Aktywne Wpisy
Kielek96 +277
Mina Premiera Donalda Tuska, gdy Prezydent Andrzej Duda mu tłumaczy, że nas nie dotyczą słowa Donalda Trumpa który zapowiedział, że bedzie zachecał Putina do ataku na państwa NATO nie przeznaczające 2 % PKB na wojsko.
Panie Prezydencie, jeżeli Putin zdecyduje sie zaatakować jakikolwiek kraj NATO, to niestety będzie nas to dotyczyło, bo na tym polega sojusz obronny.
#polityka #neuropa #bekazpisu #tusk #duda
Panie Prezydencie, jeżeli Putin zdecyduje sie zaatakować jakikolwiek kraj NATO, to niestety będzie nas to dotyczyło, bo na tym polega sojusz obronny.
#polityka #neuropa #bekazpisu #tusk #duda
Aktywne Znaleziska
Zawiera treści 18+
Ta treść została oznaczona jako materiał kontrowersyjny lub dla dorosłych.
http://www.#!$%@?.blogspot.com/2014/06/wanda-narkobiznes-i-niesodkie-ciastko.html
Patrzę na ruch żeliwnej łyżki znikającej co chwila w emaliowanym garnku.
– Masz dziecko, musisz jeść. Nawet jak nie możesz, to u mnie musisz. – mówi babcia i podaje mi talerz pełen zupy. Niosę go ostrożnie do stołu, a gorący płyn faluje wyzywająco wzdłuż rantów poszczerbionej porcelany. Jak zwykle zamiast serwetki (biel wykrochmalonego obrusu jest święta) leży stary numer „Super Expressu”. Siadam do stołu i zaczynam jeść. Zacierka gapi się na mnie tysiącem tłustych oczu. W radiowej jedynce rozbrzmiewa krakowski hejnał. Do pokoju wpadają pojedyncze promienie słońca i przefiltrowane przez siatkę firanki odbijają się w fornirze. Babcia zdążyła już usiąść i z zadowoleniem patrzy, jak #!$%@? jej zupę.
– Jedz, bo gorące. Na ogniu gotowane. – pogania i patrzy się przez chwilę z czułością na swoje pelargonie, a ja wiem, że w wyobraźni urywa wszystkie suche listki. Ale na to przyjdzie czas później. Nie teraz, nie przy jedzeniu.
Zapanowała krótka chwila ciszy i rozległ się dźwięk dzwoniącej seniorskiej komórki. Biorę telefon do dłoni; na wąskim ekranie wyświetlają się wielkie cyfry obcego numeru telefonu. Naciskam zieloną słuchawkę.
– Masz babciu. Ale gadaj już, bo odebrane. Do ucha przyłóż.
Gada. Bardzo uprzejmie i bezbarwnie komentuje czyjś potok słów. „A no to dobrze”. „Fotele masz nowe mówisz. no to chyba szczęśliwa”, „A to bieda”. Trwa to dobry talerz zupy i dolewkę. Zniecierpliwiona składam usta w rybkę i niemo pytam kto to? Babcia pokazuje palcem gdzieś za okno. Sąsiadka? Ciotka? Moja siostra? Kiwa przecząco głową.
Już wiem. Dzwoni Wanda.
Wanda wygląda jak żywa i otyła wersja Małej Mi. Zawsze starannie ulizany kruczoczarny kok na czubku głowy, czasem gdzieniegdzie przebija się siwe pasmo. Na twarzy nic ponad przeciętną starość. No, oprócz namalowanych pasków w kształcie wiecznie zdziwionych brwi. Do tego zgrzebne sukienki o porozciąganych szwach, ortopedyczne klapki i beżowe podkolanówki wżynające się w spuchnięte łydki. Wanda jest babci daleką kuzynką i jedyną żyjącą krewną w zbliżonym do jej wieku z którą utrzymuje kontakt. Zawsze mnie to zastanawiało, bo babcia właściwie to za nią nie przepada. Jak o niej mówi, to wzdryga się, jakby piła wódkę. Więc gdy rozmowa telefoniczna jest skończona, pytam: No to jak to jest z tą Wandą?
