Wpis z mikrobloga

Wiadomości na Polsacie. Fascynacja nad polską branżą gier wideo, która niedawno dostała wsparcie od rządu na realizację projektów.

Z jednej strony, super. Inne kraje zachodnie już od dawna wspierają jak mogą rodzimych twórców, w Polsce przypomniało się o nas dopiero gdy zrobiło się głośno. Co z drugiej strony jest wyjątkowo niepokojące. Bo czy rząd zdaje sobie sprawę, że co najmniej większość developerów jest zatrudnionych na kontrakt czy też na umowę o dzieło? Standardem są tzw. umowy łączone, czyli minimum na umowę o pracę, resztę na umowie o dzieło/zlecenie. Ci co zarabiają więcej niż 5 tys. zakładają działalność.

Do czego zmierzam? Dynamicznie rozwijająca się branża dawała sobie radę bez pomocy rządu, wręcz robiąc wszystko by minimalizować koszty zatrudniania pracowników. I pracownikom to wyszło na dobre, bo zarabiali więcej i firmom, bo mogły się rozwijać i skupić na rozwijaniu. Mam obawy, że po tej rządowej pomocy, ktoś tam na górze stwierdzi, że jednak branża gier siedzi na złotym jajku, tylko trzeba po niego sięgnąć.