Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
W sumie pisze tylko, zeby sie wyzalic jaki ze mnie przegryw.

Mialem idealna kobiete, przezylem z nia duzo dobrego, rzeczy, ktore mnie do niej zblizyly na tyle, ze zakochalem sie calym soba (a ponoc przez znak zodiaku kocham na zaboj), wszystko bylo pieknie. Zycie jednak to nie pieprzony film z tym pajacem od romantycznych komedii holywoodu, co jest taki piekny i w ogole. Znacie to uczucie, ze myslicie, ze trzymacie wszystko co najwazniejsze w zyciu w rekach. Smieszne. Nie myslisz wtedy, albo myslisz albo innymi aspektami. Tak bylo ze mna. Skupialem sie na niepotrzebnych rzeczach zamiast dostrzec to co wazne. Zawiodlem.

Kobieta ta pol roku temu ze mna zerwala, znalazla sobie kolejna milosc zycia, ktora jezdzi na motorze (co bylo jej marzeniem). Bylismy ponad 2 lata, znalem ja poand 3. Nie bede mowil, ze to byla tylko moja wina, mialem swoje bledy, stalem sie czlowiekiem, ktorego sie wystrzegalem ze nim nie bede. Zaczelo sie sypac, kontakt sie urywal, nie bylo juz tego co blysku w oku, a ona mi powiedziala ze efekt zauroczenia minal. Ciazylo to. Zaczelismy sie klocic o #!$%@?, o ktore jeszcze kilka miesiecy temu bym sie nawet nie klocil... staralem sie wsztystko naprawic. Nic nie naprawilem, wszystko #!$%@?. Nic mi nie wyszlo, nie jestem czlowiekiem szczesliwym i w ogole sie nie pozbieralem.

Leczylem sie na depresje, mialem miesiac fazowania, zawalilem kontakty z ludzmi, rodzina, zawalilem biznes. Wszystko sie #!$%@?. Teraz wstaje na nogi, ale jestem zmeczony. Mimo, ze osiagnalem jakies sukcesy w zmianie zycia to i tak cierpie na ogarniajacy mnie #!$%@? wszechobecny nihilizm egzystencjonalny. Nikt tego nie rozumie, nawet najblizsi, probowalem pomocy u psychologa. Nie pomoglo. Nic mnie nie cieszy, przestalem sie #!$%@?. Mam dnie, ze przeplacze kilka godzin lezac w bezruchu. Jestem dnem. Upadlem emocjonalnie, zniszczylo mi to psychike. Najgorsze, ze nie moge o niej zapomniec i po czasie dostrzeglem swoje bledy. Najgorsze, ze przez ostatnie pol roku podupadlem na zrowiu. Mam kilka problemow, lekarze mnie ostrzegaja (10 lat papierosy here), ze jesli nie rzuce to zdechne do 5 lat. I wiecie co? Nawet mnie to nie rusza, chetnie juz bym zniknal zeby nie czuc tego co czuje. Oprocz palenia, pojawily sie inne problemy, niewazne.

I tak #!$%@? egzystuje.

Nie mowcie o przykladach typu neo z matrixa stracil cala rodzine i zyje.

#zalesie #twnogf #zwiazki #przegryw #oswiadczenie

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
  • 12
@AnonimoweMirkoWyznania: i tutaj dochodzimy do sedna, do sprawy ważniejszej niż związki i sercowe rozterki, do sprawy nawet bardziej fundamentalnej niż rodzina.
otóż masz tylko jedno, tylko jedną młodość, będziesz już tylko coraz starszy, coraz słabszy i mniej sprawny (fizycznie jak i intelektualnie). więc w tym ograniczonym czasowo życiu nie ma sensu użalać się nad sobą, rozpamiętywać i poświęcać myśli przegranej już sprawie. nie rozkochasz jej w sobie. ona nigdy Cię nie