– Wanda to materialistka, dla niej wszystko nieważne, a pieniądz ważny – powtarza pocierając wymownie kciukiem o palec wskazujący. – Jak wejdzie do mieszkania, to patrzy tylko co nowe. Gdy kupiłam sobie mikrofalówkę, to nawet dzień dobry nie powiedziała, tylko od razu „Za ile, za ile?”. – Jadwiga naśladuje papugę i kontynuuje.
– Wanda ma syna – łapserdaka i żula, który spłodził kolejnych czterech podobnych sobie. Jeden jedyny w miarę porządny Marcin wyjechał na saksy do Anglii i w budowlance robi. Tomek i Andrzej trudnią się profesjonalnym importem. To znaczy, w kontrabandzie papierosy przemycają z Ukrainy i jakoś z tego żyją. Jednak największą dumą Wandy jest Wacuś. Mieszkanie ma w Lublinie, dwupokojowe, wypacykowane, na wynajem poszło. W mieście kupił całą kamienicę po Żydach i wyremontował. Wszystko zrobił nowe. Samochód też ma porządny, niemiecki. BMW. Dziewczynę nawet znalazł i to taką po studiach. Wacek jest zaradny, a łeb ma na karku, prawdziwy biznesmen - tak Wanda powtarza. Ale to żaden biznes, tylko narkobiznes, bo maryśką handluje. A babka dumna! W zimie, jak otworzyli wyciąg narciarski w Kumowej Dolinie, to sama mu wąsy naklejała zanim pojechał na handel dzieciom te świństwa sprzedawać. Wiesz, żeby nikt go rozpoznał. Takie incognito.
I Wanda bardzo zaangażowała się w to narkotykowe życie wnuczka, bo chyba liczyła, że coś jej skapnie. Na strychu u siebie trzymała jakieś paczki podejrzane. Wnuś jej czasem jakiś koniaczek kupował w ramach podziękowań i tyle. Żadnych pieniędzy. Ale mimo to, Wanda pod sufit prawie lata z dumy. Owszem, czasem Wacława posadzą na rok, dwa, ale zaraz wychodzi. A na matki koncie 500 tysięcy odłożone i kto mu zabierze? – Babcia łapie głęboki oddech, jakby litowała się nad nieudolną sprawiedliwością państwa polskiego i ciągnie –
– Jedak ostatnio powiedział już "pass" i nawet porządnej roboty szukał. Dostał wciry nad jeziorem Białym jak sprzedawał narkotyczne substancje. Ledwo się do domu dowlekł. No i z tego pobicia przemiany wewnętrznej doznał. Nawet uczciwej pracy szukał. Ale jak on miał iść do biedronki za dwa tysiące robić, skoro takich bogactw się już dochapał? A Wanda oprócz tego, że się przed chwilą nowymi fotelami pochwaliła, to mi powiedziała, że Wacusia znowu posadzili...
– Za co? – pytam, moszcząc wygodnie łokcie na "Super Expressie"
– Za ogrodnictwo. Bo oni mają działeczkę przy szosie na Włodawę. Część zasadził kukurydzą, a resztę konopiami. I go złapali.
– I ona się tak nie wstydzi opowiadać?
– Kiedyś mnie tak powiedziała: "Wiesz Jadziu, jedyna rzecz, której człowiek powinien się wstydzić to bieda. Bo to znaczy, że człowiek pomyślunku nie ma i zadbać o siebie nie potrafi". I tak dzieci wychowała. A dzieci jej wnuki. Wszyscy o pieniądzach myślą tylko. Jak zarobić i się nie narobić. I bokiem jej to wyszło. Rozchorowała się na cukrzycę, pieniędzy zaczęło jej braknąć na leki, a co dopiero, żeby dawać wnukom. Na święta już nikt do niej nie dzwoni. Nawet nie zajrzą. Wacuś ma wymówkę, bo w więzieniu, ale reszta rodziny ulicę dalej mieszka.
I co ja mam rzec tej starej babie. 82 lata ma kobieta i ja mam jej powiedzieć, że nieważne, że ma nowe fotele, skoro nie ma nikogo, kto by razem z nią usiadł?
Chcesz dziecko ciasteczko? Dobre mam, ze sklepu po drugiej stronie, niesłodkie. Znaczy się, życiowe takie.