcze wybrzydzacie!

Był jeszcze ten malarz i jego M3 na Emilii Plater. Mieszkanie puste, pod oknami tętniący życiem plac Grzybowski. Czynsz niski, pokoje ustawne, prawdziwy kopciuszek warszawskiego rynku mieszkaniowego! Tyle, że życiem tętnią też parkiety i rury, a karaczan prusak lubi wyjść nocą na żer i degustować lokatorskie przysmaki.

To próba sił. Oni mają mieszkania, o które truchleją nocami, a my chcemy im je zabrać, zniszczyć, zasiedzieć się i jeszcze kaucji nie zapłacić. Najdalej w negocjacjach posunął się pewien właściciel mieszkania na Wrzecionie. My oczywiście wyperfumowani, kolega ma koszulę i rozpinany sweterek, ja zaplecione warkocze i zakryte skromną sukienką tatuaże. Robimy do właściciela uroczyste miny i pytamy się poważnie, gdzie jest najbliższy kościół. A on młodziutki, w ogóle go nie ruszają nasze retoryczne akrobacje. Chrząka tylko brzydko i mówi:

- Babka tu moja mieszkała - mówi chłopak z niepokojącym błyskiem w oku. Ledwo stoi, ale to pewnie przez obuwie sportowe na sprężynkach. No mieszkała, nie da się ukryć. W kącie stoi jej balkonik, na telewizorze leży zakurzona, ale uprasowana serwetka. Na niej - zdjęcia black & white nieboszczki. W szafie nawet sukienki wiszą- wszystkie poza tą, co do trumny poszła. Gdy oglądam z przerażeniem powieszone na makatce świadectwo pierwszej komunii świętej rocznik 1959, pan właściciel chrząka, przewierca mnie swoim biznesowym spojrzeniem i odzywa z gotową ofertą:

- Pani to chyba lubi takie kościółkowe wdzianka, więc przy wynajmie promocja: wszystkie kiecki babki dołączam w gratisiku.

Trochę osłupiałam, ale miał sporo racji. Bo szukanie mieszkania na wynajem- to jak mierzenie nieswoich ciuchów.

#szatniacontent #blogging #mieszkanie #coolstory #zyciebezmeldunku #warszawa
  • 16
@Codringher: Fajne mieszkania, za małą kasę w dobrej lokalizacji to w warszawie jednorożce, których właściciele mogą sobie pozwolić na castingi. Oczywiście, mogłabym to olać, chodzić na spotkania z adidasach i dresach, ale traktuje je jak spotkania businessowe. Po prostu warto zrobić dobre pierwsze wrażenie, bo kolejnego może już nie być. Udawało mi się też dzięki temu wytargować zniżkę, bo właściciele czuli, że mogą mi zaufać i że zadbam o mieszkanie. No
@Czerwony_Krokodyl dziękuję! :3 Mam to szczęście utrzymywać się między innymi z pisania, ale to co robię w pracy to czysto komercyjna robota. Raz na jakiś czas wrzucam coś na bloga (uwaga! zdarzają się smętne wpisy o stanach emocjonalnych autora, a to raczej nudna rzecz. za którą z góry przepraszam:)): http://www.#!$%@?.blogspot.com.

Współpracowałam z kilkoma portalami, ale teraz nie mam czasu, by działać na tylu frontach. Powoli trenuję do napisania czegoś dłuższego i fabularnego.
@szatniarka: to jest horror, niedawno kupiłem dwa pokoje w Gliwicach po remoncie i mam 680zł kredytu, jak miałbym komuś płacić 2000 co miesiąc i spłacać czyjś kredyt albo studia dzieci to chyba rozważyłbym przeprowadzkę do innego miasta mimo niższych zarobków :)
@szatniarka: Nie rozumiem trochę tezy postawionej w tekście. Może nie mieszkam w Warszawie długo, bo dopiero 3 lata, ale wynajmuję drugie mieszkanie i trochę też ich oglądałem. Nigdy nie spotkałem się z żadnym castingiem, specjalnymi wymaganiami (no dobra, raz babka powiedziała, że nie pozwala na nocowanie dziewczyn w mieszkaniu :P) czy większymi fanaberiami. Fakt, wynajem jest drogi, ale tak jest w dużych miastach i jak nie da się zejść z ceny
@undeniable: mieszkałam już w ośmiu mieszkaniach w Warszawie. Łącznie w życiu - w piętnastu. Korzystając z agencji tracisz ten interesujący teatr ;) no i zawsze trochę dopłacasz. Mieszkanie, w którym aktualnie mieszkam, jest o jakieś 400zł tańsze niż inne w okolicy, znajduje się w przedwojennej kamienicy na przedwojennej ulicy (#varsavionistycznysnob) i jest naprawdę klimatyczne. Udało mi się je wynająć, bo zadzwoniłam do właścicielki 2 minuty po umieszczeniu przez nią ogłoszenia.