Miała być spokojna 7-miesięczna przerwa od dźwigania na redukcji, ale był OGIEŃ. Jutro ostatni dzień męki trwającej od nowego roku, więc pora na podsumowanie.
Jeśli ktoś pamięta jeszcze kolejnego łysego z brodą na tagu, tego od nowych maxów co miesiąc przez półtora roku, to treningowo niczego nie zmieniałem - cała redukcja miała być staraniem się o utrzymanie jak najwyższego ciężaru z maxami co 4 tygodnie, ale już luźno i bez spiny. Przynajmniej
Jeśli ktoś pamięta jeszcze kolejnego łysego z brodą na tagu, tego od nowych maxów co miesiąc przez półtora roku, to treningowo niczego nie zmieniałem - cała redukcja miała być staraniem się o utrzymanie jak najwyższego ciężaru z maxami co 4 tygodnie, ale już luźno i bez spiny. Przynajmniej
Już nie mam siły i mam wrażenie, ze jestem w kropce. Staram się zrzucić trochę kg i daje radę trzymać michę jakos 2 tyg, liczę wszystko z Fitatu (2.1k kcal, 160b, 60t, 210w przy 98kg), ale wystarczy, ze wypadnie jakieś spotkanie ze znajomymi czy wyjazd i ciężko mi wrócić do takiej rutyny… wtedy mam duże wyrzuty, wracają złe nawyki żywieniowe, „w głowie się wręcz biczuje” i po niecałym tyg