Tak sobie czytam książkę "Zero, zero, zero" o kokainie i kartelach i jest wspomniana historia Kikiego, która swoją drogą też była, gdzieś wpleciona w #narcos
Otóż meksykański kartel ogarnął sobie policjanta, który będzie im na luzie przewoził kokę przez granicę i robił to przez lata. W pewnym momencie przed jego domem porwali go jacyś ludzie i przewieźli do willi ówczesnego Bossa kokainowego meksyku.
Okazało się, że Kiki był podstawionym agentem DEA, który za zadanie miał nakreślić mapę narkotykowego szlaku i ktoś go po prostu sprzedał.
Boss był podwójnie "wkurzony", bo nie sądził, że ktoś go może tak wydymać a trzeba wiedzieć, że Kiki był uznawany za swojego, lojalnego człowieka. Chciał wiedzieć ilu ludzi brało w tym udział i ile do tej pory udało mu się ustalić. Problem polegał na tym, że cały plan to był tylko Kiki. On sam wszystko ogarniał. Tak udawało mu się przez lata kiwać Bossa.
Myślicie, że mu uwierzyli? Tutaj będzie grubo, więc jak ktoś nie chce czytać o tym co mu zrobili to omiń już ten wpis. Chcieli zrobić z niego przykład. Żeby nikomu innemu nie przyszło na myśl ponownie oszukać Bossa. Wiadomo, że go bili. Połamali mu nos i łuki brwiowe. Ale jak to nie dawało rezultatów to podłączyli mu j---a pod kable i zaczęli mu je stopniowo palić. Kiki cały czas krzyczał, że to on sam obmyślił taką taktykę i nikt inny nic nie wie ale nie dawali mu wiary.
W pewnym momencie jeden z oprychów wziął śrubę i zaczął wkręcać w głowę Kikiemu. Kiki już nie mówił nic o sobie tylko błagał, żeby zostawili mu rodzinę i tak do śmierci. Która i tak nastąpiła długo, długo później. Kolejną torturą było rozgrzanie metalowego pręta i wsadzenie mu go w odbyt. Oczywiście nie raz. Zgwałcili go tym rozgrzanym prętem...
Ciało Kikiego znaleziono dopiero po miesiącu. Zapomniałem dodać, że oni wszystko to nagrywali na magnetofon. Taśma trafiła do DEA i ludzie nie potrafili odsłuchać jej "na raz". Wychodzili z pokoju, wymiotowali. Nie potrafili spać po nocach słysząc w głowie krzyki "Kikiego". Niektórzy przeszli załamanie nerwowe.
Od tamtej pory co roku w mieście, w którym urodził się "Kiki" obchodzą święto "Red Ribbon Week".
Jak będzie coś ciekawego jeszcze w książce to opiszę, w któryś dzień.
@Mega_Smieszek: o c--j, jak bardzo to się różni od historii pokazanej w serialu, ale aż się autentycznie słabo robi... I tutaj, w rzeczywistości, brutalność tortur ma większe "uzasadnienie", niż w serialu, jeśli coś takiego w ogóle można uzasadnić.
Otóż meksykański kartel ogarnął sobie policjanta, który będzie im na luzie przewoził kokę przez granicę i robił to przez lata. W pewnym momencie przed jego domem porwali go jacyś ludzie i przewieźli do willi ówczesnego Bossa kokainowego meksyku.
Okazało się, że Kiki był podstawionym agentem DEA, który za zadanie miał nakreślić mapę narkotykowego szlaku i ktoś go po prostu sprzedał.
Boss był podwójnie "wkurzony", bo nie sądził, że ktoś go może tak wydymać a trzeba wiedzieć, że Kiki był uznawany za swojego, lojalnego człowieka. Chciał wiedzieć ilu ludzi brało w tym udział i ile do tej pory udało mu się ustalić.
Problem polegał na tym, że cały plan to był tylko Kiki. On sam wszystko ogarniał. Tak udawało mu się przez lata kiwać Bossa.
Myślicie, że mu uwierzyli?
Tutaj będzie grubo, więc jak ktoś nie chce czytać o tym co mu zrobili to omiń już ten wpis.
Chcieli zrobić z niego przykład. Żeby nikomu innemu nie przyszło na myśl ponownie oszukać Bossa.
Wiadomo, że go bili. Połamali mu nos i łuki brwiowe. Ale jak to nie dawało rezultatów to podłączyli mu j---a pod kable i zaczęli mu je stopniowo palić. Kiki cały czas krzyczał, że to on sam obmyślił taką taktykę i nikt inny nic nie wie ale nie dawali mu wiary.
W pewnym momencie jeden z oprychów wziął śrubę i zaczął wkręcać w głowę Kikiemu. Kiki już nie mówił nic o sobie tylko błagał, żeby zostawili mu rodzinę i tak do śmierci. Która i tak nastąpiła długo, długo później.
Kolejną torturą było rozgrzanie metalowego pręta i wsadzenie mu go w odbyt. Oczywiście nie raz. Zgwałcili go tym rozgrzanym prętem...
Ciało Kikiego znaleziono dopiero po miesiącu. Zapomniałem dodać, że oni wszystko to nagrywali na magnetofon. Taśma trafiła do DEA i ludzie nie potrafili odsłuchać jej "na raz". Wychodzili z pokoju, wymiotowali. Nie potrafili spać po nocach słysząc w głowie krzyki "Kikiego". Niektórzy przeszli załamanie nerwowe.
Od tamtej pory co roku w mieście, w którym urodził się "Kiki" obchodzą święto "Red Ribbon Week".
Jak będzie coś ciekawego jeszcze w książce to opiszę, w któryś dzień.
#ciekawostki #n-------i #ksiazki #meksyk
źródło: comment_w6t7DW0QP5arFTnl2Di4wgo2D6Lnwnls.jpg
Pobierz