Wpis z mikrobloga

Mała wzmianka. Lekko ponad rok temu postanowiłem wrócić do aktywności na serwisie. Właśnie dla takich tekstów i rozwoju samego siebie. Powrót zaznaczyłem wrzuceniem Tame Impala czyli totalnie odmiennego zespołu niżeli tym o czym dzisiaj napiszę. I nasrałem tych 2k wpisów, nie zawsze o muzyce. Faktem jest, że ten rok dał mi sporo do myślenia i jest jednym z bardziej owocnych w życiu. Wcale się nie zdziwię jak spadnie mi ilość subów na tagu po tym wpisie :D Ale nie dla cyferek to robię, tutaj chodzi o pewną wartość merytoryczną i pewną filozofię którą chcę przekazać. Filozofię, którą skutecznie wprowadzam częściowo do własnego życia i nawet zdaje rezultaty. Miłego czytanka :P

To wpis do którego zbierałem się równie długo jak do poprzedniego. Jak wspominałem poprzednio przy wpisie na temat Ricka Rubina tak tutaj też muszę o tym napisać. Producent muzyczny(to ostatni raz kiedy używam tego wyrażenia we wpisie) jest bardzo ważną postacią w trakcie powstawania płyty danego zespołu. Ale w samym procesie rodzenia się materiału może zajść wiele zmiennych spraw. Na przykład takich, że techniczny może mieć Cię totalnie w dupie. I to zdaje ogromny rezultat. Totalnie inna filozofia, inny światopogląd, inna wizja muzyki i samego procesu. Totalna abstrakcja i wyczuwalny chaos. Chaos, który jest stałą budulca i jak cement łączy wszelkie pomysły wraz z procesem tworzenia. Takim kimś był a w sumie jest mój bohater dzisiejszego wpisu. Ktoś, bez którego nie byłoby wielu interesujących płyt, nie byłoby pewnego wybuchu muzycznego na wschodzie USA. Nie byłoby niczego parafrazując pana Kononowicza. Bo zrodzony z chaosu Steve Albini dał więcej muzyce niż myślimy. Zapraszam

Twórczy chaos miał nie raz ogromny wpływ na rozwój muzyki. Od samej muzyki klasycznej po improwizacje bluesowe czy jazzowe. Nastepnie powstanie rock & rolla idąc przez punk, elektronikę, rap, trap, ambient, house czy idm. Chaos jest stałym budulcem człowieka. Nie da się ukryć, że czas chaosu społecznego, gospodarczego jest niekiedy bardziej budującym niżeli spokój i status quo. Nie żebym gloryfikował wojnę ale takie są niestety fakty historyczne. Chaos doprowadził do wielu odkryć, chaos powoduje u człowieka adrealinę. Ten naturalny boost do działania. Bez niego jesteśmy niczym. I nieraz słuchając całkiem złożonych, ułożonych materiałów jest to sprzeczne z sama filozofią o której piszę. Ba, nawet możecie uznać mnie za hipokrytę, bo nie raz wspominałem o moim uwielbieniu do albumów konceptualnych. Ale są rzeczy ważniejsze. Ważniejszy jest twórczy chaos. Wykrzesanie z głębin najsilniejszych emocji i czystego powera. W oparciu o emocje wychodzi nasza prawdziwa tożsamość, to legendarne JA, które mówi najwięcej o osobach. Dlatego tak mocno gloryfikuję postać tego już 56 letniego faceta z Chicago. Ale zanim mi tak zaimponował cos musiał zrealizować. Wiec wróćmy na chwile do drugiej połowy XX wieku.

