Wpis z mikrobloga

W sumie #afera #openfinance #bankowosc #finanse i trochę #rodo

Przydługa historia jak zostałem wyruchany przez Open Finance i na miesiąc przed podpisaniem finalnej umowy zakupu mieszkania zostałem z ręką w nocniku

tl;dr


Poszukiwania własnego M rozpocząłem jakoś na początku marca bieżącego roku i już po kilku dniach wybór padł na niewielkie (przytulne ( ͡° ͜ʖ ͡°)) mieszkanko w aglomeracji śląskiej. W tym samym czasie zacząłem się interesować kwestią finansowania i wybór padł na Open Finance. Po kontakcie z infolinią zostałem zaproszony do placówki przy alei Korfantego 2 w Katowicach na spotkanie z doradcą (na potrzeby dalszej opowieści nazwijmy go OP).. Spotkanie przebiegło sprawnie, przedstawione wstępne kalkulacje były atrakcyjne, a warunki na których miał być brany kredyt (relatywnie niewielka kwota, wkład własny >20%, umowa o pracę na czas nieokreślony itd.) miały być gwarantem szybkiego i bezproblemowego załatwienia sprawy. Zostałem również poinformowany jakie dokumenty będą potrzebne do złożenia wniosków do konkretnych banków (padło na PKO BP i Pekao SA) - Pan OP. wspominał, że dla banku PKO BP decyzje bardzo często są podejmowane w przeciągu 1-2 tygodni, co na pewno wpłynęło na podjęcie decyzji o współpracy z Open Finance.

28.03.2017 podpisałem umowę przedwstępną, a jako że mieszkanie nie miało założonej wcześniej księgi wieczystej (spółdzielczo-własnościowe), do umowy został dodany zapis o tym, że warunkiem podpisania finalnej umowy będzie założona księga - tym samym razem ze sprzedającym ustaliliśmy, że damy sobie aż 3-miesięczny zapas na podpisanie finalnej umowy w razie przestojów w urzędzie, czyli do 28.06.2018 (co z perspektywy dalszego przebiegu sprawy okazało się dobrym posunięciem). Jeszcze tego samego dnia skontaktowałem się z Panem OP., aby ustalić dalsze kroki, które muszę podjąć, aby sprawa była załatwione możliwie jak najszybciej.

05.04.2018 udałem się na spotkanie z kompletem dokumentów - okazało się, że mimo wcześniejszych ustaleń, potrzebny był jakiś dodatkowy dokument do złożenia wniosków kredytowych. Ok, zdarza się, dokumenty zostały uzupełnione jakoś tydzień później, a jako że Pan OP. przebywał na urlopie/L4, to dokumenty i podpisy zostały złożone do osoby go zastępującej z informacją, że do dwóch dni zostaną przesłane do banków.

Tuż po majówce, 7.05.2018 sprzedający poinformował mnie, że księga wieczysta jest już sporządzona i nic nie stoi nie przeszkodzie, aby umawiać się na podpisanie finalnej umowy. Niestety, nie miałem jeszcze informacji zwrotnej nt. decyzji kredytowej i musiałem poprosić o odłożenie tej sprawy w czasie. Oczywiście, jeszcze tego samego dnia skontaktowałem się z Panem OP. aby dopytać się, czy ma już dla mnie jakieś informacje; niestety decyzji nie było, ale Pan OP. zapewniał, że to kwestia najbliższych dni.

Nieco zaniepokojony, skontaktowałem się z Panem OP. jakoś w tym samym tygodniu (jakoś 11.05.2018), czy już coś wiadomo w sprawie kredytu.

I wtedy pierwszy raz zapaliła mi się czerwona lampka; Pan OP. twierdził, że wszystko w porządku i WSTĘPNA DECYZJA jest pozytywna, ale potrzebne jest kolejne zaświadczenie o zarobkach (do obu banków) - taka procedura podobno. Dodatkowo, otrzymałem informację, że jak tylko dostarczę ten dokument to będzie się z nami kontaktował rzeczoznawca celem wyceny nieruchomości. Nigdy nie słyszałem o takich praktykach, ale mówię, ok, nie znam się, to on tu jest doradcą kredytowym i mieli na co dzień setki takich wniosków. Zaświadczenie zostało dostarczone po ok.3-4 dniach i wszystko miało już pójść z górki.

