Wpis z mikrobloga

Mirki chciałem się z wami podzielić moimi doświadczeniami z #koronawirus . W niedziele moją mamę zabrało pogotowie z ostrą niewydolnością oddechową. Trafiła na #sosnowiec SOR w szpitalu górniczym. Podejrzenie koronki. Pan ratownik na szczęście podtrzymał mnie na duchu! Przed odjazdem, rzucił od nie chcenia: ta pani jeszcze nie wie, ale właśnie umiera!!!!
W szpitalu, jak to w tych czasach, nie wpuszczają do środka a jak się dodzwoniłem to usłyszałem, że mama jest w stanie ciężkim, ale stabilnym.
Jako, że coś tam jeszcze odpowiedzialności mi z tylu głowy śmiga, wydzwoniłem sosnowiecki sanepid. Przedstawiłem jak sytuacja z mamą wygląda. I pytam, co ja mam robić. Jakaś kwarantanna? Czy coś?
A pani z sanepidu do mnie: do póki mama nie ma pozytywnego wyniku testu na koronawirusa, proszę normalnie chodzić do pracy! ¯_(ツ)_/¯
Ręce opadają!
Wydzwoniłem lekarza rodzinnego i wziąłem dwa tygodnie L4 jako dobrowolną kwarantannę.
W środę, kiedy miały przyjść wyniki testu mamy na koronkę, okazało się, że próbka zaginęła!!! Pobrali kolejny wymaz. Czas oczekiwania na wynik, zerujemy. Dodam, że mamę trzymają na sorze pod tlenem i nie podejmują leczenia do czasu uzyskania wyniku testu na koronkę, bo od tego podobno zależy całe leczenie!
Normalnie, serce roście, patrząc na nasze podejście do pandemii.
  • 11
@Arthaniel: Mirki przyszedł czas na podsumowanie.
Wynik testu mamy przyszedł negatywny. Przenieśli ja na kardiologię, gdzie leżała dwa dni. Aktualnie mamę wypisano do domu bo nie ma miejsc na pulmonologii gdzie mieli ją przenieść. Czekamy na termin przyjęcia, bo podobno bezpieczniej teraz w domu niż w szpitalu. Ja próbuje załatwić kolejne L4, żeby nie wychodzić między ludzi i nie przynieść tego dziadostwa do domu, bo mama nadal czuje się bardzo złe