Steve urodził się w Pasadena, LA. Wiecie co to oznacza? Na żywo widział słynne lato 67, pierwszą rewolucję społeczną popartą muzyką. Chociaż jak sam mówi, że nie miała ona ogromnego wpływu na przemiany. Co dalej? Klasycznie jam w wielu przypadkach. Studia w wielkim mieście, odkrycie że to jest wszystko gówno warte, szukanie odskoczni, znalezienie podobnym sobie i spróbowanie z tego przeżyć. Jak może skończyć się historia chłopaka wychowanego na Ramones, Pere Ubu, television, The Fall i Velvetach? I tak przechodzimy już do lat 80 gdzie powstaje Big Black. Zespół legenda w środowisku punkowym. Jak można opisać ich dwa albumy? Trzema słowami: surowość, bezkompromisowość i chaos. Atomizer z 1986 i Songs about fucking rok później spowodowały pewną nową formułe muzyczną. Pełną otwartości, wolności i swobodzie twórczej. Nie ma co ukrywać, że w tamtym czasie dominowały już gwiazdy pokroju Jacksona czy Prince’a, jednakże sama możliwość dorzucenia tego kamyczka do świata muzyki spowodowała pewną lawinę w muzycznym środowisku. Albumy do dziś są uważane za kanony a Kerosene z debiutu to pewien flagowy utwór. Warstwa liryczna szokowała ludzi. Albini jako wokalista nie raz przedstawiał się w utworach jako oprawca gwałtu czy tego od przemocy, tylko w celu przestawienia jak bardzo są to zniszczone umysły. Postindustrialowy wydźwięk zmieszany z tym punkiem stawał naprzeciw krótkiej fali no-wave z Nowego Jorku. Ale o tej fali i jej przedstawicielu czyli Brianie Eno innym razem, bo to równie pasjonujaca historia. Na drugim albumie na ogromną uwagę zasługuje cover… Kraftwerku The Model czyli jak z ułożonego stylistycznie krautrocka wyciągnąć wszelkie emocje. Kariera zespołu była krótka i owocna. Rozpadli się po decyzji Santiago Durango o pójściu na studia prawnicze. Rapeman czyli krótki projekt Albiniego zakończony upadkiem wspominam dla samej zasady. Tutaj przeskoczę szybko w czasie by dokończyć tylko jego działalność zespołu i przejdziemy do meritum spraw. W 1992 Albini zakłada Shellac, coś co miało być jego spełnieniem o robieniu hałasu. Bo właśnie, Albini nie uważa się za gitarzystę, on tylko lubi robić hałas. I grają do tej pory, wydanych zostało pięć albumów przy czym nie ukrywajmy że największym sukcesem się może poszczycić debiut z 1994 An Action Act. Cała dyskografia to praktycznie ten sam schemat co w Big Black. Chaos, bezkompromisowość, minimalizm i eksperymenty. Math rock, noise, posthardcore. Sam bardzo mocno uwielbiam 1000 Hurts z moim ulubionym hymnem nienawiści do społeczeństwa. Prayer to God to sam w sobie pewien wyraz wszelkich frustracji i zdegustowania. Zespół koncertuje do dziś i jestem z siebie dumny ze mogłem zobaczyć na żywo ich występ na OFFie. Dla samej postaci Albiniego, dla jego hałasu, dla nabijania się z klasycznego rocka przed zagraniem utworu soundtracku do filmu który nie istnieje . Po prostu, by zobaczyć to na żywo. I nie zawiodłem się w żadnym detalu, bo powody dlaczego było to takie magiczne odpowiem akapity niżej.

