Wpis z mikrobloga

Do dzisiaj pamiętam, jak dowiedziałem się, że moja pierwsza dziewczyna mnie zdradziła. Dowiedziałem się bezpośrednio od niej, nawet doceniam fakt, że nie stchórzyła i powiedziała mi to w twarz. Ale tak naprawdę, to dlaczego miałaby stchórzyć? I tak miałem to w dupie. Jedyne, co wtedy pomyślałem, to "chyba powinienem się teraz zdenerwować". Nie było krzyków czy kłótni, a ja nie upijałem się później przed lustrem. Wtedy wydawało mi się to dziwne, bo myślałem że ją kocham, ale dzisiaj wiem, że to była nieprawda.
Całe życie byłem obojętny.
Nie chodzi tu o taką definicję słowa "obojętność", jaka dzisiaj jest powszechnie przyjęta. To nie była znieczulica. Nie byłem człowiekiem, który stał z boku. To ja byłem zawsze tym, który oferował pomoc kobietom z wózkiem w miejskiej komunikacji. To ja byłem tym, który pierwszy stawał w obronie znajomych, gdy ktoś im groził. To ja byłem tym, którego numer wybierasz o 3 nad ranem, gdy potrzebujesz pomocy i kompletnie nie wiesz co robić, to ja byłem jedynym, który bronił szkolnych ofiar w podstawówce.
W mniej chlubnym okresie mojego życia byłem też jednym z tych, którzy zostają bohaterami filmików na stronie głównej wykopu, pod którymi najbardziej zaplusowany komentarz brzmi "taką hołotę tylko odstrzelić, bo i tak nic z nich nie będzie". Byłem też jednym z tych, przed którymi normalni rodzice ostrzegali swoje dzieci, puszczając je na podwórko, którzy zawsze przyciągali wzrok ochroniarzy w Tesco, i przez których staruszki dochodziły do wniosku, że za ich czasów było lepiej.
Ale tak naprawdę, to zawsze było mi wszystko jedno.
Nigdy nie odczuwałem żadnych emocji. Kiedy robiłem coś złego, to nie dlatego, że byłem złym człowiekiem. Robiłem po prostu to, co starsi kumple, bo jakie mogłem mieć inne wzorce tego, co jest właściwe? Kiedy robiłem coś dobrego, to też nie dlatego, że byłem dobrym człowiekiem. Po prostu wiedziałem, że to jest słuszne. Że trzeba pomagać innym, że trzeba bronić słabszych, że ludzi się nie zostawia, nigdy. Nie wiedziałem jeszcze czemu, ale wiedziałem, że tak jest. To, co u innych jest sumieniem, u mnie było zwyczajnym, prostym rozumowaniem.

Nie wiem czy to co naskrobałem ma jakikolwiek sens, tak mnie coś tknęło. Jak się znajdzie chociaż jedna zainteresowana osoba to będę pisał dalej.

#przemyslenia #salieri chyba trochę #psychologia i #tfwnogf #feels ze względu na pierwszy akapit.
  • 29
@Salieri_: Zawsze coś się będzie nie zgadzać, przecież nie każde warunki muszą być spełnione żeby coś takiego stwierdzić. Jak dla mnie to co opisałeś pasuje do tego typu osobowości, ale jeżeli cię to interesuje musiałbyś to skonsultować z psychiatrą.
@Donk_von_Fisher ty chyba masz ten typ osobowości, nie? Co sądzisz?
@wpoz: Odnoszę się do takich aspektów jak

niska tolerancja frustracji i próg wyzwalania agresji

częste szantażowanie samobójstwem

tendencje do samouszkodzeń

niezdolność wyciągania wniosków z przeszłych doświadczeń (tj. nieefektywność uczenia się)

niezdolność przewidywania skutków swojego postępowania


które nie są nawet blisko mnie. Zresztą, myślę, że pewne punkty tego rodzaju modeli osobowości każdy byłby w stanie u siebie znaleźć - chyba wszyscy mieli kiedyś tak, że czytając o zaburzeniach na Wikipedii dochodzili do
@Salieri_: A ja mam tak ze nie umiem przeżywać błahych rzeczy. Mało co mnie rusza, często muszę udawać że coś mnie interesuje,smuci,bawi,porusza,rozczula, żeby nie wyjść na gbura/chama/ co tam jeszcze. Przez to nie umiem też nawet dobrze rozmawiać, nawiązywać znajomości. Zazdroszcze ludziom którzy z każdą przypadkową osobą potrafią rozmawiać o niczym.
@Salieri_: Nie brzmi to jak psychopatia. Bardziej jak aleksytymia, która dotyczy wielu mężczyzn. Jest to brak wglądu we własne życie emocjonalne. Człowiek nie potrafi rozpoznać i nazwać emocji, które czuje, wręcz ma wrażenie, że nie ma emocji. Może czuć się ewentualnie wkurzony- co jest przykrywką dla wielu innych emocji. Innym powodem jest tak zwany schemat deprywacji emocjonalnej (teoria wywodząca się z poznawczo-behawioralnych korzeni psychoterapii). Być może Twoje życie od początku układało
@Salieri_: Jak patrzę na życie innych ludzi, te sztucznie rozdmuchane dramaty, problemy na własne życzenie et cetera to uświadamiam sobie, jak bardzo jestem szczęśliwy mając tak ograniczone emocje. W moim odczuciu, emocje to tylko zbędna pozostałość po naszych małpich i szczurzych przodkach, jako Homo Sapiens nie powinniśmy w życiu codziennym kierować się atawizmami. Ok, spontaniczna radość, złość, agresja, nawet miłość są w porządku ale jako dodatki do życia, narzędzia pozwalające wycisnąć
@Salieri_: smutne to. Wielu ludzi sugeruje odnaleźć w sobie Boga. Ja nie potrafiłem uwierzyć w stwórcę, ale za to uwierzyłem w siebie. Obrałem kierunek, system wartości. Nawet jeżeli wiem, że nie uczyni mnie to szczęśliwym, to przynajmniej inni będą czerpać z tego radość. Jeżeli nie czujemy potrzeby być złym, bądź dobrym, to po co mielibyśmy wybierać to pierwsze? Możemy być obojętni wobec świata, który nie spełnia naszych oczekiwań i patrzeć jak
@Salieri_: Mam podobnie, sporo interesuję się psychologią i zaburzeniami osobowości - ale zdiagnozować siebie nie potrafię, umiem zrobić zimną kalkulacje i spojrzeć na pewne rzeczy obiektywnie. Wiem jedno - żaden "psychopata" nie potrafi dostrzec sedna problemu (brak uczuć i empatii) lecz potrafi dostrzec, że różni się od innych i że "coś" jest na rzeczy. Znałem i znam wiele osób pasujących mniej lub bardziej do tego zaburzenia ale pewność mam tylko co