Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Trochę czasu minęło, pewnie wielu z Was już zapomniało o moich skromnych wyznaniach. Jak wspominałem w poprzednim wpisie miałem teraz trochę bardziej zapracowany czas i nie miałem nawet kilku godzin, by usiąść i coś naskrobać. Poza swoją stałą pracą robię też kontrakty, a zacząłem też powoli rozwijać swój prywatny pomysł i mało ostatnio sypiałem. Niemniej, robię sobie mały weekend, więc dla relaksu wracam do pisania.

[...]Pierwszy raz nie mam żadnego planu w głowie. Stawiam na improwizację. Już nie jestem swoją wizją. Teraz jestem po prostu sobą, stworzyłem się niejako od nowa, znam się już dobrze. To nie jest żadna gra ani kłamstwo. Teraz jestem tajemniczy, romantyczny, otwarty na świat, nieuchwytny, inteligentny, pewny siebie ale też szarmancki, tylko wszystko w równowadze. Panuję nad wszystkim. Idę.

Po raz kolejny zaparło mi dech. To był najpiękniejszy widok na świecie (a widziałem już trochę świata). Zrobiła się jeszcze piękniejsza. Miała trochę ciemniejsze włosy i krótsze, zdawały się podkreślać jej duże zielone oczy, uśmiech idealny, piegi tylko ukryła pod makijażem (co za strata!), a jej ciało... Każdy jej krok zdawał mi się rozmywać przed oczami, jej śmiech, bijąca od niej delikatna kobiecość, chciałbym opisywać wszystko na raz i na każdym szczególe skupiać się osobno, a nie wiem jak opisać, to co zobaczyłem. Dzisiaj, tak jak wtedy jestem wobec tego bezradny.

Chodziliśmy po tym miasteczku do późna. Ludzie już dawno tam wymarli, było cicho i spokojnie. Odwiedziliśmy wszystkie stare miejsca wspominajac dawne dzieje. Zaczęliśmy się wygłupiać, formalnie byliśmy przyjaciółmi, (a ona miała ciągle chłopaka) i naturalnie rozpoczyna się ta dziwna gra dotyków. Jakieś szturchańce itp. To śmieszne, bo oboje czujemy, że ten dotyk sprawia nam przyjemność i dziwnie, nienautralnie go przedłużamy. Oczywiście są to tylko wygłupy, ale robi się sytuacja, o której wspominał Samuel L. Jackson (albo Travolta?) w Pulp Fiction. Niby o nic nie chodzi, ale ty wiesz i ona wie i tworzy się jakieś takie połączenie. Od razu można dostrzec różnice między zwykła zabawą, a szukaniem takiej "więzi". Popełniłem wówczas kilka błędów, przy czym jednego mi nie wybaczyła nigdy. Postanowiłem w końcu złapać króliczka. W pewnym momencie zamiast wygłupów po prostu ją złapałem za biodra już nie odpuszczając, powiedziałem, żeby zamknęła oczy i przysunąłem ją do siebie, po czym pocałowałem. Nie odepchnęła mnie, nawet zgodziła się na ten pocałunek, ale... przerwała niemal od razu. Dla mnie to i tak oznaczało pełne zwycięstwo. Popatrzyła na mnie zupełnie zszokowana, jakby sama zdziwiła się swoimi reakcjami. Na jej twarzy było wymalowane wszystko, złość, smutek, rozczarowanie, pożądanie... Usłyszałem później, że jestem okropnym draniem i że nie mogę jej tak mieszać w głowie.