Teraz przechodzimy do meritum jego kariery inżyniera technicznego. Dlaczego właśnie tak się każe nazywać? Prosta sprawa, uważa że bycie producentem jest złe, bo on nie PRODUKUJE, produkcje zostawia zespołom. On im daje wolną rękę i tylko pomaga wykrystalizować ich produkt. Co zabawne, Steve do dziś inkasuje max 10k dolarów za 10 dni sesji(dłużej nie pracuje bo po co) i potrafi nie odzywać się w czasie nagrywania ANI SŁOWEM. Kogo nagrywa? WSZYSTKICH, dosłownie. Dla niego nie jest ważne co chcesz nagrać, ważne że chcesz i masz za co zapłacić. On Ci pomoże jak może ale nie będzie się wtrącał w twoje myśli i wizje. W okolicach 2004 podliczono mu prace przy 1500 albumach a już teraz ta liczba jest zdecydowanie większa. Nie ukrywajmy, większość płyt które nagrał są słabe, szkoda o nich nawet gadać. Lista tych najważniejszych jest tutaj i co warto zauważyć przy notatkach, nie raz i nie dwa nie jest nawet uwzględniany przy produkcji lub pod pseudonimem. Ale w międzyczasie nagrał pewne perełki których nie można pominąć. Na przełomie lat pracował przy:
- debiut Slint Tweez nie tak mocno znaczący jak drugi album Spiderland lecz mocna pozycja w historii amerykańskiego posthardcore i math rocka. Plus że na tym albumie jest wymieniony jako ,,some fuckin' derd niffer’’.
- Sufer Rosa Pixies gdzie czuć surowość. Własnie ten hajs od ojca Franka pozwolił im odpłynąć na płycie. Przy okazji rocznicy Doolittle napisałem, że dopomógł im poszerzyć horyzont a im tylko zostawił wolnośc twórczą. Może nakładając większy nacisk na bas w ich brzmieniu, szczególnie to słychać w Cactus
- The Wedding Present Seamonsters czyli trzeci album indierockowej grupy czerpiącej z noise i punka więcej niż inny. Ta słynna amerykańska fala, kiedyś napiszę :>
- PJ Harvey – Rid of Me czyli to on stoi za tym agresywnym i brutalnym wręcz stylem PJ w początkach kariery. Świetny album, ostry bez pójścia na łatwiznę. Jak na Dry PJ była jeszcze laską z potencjałem tutaj wyrosła na dominującą kobietę która nie da sobie wmawiać gówna i wie czego chce.
- The Breeders – POD debiut tej alternatywnej ekipy co sam wspomina ze ich utwór Off you jest jego jednym z ulubionych kawałków. Surowy, Kim Deal z Pixies świetnie tu zabrzmiała
- Tad – Salt licks czyli nie ukrywajmy początki grunge to jego sprawa.

Jak już jesteśmy przy grunge to nie można nie wspomnieć o jego najważniejszym albumie przy którym pracował. Mowa tu o In Utero Nirvany. Cobain był zakochany w Sufer Rosa Pixies i bardzo chciał by następny album wyprodukował właśnie Albini. Albini jako tako chciał to robić bo był iw wielkiej wytwórni Geffen i on nie lubi z nimi pracować. Więc w ramach złości i walki z korporacją krzyknął cenę 100 tyś. dolarów za pracę nad albumem. A ze po sukcesie komercyjnym Nevermind David Geffen był w stanie Cobainowi zrobić WSZYSTKO to nie było problemu z wyłożeniem takiego hajsu. Nie ma co ukrywać, dzięki temu powstał najlepszy album Nirvany, Albini zdobył niesamowity sukces i pchano się do niego jak tylko można było znaleźć termin. Lecz Sam Steve fajnie ujął takie współprace tymi słowami(to odnosi się akurat do podpisania kontraktu przez Sonic Youth z Geffen):

I also imagine a faceless industry lackey at the other end holding a fountain pen and a contract waiting to be signed. Nobody can see what’s printed on the contract. It’s too far away, and besides, the shit stench is making everybody’s eyes water.


I tutaj przechodzimy do czasów postnirvanowej, kolejnymi ciekawymi płytami gdzie pracował Albini są:
- Oxbow - Serenade in Red plus trzeci album Let Me be a Woman. To ciekawe płyty i warto sobie przypomnieć bo Oxbow gra na OFFie w tym roku ;>
- Melt-Banana – Speak Squeak Creak i drugi album Scratch and Stitch czyli dwa pierwsze albumy math rockowej ekipy z japonii. Grindcore, noise z dużą dawka tego eksperymentalu prosto z Japonii.
- Low – Secret name i Things we lost in Fire. Czwarty i piąty album amerykańskiej indierockowej ekipy zrobiły furorę, jedne z lepiej ocenionych albumów w historii zespołu.
- Mogwai – My Father, My King singiel zespołu przed wydaniem znanego Rock Action. Utwór był zdaniem Albiniego za długi więc wziął żyletke i gdzies w połowie uciął taśmę dla świętego spokoju xD
- Godspeed You Black Emperor – Yanqui UXO trzecia płyta kanadyjskiej formacji. Pełna emocji, minimalizmu, ściany dźwięku. Idealnie się dograli by to właśnie Albini to produkował. Dla fanów drone i ambientu jeden z kanonów.
- Gogol Bordello – Gypsy Punks jak debiut wyprodukował Rubin tak trzeci i najlepszy album zespołu nagrał właśnie Albini. Stąd pochodzą Not a Crime czy Start Wearing Purple
- Joanna Newson – Ys jeden z najdelikatniejszych albumów jaki wyszedł z pod ręki Steva ale magiczny. Właściwie to lata go nie słyszałem, musze sobie jej dyskografię przypomnieć.
- Cloud Nothings – Attack on Memory drugi album ekipy. Mój ulubiony z tej nowej fali noise rocka. Perfekcja brzmienia w No Future, No Past, Wasted Days, Stay Useless czy Cut you to totalna magia. Jeden z tych moich albumów do końca, mojego lub jej. Samą płytą jest tez ciekawa historia. Wokalista zespołu Dylan Baldi powiedział:

