Wpis z mikrobloga

To tylko kolejny wpis o byciu przegrywem.

Chciałbym się podzielić z wami moimi przemyśleniami na temat bycia przegrywem. Na tym portalu widać, że wielu facetów ma do świata żal o wszystko. I teraz jedna grupa krzyczy, że "Wszystko by się udało, gdyby nie te #!$%@? dzieciaki", a druga, że "Wyjdź do ludzi, pobiegaj, weź kredyt".

Może powiem kilka słów o sobie. Jestem dwudziestokilkuletnim chłopakiem. Mam wykształcenie wyższe, zainteresowania wykraczające poza podróże i sport, wystarczającą sumę pieniędzy na koncie, brak większych niepełnosprawności typu wzrost poniżej 180cm. Tak więc CV się zgadza. Jestem jednak przegrywem w #!$%@? i nie ma dla mnie ratunku.

Niewyjściowa morda to jedno, #!$%@? społeczne to drugie. Jako dzieciak żyłem właściwie w odcięciu od innych, więc nie nauczyłem się pewnych podstawowych zachowań międzyludzkich. Nie potrafię odgadnąć, jak mam zachować się w danej sytuacji, nie kontroluję swojej mowy ciała. Kojarzycie tego kolesia, co zawsze #!$%@? od rzeczy, a na imprezie tak bardzo nieudolnie i nachalnie próbuje? No to właśnie ja. I w pełni rozumiem, że nikt nie chce spędzać ze mną czasu, jeżeli może wybrać osobę bez upośledzenia społecznego ani autyzmu.

I tutaj powstaje pewien paradoks. Czy to naprawdę możliwe, by pośród tylu ludzi być wyjątkowym? Tego nie jestem w stanie zrozumieć. Dlaczego nie spotkałem osoby, która ma podobne spojrzenie na świat, co ja?

Przeglądając internet i analizując pewne sytuacje z życia codziennego mam wrażenie, że jednak jestem w pewien sposób inny. Należę do pewnej elitarnej grupy ludzi, którym się #!$%@? chce. Zauważyłem, że większość osób siedzi i czeka na gotowe. Ludzie bardzo szybko tracą zainteresowanie czymkolwiek. Wymagają ciągłej stymulacji, nie są w stanie dać od siebie nic w zamian. Przykładowo lubię opowiadać różne dowcipy, czasem bardziej, czasem mniej śmieszne. Wiele osób traktowało (gdy zdałem sobie z tego sprawę po prostu zacząłem unikać takich ludzi) mnie jako nadwornego klauna - jak jesteś zabawny to bądź, jak nie to idź sobie. Inny przykład: jest tyle osób bez znajomych, można się zorganizować i poznać. Niestety, nikt nie ma na to czasu ani chęci.

I tutaj pojawia się coś, co wydaje mi się sednem problemów przegrywowych. Starasz się, starasz, i nic. "Nie możesz siedzieć w domu.". Chodziłem po klubach. Jeździłem na koncerty. "Musisz wyjść z inicjatywą.". Zapraszałem ludzi do wspólnego spędzania czasu. "Spróbuj poszukać osób o podobnych zainteresowaniach.". Też nic. Jest pewna wściekłość, że tyle wysiłku wkłada się w coś, co innym przychodzi od ręki, zaś tobie nigdy. Nie mam znajomych. Szalony piątek to cola i komputer. Jedyne, na czym mogę polegać, to moje myśli samobójcze. Jak nie potrafisz gadać z ludźmi, to jesteś w dupie i koniec. W pełni rozumiem fakt, że każdy ma różne zdolności i życiem kieruje w większości ślepy los. Mój problem polega na tym, że np. osoba przypalająca kisiel jest w stanie nauczyć się gotować. Z upośledzenia społecznego wyjść jest niezmiernie ciężko, udaje się nielicznym. Bo to nie jest tak, że robisz pewne kroczki i masz jakiś progres. Albo umiesz, albo nie.

Najgorsza jest świadomość, że moje CV, o którym wspomniałem na początku, powinno dawać mi pewną pozycję społeczną. I o ile np. taki osiedlowy Seba może liczyć na szacun na dzielni, o tyle ja ciągle spotykam się z odrzuceniem, co sprawia, że wydaje mi się, że nie jestem nic wart.

Chciałbym poznać kogoś takiego jak ja. Zakumplować się z kimś, kto ma podobne cechy charakteru, problemy życiowe i tak dalej. Ale gdy rozmawiam z ludźmi widzę, że ja o jednym, oni o drugim. Kompletnie nie pasuję. Trudno jest mi to wytłumaczyć, lecz za każdym razem czuję pewną barierę. Odnoszę wrażenie, jakby wszyscy ludzie na świecie tworzyli pewną zgraną paczkę, a ja jakimś cudem pozostałem poza nią i teraz nie jestem w stanie zrozumieć, o czym ci ludzie mówią. Nie mówię, że uważam się za lepszego od wszystkich, tylko po prostu jestem inny. Kilkukrotnie w pracy przysłuchiwałem się normickim rozmowom na przerwach obiadowych i wiem, że nie są to rozmowy, w których byłbym w stanie brać udział.

Nie wiem, jaki jest wydźwięk tego tekstu. Po prostu chciałbym się komuś wyżalić, lecz nie mam komu.

#zalesie #przegryw #przemyslenia #smutnazaba
  • 31
  • Odpowiedz
@rozwieracz69 Jak sam zauważyłeś, wbrew normickiemu #!$%@? życiem kieruje przede wszystkim przypadek i niestety trzeba się z tym pogodzić. W sumie moja sytuacja jest podobna do twojej, z tym że ja generalnie lubię być sam (choć bardzo boli mnie to że nie założę nigdy rodziny i to że nigdy nie miałem "jak każdy normalny" dziewczyny) i nie tryharduje szukając na siłę kontaktu, bo tak jak mówisz tego trzeba się nauczyć przed wejściem
  • Odpowiedz
@rozwieracz69: ponieważ tworzą wokół siebie kółko wzajemnej adoracji złożone z wąskich grup interesów i odbierają władzę suwerenowi - obywatelom.
Partie to przeżytek z czasów kiedy nie mogliśmy się swobodnie komunikować i potrzebowaliśmy przedstawiciela, posłańca, posła.
W dzisiejszych czasach możemy swobodnie wymieniać poglądy, debatować o nurtujących nas problemach i przygotowywać skuteczne rozwiązania.
Partie nie mają w interesie skutecznego rozwiązywania problemów bo to umnejszyłoby ich rolę, wpływy i dochody.
  • Odpowiedz