Wpis z mikrobloga

Obiecuję sobie i sam się oszukuję, że nie dam się już niczym w pracy zaskoczyć i oto przychodzi nowy dzień przynoszący nowe zaskoczenia...

Wczoraj wchodzi ekipa 10 chłopa do naszego biura na budowie. Oczywiście liderem jest doświadczony brytyjski foreman, czerwony na twarzy (nie wiem od czego ale się domyślam) jak przystało na doświadczonego brytyjskiego foremana.
- Cześć majt. Przyszliśmy założyć dmuchawy do hali i mamy zarezerwowane szkolenie BHP.
- Dmuchawy do hali? Nie mamy hali. Nie zamawialiśmy, a szkolenia BHP dla nowych pracowników robimy w piątek. Pewnie jakaś pomyłka.
- Jaka pomyłka. Mieliśmy się tu stawić. Więc jesteśmy. Cała ekipa montażowa. Kto za to zapłaci!!! - końcówkę niemal wykrzyczał
- Nie wiem - odwróciłem się i zasiadam do swego biurka.
- Hej majt - słyszę - możesz znaleźć kogoś ze swojej organizacji kto
- Mogę w tym czasie (piątek 7 rano) i momencie to będę ja. Możecie poczekać pół godziny zaczną schodzić się inni to będziecie mogli się dopytać. Nie mamy hali, nie zamawialiśmy dmuchaw i raczej bym sprawdził czy was wasze szefostwo dobrze pokierowało.
- Czekać? A kto za to zapłaci? Nasze szefostwo będzie dopiero dostępne od 9. Kazali nam się tu zgłosić, wszystko miało być przygotowane - zaczyna coś wypisywać i widzę, że to rachunek za oczekiwanie.
- Macie jakieś dokumenty albo zlecenie.
- Mamy z innym adresem ale tu nam się kazano zgłosić.
Czytam oczom nie wierzę. Na adresie Gravesend.
- No macie to dowieźć do Gravesend, a jesteście we wschodnim Londynie - mówię najspokojniej jak się da żeby śmiechem nie parsnąć - musicie jechać dalej w linii prostej to będzie jeszcze ze 20 mil drogą trochę dalej.
- Nie zdążę tego już zainstalować jak nie zaczniemy zaraz. Kto za to będzie płacił?
Gość #!$%@? zaczyna mi podtykać pod nos rachunek za wyczekiwanie żebym podpisał. Wiem, że nie podpisze ale z ciekawości czytam i sprawdzam gdzie miał się zgłosić w Gravesend. Zupełnie inne adresy, firmy nieznane.
Oczywiście odmawiam podpisania.
Wściekłość rozsadza brytyjskiego dżentelmena od środka. Zaczyna ryczeć jak wściekły zwierz, że tu został posłany i że ja za to zapłace. Wrzeszczy że to kosztuje i że tego tak nie zostawi.
- Proszę wyjść z biura natychmiast a teren budowy opuścić w ciągu dwóch minut - mówię.
Wyszedł wyprowadzając swoich 10 zawodników. Naradzali się pod bramą jeszcze z pół godziny i z naszym kierownikiem dostaw coś próbowali ugrać. Bezskutecznie oczywiście.

Co oni zaspali i postanowili zatrzymać się na pierwszej lepszej budowie po drodze licząc, że dmuchawy zainstalują i klient będzie zadowolony?

#uk #budownictwo #londyn #budowlanka #pracbaza #praca #bekazpodludzi
  • 27
  • Odpowiedz
@i_teraz_wchodze_ja_caly_na_bialo: Myślę, ze nie. Kiedyś montowałem sprzęt w PL i popieprzyłem jednostki wojskowe - obie byli w tej samej miejscowości. Innym razem szefostwu popieprzyła się nazwa firmy i wysłali mnie do innej na prezentację softu, a tamci zdziwieni? Koleżanka kolegi zawoziła ekipę i popierzyły się miejscowości coś w stylu miało być Wykop Lubuski był Wykop Śląski - później pruła przez te 150km.
Jak foreman był nauczony nie myśleć, wykonywać, to nie
  • Odpowiedz
@Borntobefit: Nie ale co do tego ma moja firma? Z jakiej oni byli nie pamiętam bo nie zapamiętałem, nawet nie wiem czy zwróciłem uwagę.

@mirek-polska: Nie startowałem ale na jednym z projektów lata temu z nimi współpracowałem (ExCel). I w sumie przez lata doświadczeń była to jedna z lepszych firm z budowlanki z którymi współpracowałem.
  • Odpowiedz
@franciszek_maurer: Elity intelektualne zawyżają. Przeciętny Angol jest głupi jak but z lewej nogi, a stan ich wiedzy ogólnej to tragedia. Jedna Angielka, jak piekłem pałki (podudzia) z kurczaka, spytała mnie co to za ryby. Pytałem Angoli, ile ludzi mieszka w UK. Dostawałem odpowiedzi typu milion, 3 miliony. Laska, Angielka, wrzuciła na fb tekst w stylu "kto może poskładać złamane serce". Odpisałem, że kardiolog. Zapytała co to jest kardiolog. W miejscu gdzie
  • Odpowiedz
Pokazałem lasce lejek i zapytałem jak to się nazywa po angielsku, bo chciałem się dowiedzieć


@bm89: Ja pytałem brytyjczyka jak oni mówią na przedłużacz. Wydało mu się, że 'cable', ale nie był pewny ;d Dzięki Bogu na wyprodukowanym w Polsce przedłużaczu był dopisek "EN: Extension Cable" ;d
  • Odpowiedz
@bm89: to srednia, fakt.Ja z anglikami których troche znam z uczelni- nie powiedziałbym.Poza tym, Szkoci tez podwyższają średnia (mieszkam w Szkocji wiec coś o tym wiem).Niemniej, taki Angol jest ignorantem i się tego nie wstydzi.Przecietny Polak nie jest wcale mniejszym ignorantem (polecam "Matura to bzdura" i inne pomniejsze sondy uliczne), tyle ze maniera Januszy jest udawanie ze się zna na wszystkim. Popytaj polskiego working class w Polsce i w uk to
  • Odpowiedz