Steve Albini played Scrabble on Facebook almost the entire time [we were recording]. I don't even know if he remembers what our album sounds like […] A lot of people seem to think he will change a band's sound, that he's some weird domineering producer... It's just made in the same room, so it's got a similar feel.


Sam Albini w AMA na reddicie odpowiedział na te słowa tak:

When I first started making records I would sit in front of the console concentrating on the music every second. I found out the hard way that I tended to fiddle with things unnecessarily and records ended up sounding tweaked and weird. I developed a couple of techniques to avoid this, to keep me from messing with things while still paying attention enough to catch problems. For a long time I would read, but it had to be really dry un-interesting stuff. The magazine the Economist was perfect, as were things like technical manuals and parts catalogs. I had a stack of them by the console. It can't be anything interesting or with a story line like fiction because then you can get engrossed and stop paying attention to the session. It has to be really dull, basically so you are looking for an excuse to put it down and do something else. This has proven to be a really good threshold, so that if anything sounds weird or someone says something you immediately give it your full attention and your concentration hasn't been ruined by staring at the speakers and straining all day. Lately I play Scrabble, and it serves the same purpose.


- METZ – Strange Peace z ubiegłego roku które mnie wgniotło w fotel tak samo jak na płycie i na samym koncercie.
- Ty Segall – Ty Segall 2017 tez bardzo przyzwoity album.
- Ben Frost – The Centre Cannot Hold z ubiegłego roku. To mnie zaszokowało bo to zadziałało a Ben wydał fantastyczny album na granicy tego noise z elektronika.

Dużo? To tylko cząstka jego twórczości. A raczej wkładu do muzyki jak sam mówi. Dlaczego? Otóż w walce ze wszelkimi potężnymi wydawnictwami Steve nie lubi wtrącać się w nieswoje sprawy. A takimi sprawami są zamysły zespołu przy produkcji albumu. Olewa to(jak na przykładzie Cloud Nothings) daje pełną możliwość twórczego pokazania swoich emocji. Ma to gdzieś, ile masz płyt, ile chcesz nagrywać(no max 10 dni bo potem elo) i czy bardzo chcesz osiągnąć sukces. Jeśli masz dobry materiał i umiesz go przelać to zrobisz sukces, dobra muzyka się wybroni gronem słuchaczy. W liście do Nirvany napisał tekst:,,Remixing is for talentless pussies who don’t know how to tune a drum or point a microphone.’’ To pewna metoda na życie i pokazania w co w życiu celuje. Hajs się zgadza, nie bierze tantiem za sukces płyty(bo przecież on nic nie zrobił przy niej) i cieszy się kolejnym zadowolonym klientem. W 1993 napisał esej The Problem with Music pokazujący jak wyglądały dokładnie w tamtym czasie kontrakty z wytwórniami. Był wręcz #!$%@? na to jak zespoły są dymane przez gigantów, jak ich wolność artystyczna jest spowolniona przez chciwość i łaknienie hajsu. Jak młode i ambitne projekty sa gwałcone przez ludzi w białych kołnierzykach. Owszem, miał wtedy 31 lat i widział trochę inaczej świat ale na jego szczęście przyszła era internetu. STEVE KOCHA INTERNET I POPIERA WSZELKIE MOŻLIWOŚCI STREAMOWANIA MUZYKI. Ba, uważa ze to tylko bardziej doprowadzi do upadku wytwórni bo dostep do muzyki jest tak wszechstronny, że to LUDZIE wybiorą co jest dobre a co nie i po prostu podtrzymają życie kogoś. Przy okazji zjechał też w 2015 Jay-Z za jego wersję forsowania Tidala przy czym nie krytykując Spotify, szanuje :> Sam uznał ze w tych czasach jego manifest jest już praktycznie nieważny, problem został wręcz rozwiązany.