Od tego czasu, wszystko było już proste. Choć trwało może dwa miesiące. Rozmawialiśmy bardzo często, choć się nie spotykaliśmy. Zauważałem, że ciągle mnie obwiniała za ten pocałunek i była na mnie strasznie zła. Uznała (w sumie zgodnie z prawdą), że ją zmanipulowałem i naraziłem na zdradę jej chłopaka, jednocześnie lubiłą ocierać się o ten temat w naszych rozmowach. Prawdopodobnie taki stan rzeczy sprawiał jej jakąś radość, zakazany owoc, zakazna myśl i wspomnienie, do którego pewnie wracała co jakiś czas, gdy była sama. Taki chochlik, mały, panoszący się po krainie myśli, który pewnie siał spore spustoszenie na różnych obszarach. Zauważyłem, że moje antagonizowanie jej do wszystkiego, co aktualnie ma, przynosi skutki. Co raz częściej kłóciła się ze swoim chłopakiem. Prawdopodobnie stawiała przed nim wymagania, którym nie mógł sprostać. Zniszczyłem jej wizję jej chłopaka. Nie potrafiła z nim rozmawiać tyle co ze mną, nie miał żadnych cech, które ja jej wpajałem. Przykłady? Poza wyjazdami i zdjęciami używałem najprostszej formy manipulacji, pytałem co robi, czekając aż zapyta mnie i odpowiadałem... "Co robisz? Ah uczę się, jutro bla bla bla... A ty? Gotuję. Oooo gotujesz? A co gotujesz? Robaczki. Robaczki?! Tak, takie morskie, różne. POKAŻ!" I faktycznie leci zdjęcie jak sobie robię krewetki. Ofkors butelka z jakimś winem w tle. Serio, ile jedną osobę kosztuje czasu i szmalu zrobienie takiego jedzonka, krewetk na winie? 30 min? 30zł? Przy czym wina zostaje dosć sporo na później, a efekt? Niech jej teraz chłopak zrobi jajecznice na koalcję. Obrzydzałem jej normalność. Tak było ze wszystkim co mogłem zniszcyzć. Nic dziwnego, że się kłócili.

W końcu nie wytrzymali ze sobą. On miał pewnie dość jej pretensji i oczekiwań, a ona jego zwyczajności. Powiedziała, że ma dość tych kłótni i "stania w miejscu" i zerwali, po czym ona stwierdziła, że jedzie z przyjaciółkami na jakiś tam wypad w góry, żeby się odstresować. Dziwnym trafem, droga jej wiodła przez moje miasto... Poprosiłem jej, by przywiozła mi coś z tych gór. Jakiś kamyczek, albo cokolwiek. Drobnostka, ale zależało mi, by ona o mnie myślała, kiedy ja nie będę pisał. Chciałem wywołać u niej jakąś tęsknotę, zagrać na emocjach. Sądziłem, też że skoro jedzie z przyjaciółkami, to pewnie im o mnie opowie. To taka samonapędzający się mechanizm emocjonalny.

Gdy wracała dostałem zdjęcie kamyczka, który znalazła na telefon. To był nasz pierwszy kontakt od jej wyjazdu. Wyszło podczas rozmowy, że wraca bardzo późno i mało będzie spać i długo czekać na dworcu. No cóż za przypadek. Zaproponowałem jej, że może się normalnie u mnie przespać, przecież na przyjaciół można liczyć i że odbiorę ją z dworca. Ponownie słowo przyjaciel jest moim... przyjacielem. "Friendzone" bywa bronią obosieczną, łagodzi wyrzuty sumienia. Wygładza ostre krawędzie konsekwencji. Obiecałem jej oczywiście też kolację.

Przyznam, że nie zaciągnąłem jej do łóżka. Tzn. spała ze mną, ale do niczego nie doszło. Od chwili gdy do mnie przyjechała wiedziałem dwie rzeczy. Będzie moja choćby nie wiem co i że nie muszę się śpieszyć, teraz już możemy spokojnie budować naszą relację.

