Wpis z mikrobloga

#motocykle #drogipamietniczku #uosiekwpodrozy

Ostatnie dwa kilometry rajdu szły szaleńczym tempem. Zostało 10 minut i 6km do mety.

Najpierw było 5km po asfalcie dziurawym i pofalowanym na jakieś 10cm góra-dół, autem jechałoby się co najwyżej 30km/h. Ja i bardziej doświadczony kolega stanęliśmy na podnóżkach i lecieliśmy 110.

Na końcu prostej nawrót na drogę z luźnych kamieni. Dwójka i dzida, tył tańczy jak chce, trójka i 90 na liczniku. Przód zaczyna lekko pływać od rozgarniania kamieni na boki, spod motocykla słychać tylko jak co chwilę któryś z nich wali w osłonę silnika.

Kolejny nawrót, brama ośrodka i wpadamy na metę o 17:58.

W ten sposób właśnie ukończyłem Paszków Rally.