Polecam również przeczytać jego AMA na reddicie sprzed sześciu lat, bardzo mądre odpowiedzi. Teraz główna sprawa jego filozofii. Bardzo wiele opowiada o zmianach politycznych i tym, czym jest dla nas samych przeszłość. W mojej opinii jest na równi z Henrym Rollinsem osobą, która WIE co się dzieje i widzi zależności. Ekologia, polityka, socjologia, wpływy kulturowe. Nie ma dla niego tematu tabu. Jedna z najbardziej szczerych postaci w środowisku muzycznym, na tyle z bezpieczną pozycją, że nic mu nie jest w stanie zagrozić. Żyje według własnych ustalonych zasad. System wartości, który buduje jego życie od blisko 40 lat. Jego krótka wypowiedz rok temu na fb OFFa jest bardzo interesującymi przemyśleniami na temat świata i tego co może się też dziać. Niecałe pięć minut które daje wiele do myślenia. Kolejna sprawa, charakter. Facet, który wprost żyje chaosem i pozwala go uwalniać tylko determinuje innych do działania. Przez blisko 40 lat w środowisku muzycznym wykreował tyle fal szaleństwa i emocji, których nie da się ukryć, że zdały rezultat. Uświadamia każdego, że w tobie tez drzemią emocje, złość i frustracja, która dobrze przekierowana może być twórcza. Taka pełna kopniecia w życie i zdania pewnego testu życia pt:,,Jak sobie poradzić w tym gównie cz.1’’. Ta filozofia dała mi sporo do myślenia długi czas temu. I jak pisałem na wstępie, wprowadzam to skutecznie w życie. Mniej kompromisów, mniej dywagacji, własne ja i własne myśli. To na dziwny sposób motywująca postać, wpływowa bym nawet powiedział. Ktoś mnie również zapytał długi czas temu:,,Czemu ty lubisz to darcie rocka, przecież to nic twórczego i innowacyjnego?’’ Zastanawiałem się, nie potrafiłem tego szczerze ubrać w słowa. Zastanawiałem się również czy nie staję się powoli zatwardziałym starociem z serii:,,kurłłłłłłłł kiedyś to byłoooooooo’’ Ale nie, całe szczęście nie. Pracując nad tym tekstem znalazłem najlepszą wypowiedz na ten temat. Coś, co odpowiada w każdym detalu to, co myślę i jak odczuwam rzeczy:

Słuchajcie, dzieciaki: wasze polityczno-filozoficzne wywody obchodzą mnie mniej niż kałuża rzygowin jakiegoś czarnego, starego ćpuna. Lubię hałas. Lubię, potężny, wściekły jazgot, od którego dostaję zawrotów głowy. Chcę, żeby mną wstrząsał, jak #!$%@? kopnięcie prądem. Jesteśmy niszczeni i przygniatani naszą żałosną egzystencją, potrzebujemy tego wstrząsu jak lekarstwa.


I za tym lekarstwem będę podążał czy ma to sens czy nie. Bo tylko to może mnie podtrzymać przy życiu.

Jako że staję się wulgarny i bezkompromisowy po namowach jednej osoby dzisiaj mała zmiana w tagach

Nirvana - Heart Shaped Box

#gruparatowaniapoziomu #muzyka #zimniokpoleca #postpunk #nirvana #posthardcore #pjharvey #noiserock #mogwai #pixies #alternativerock #grunge
A.....h - Mała wzmianka. Lekko ponad rok temu postanowiłem wrócić do aktywności na se...
  • 10