Naturalnie potrzebowała trochę czasu, by poukładać sprawy ze swoim byłym chłopakiem, ja na nic nie naciskałem ale jednocześnie zaczęliśmy już oficjalne wspólne wyjazdy, nasi starzy znajomi robili z nas podś#!$%@? i twierdzili, że zawsze wiedzieli, że będziemy razem. To w sumie nas wzmacniało.
Następnie... cóż długi czas minął. Zamieszkaliśmy razem, zwiedzaliśmy świat, wyznawaliśmy sobie miłość, odkrywaliśmy się, oswajaliśmy ze sobą. Nauczyliśmy się wzajemnie wielu rzeczy. Prawdopodobnie, gdyby nie ona to nie osiągnąłbym takich sukcesów, zawsze mnie motywowała. Pod wieloma względami była mądrzejsza i bardziej inteligentna ode mnie. Przede wszystkim zwyczajnie w świecie była dobrą osobą.

Ale cóż, cytując klasyka "Świat się zmienia, słońce zachodzi a wódka się kończy"...

Znalazłem kilka interesujących wątków na mirko, do których chciałbym się przyczepić, pobawić się trochę w intelektualne dysputy na temat ludzkich cech i decyzji, które za nimi idą, więc prawdopodobnie zakończę moją serię, bo ostatnio była o wiele gorzej odebrana.

taguję: #zwiazki #rozowepaski #friendzone

Gdybym zawołał kogoś, kto nie chciał, bo zaplusował niechcąco, albo na zachętę to czarnolistujcie #vireenocturne


Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy studenckie - bogata oferta przez cały rok
  • 12
@AnonimoweMirkoWyznania: Zakończenie za szybko mnie uderzyło! Tak naprawdę ująłeś w jednym zdaniu historię, którą pisaliście razem latami. Szkoda. Ale w dalszym ciągu - jestem fanką Twojego stylu pisania :)

Tym razem szczególnie ujął mnie fragment o winie, krewetkach i obrzydzaniu normalności. Niesamowite jakie my, baby, jesteśmy proste w obsłudze. Bo domyślam się, że to "obrzydzanie normalności" naprawdę daje efekty. Cios poniżej pasa, przyznaję, ale w tym szaleństwie może być jakaś metoda!
Nie po to obserwuje taga, żebyś mnie teraz pisał, że to koniec opowieści () . Przyznam się, że mnie w pewien sposób uświadamiasz. Pisz więcej, na prawdę dobrze się czyta i potem wnioski wyciąga ( ͡° ͜ʖ ͡°)
OP: A zawołam wszystkich ręcznie. @zolwixx @rozawaq @PanDarcy @viljuska @nomad609 @temokkor @skim

Faktycznie, historia miała swój koniec. Nie chciałem za bardzo o tym opowiadać, bo to trochę trudne dla mnie. Z perspektywy czasu widzę rzeczy, które robiłem źle i mógłbym być ostrożniejszy, zdrugiej strony mam wrażenie, że dobrze się stało, że nie próbowałem takich okropnych manipulacji w samym już czasie związku. Rzeczy się po prostu działy. W ogóle, to było tak,
@AnonimoweMirkoWyznania: Czuję pewien niesmak kiedy ktoś opowiada o zdobywaniu kobiet poprzez manipulacje i dostosowywanie się do ich oczekiwań i potrzeb. Czyni to z procesu poznawania się i zakochiwania coś bardzo płytkiego i schematycznego. Z jednej strony można rzec, że uczucia to tylko chemia i po co dorabiać do tego jakieś ideologie i moralne zasady. Z drugiej jednak, mi (pomimo iż do romantyka mi daleko) jakoś tak nie widzi się takie postrzeganie
OP: @PanDarcy: Bardzo lubię komentarze dotyczące mojej moralności i postawy. Świat w jakim żyjemy jest mocno dualistyczny, ludzie zawsze są źli i dobrzy i przez ten pryzmat wierzę, że ciężko jest mnie sklasyfikować jako takiego lub takiego. Idąc dalej, społeczeństwo narzuca nam pewne ramy, jesteśmy jak rój, w którym ostatecznie pracujemy na wspólny sukces, czy tego chcemy, czy nie. Jedyne co nam dano, to garść hormonów i innych chemicznych związków,