Aktywne Wpisy
AMBIWALENTNYPSIUR +244
Samochodowe fora
Lamborghini Forum:
- Powietrze świszcze pod uszczelkami szyb przy 330 km/h, czy to normalne?!
MX-5 Forum:
- Jakiś bydlak w VW Tuaregu przejechał dzisiaj nade mną!
Porsche-Cayenne-Forum:
- Zużycie paliwa niebezpiecznie spadło poniżej 40L/100km - czyżby coś nie tak z silnikiem?
Mazda MX-5 Forum:
- Czy właściwie nie jest głupio jeździć babskim autem ?
Viper-Forum:
- Wessało mi smarta do kolektora wlotowego, jak go wyciągnąć?
Seat Marbella Forum:
- He
Lamborghini Forum:
- Powietrze świszcze pod uszczelkami szyb przy 330 km/h, czy to normalne?!
MX-5 Forum:
- Jakiś bydlak w VW Tuaregu przejechał dzisiaj nade mną!
Porsche-Cayenne-Forum:
- Zużycie paliwa niebezpiecznie spadło poniżej 40L/100km - czyżby coś nie tak z silnikiem?
Mazda MX-5 Forum:
- Czy właściwie nie jest głupio jeździć babskim autem ?
Viper-Forum:
- Wessało mi smarta do kolektora wlotowego, jak go wyciągnąć?
Seat Marbella Forum:
- He
JohnWayneGacy +122
Jakaś młoda laska szła z dwoma młodymi oskarkami, zajmowali cały chodnik i jako że gardzę normictwem to wjechałem lasce z bara aż się przewróciła
O dziwo nikt nic nie zrobił.
Ja chyba już oszalałem, kiedyś odwalę coś brutalnego, diabeł przejmuje nade mną kontrolę, odmęty szaleństwa
#przegryw
O dziwo nikt nic nie zrobił.
Ja chyba już oszalałem, kiedyś odwalę coś brutalnego, diabeł przejmuje nade mną kontrolę, odmęty szaleństwa
#przegryw
Tytuł: Miłość w czasach zarazy
Autor: Gabriel Garcia Marquez
Gatunek: książka
★★★★★★★★☆☆
Książkę czytałem na raty: najpierw, zanim dopadł mnie szał maturalnych przygotowaniań, całkowicie odbierający chęć na jakąkolwiek beletrystykę, przeczytałem gdzieś tak połowę, resztę natomiast skończyłem, kiedy czasu okazało się być tyle, że stało się to zaledwie formalnością.
Czytanie owej powieści Marquezowskiej było przyjemne, bo czasami aż miło dorwać w ręce książkę, w której dialogi są całkowicie podporządkowane prowadzonej narracji i służą w niej głównie jako ściano-teksto-łamacz oraz chwyt urozmaicający życie czytelnika, nie przemieniając w ów sposób powieści w dramat z nadzwyczaj rozbudowanymi didaskaliami, co zwykło maskować autorskie braki w umiejętności opowiadania historii.
Fabuła, w przeciwieństwie do „Stu lat...”, nie zapętla się w nieskończoność i idzie z jednym skokiem w tył, co jako zabieg jest bardzo dobre, gdyż już na samym początku książki otrzymujemy wydarzenia końcowe, jednakże bez ich przyczyn i uzasadnień; jeżeli czytelnik chce je odkryć, musi dotrzymać prawie do końca powieści.
Tematyka (jak to historie o miłości) w swej istocie winna się okazać ostatecznie mocno kiczowata, ale na szczęście taki pisarz jak Marquez potrafi tak wpisywać opisy, motywy, wydarzenia, iż cały ciężar gatunkowy, iż każdy aspekt romansidła dla doktorowej zostaje przełamany czy to przez elementy turpistyczne w opisach, czy to niespodziewanie (naprawdę) zwroty akcji.
Z technikaliów narrator trzecioosobowy, bezduszny, podobny więc do tego „Stu...”, choć tam, nie wiem czy z racji tłumaczenia, czy z celowego zabiegu autora, czytało się to trochę lepiej; głównym mankamentem były wplecione w narrację kwestie dialogowe: w „Stu…” wyglądały jakby odrobinę naturalniej, tutaj spotykałem się non stop z konstrukcją: „Powiedział: „...””, a to na dłuższą metą męczące.
Osiem gwiazdek, bo trochę mniej emocji we mnie wzbudziła, niż dziewięciogwiazdkowe „Sto lat samotności”.
#bookmeter