Od tamtego momentu kontakt z Panem OP. był mocno utrudniony; przestał odbierać moje telefony, odpisując po kilku godzinach lakonicznie, że jest zajęty, że rzeczoznawca ma na mnie namiar i mam czekać do 25.05.2018 - jeśli rzeczoznawca nie skontaktuje się, to mam podbijać temat u Pana OP. Oczywiście nikt wspomnianego dnia do mnie nie zadzwonił, a Pan OP. nie raczył odbierać telefonu.

No i teraz creme de la creme:

Pan OP. w poniedziałek miał wyłączony telefon i wczoraj (29.05.2018) również nie odbierał telefonu, ale raczył oddzwonić około godziny 20:00. Po serii przeprosin i zdaniu na zasadzie 'nie wie jak ma to powiedzieć' okazało się, że dokumenty zostały zgubione przez Pana OP. i w sumie wszystko trzeba by załatwiać na nowo (zaświadczenie o zarobkach, wyciągi, pity etc.). Na pytanie, czy wnioski kredytowe zostały w ogóle złożone do jakiegokolwiek z banków, Pan OP. nie potrafił odpowiedzieć w jednoznaczny sposób.

Dzisiaj udałem się do placówki Open Finance, celem odebrania dokumentów, których Panu OP. udało się nie zgubić - tak jak przypuszczałem, żaden wniosek nie został złożony przez blisko dwa miesiące, a więc tym samym wszystko co Pan OP. mówił na temat wstępnych decyzji, rzeczoznawców były po prostu kłamstwem i graniem na czas. Oczywiście zaproponowano mi dalszą współpracę i przydzielenie innego doradcy (rzecz jasna Pan OP. stlenił się z miejsca zdarzenia), ale jak się możecie domyślić olałem ich ciepłym moczem.

Co chciałbym przekazać wszystkim, którzy dotarli do końca wpisu:

Najbardziej w całej sytuacji rozczarowało (i niemiłosierni #!$%@?ło) to, że Pan OP. był świadomy od miesiąca, że papiery się zgubiły i nie zrobił dosłownie nic, żeby załatwić sprawę po ludzku i poprosić mnie o nowy komplet dokumentów (nie wiem na co liczył, że papiery się znajdą, spadną z nieba, albo oleje sprawę?).

Wiem, że z perspektywy czytających nic wielkiego się jeszcze nie stało (żadnych pieniędzy nie straciłem), ale koniec końców, zostały mi 4 tygodnie, żeby załatwić kredyt hipoteczny (mam nadzieję, że wszystko w #pkobp pójdzie gładko), po raz trzeci muszę wysyłać do kadr prośbę o wypełnienie zaświadczenia o zarobkach (pomyślą chyba, że mam już dwa domki w górach i teraz buduję się nad morzem xD).

Pewnie każdy z Was kto załatwiał (lub będzie chciał załatwiać) kredyt hipoteczny miał lekki stresik i chciał uniknąć jakichkolwiek stresujących sytuacji związanych z jego załatwieniem, Wiem też, że pewnie Open Finance całą sprawę będzie miało w dupie, bo byłem dla nich mało dochodowym klientem z uwagi na niską kwotę kredytu,dlatego piszę ten wpis ku przestrodze zainteresowanym współpracą z Open Finance w Katowicach. Coś co miało być w zasadzie formalnością i sprawą na którą dałem sobie razem ze sprzedającym spory zapas czasu, teraz będzie 4-tygodniową gonitwą, która mam nadzieje zakończy się happy-endem.

I teraz jeszcze pytanie do wykopowych ekspertów od #rodo: czy związku z tym, że dokumenty z moimi danymi osobowymi zostały utracone, a ich administrator był świadomy tego faktu i nie poinformował o tym fakcie, nie doszło do popełnienia przestępstwa? Jeśli tak to jakie kroki mogę powziąć, aby im najzwyczajniej w świecie #!$%@?ć?

  • 2
Ja również miałem doradcę i poprosiłem go o numery wniosków które zostały złożone w moim imieniu. Dodatkowo, z banków (pko bp, mBank, millenium) otrzymywalem SMS i emaile z aktualnym statusem wniosków. Co do nie uczciwego doradcy to oczywiście złożyłbym skargę na niego. Poszukaj u samcika na blogu, gdzieś widziałem podobne historie. Pierwsza z brzegu http://samcik.blox.pl/2014/02/Doradca-finansowy-tak-opiekowal-sie-jego-kredytem.html Jeśli poniesiesz jakieś straty, np nie uda Ci się kupić tego mieszkania to robisz sprawę cywilna open