Wpis z mikrobloga

Znów miałam nietypowy, ultrarealistyczny sen, i ponownie chyba jeden z tych najlepszych ever. Cofnęłam się w czasie i jako wcielenie swojej pra, pra, pra babki brałam udział w imprezie pt: zjazd rodzinny na wsi.

Nie będę was tym razem zanudzać niesamowitą ilością detali, z grubsza tylko opiszę. Akcja działa się jakieś 150 lat temu pod ruskim zaborem. Były typowe elementy:

- tzn trochę inna budowa mojego ciała (miałam jakieś 20kg więcej i byłam niższa),
- znacznie większa rodzina,
- młodszy braciszek, który pobiegł od razu integrować się z miejscowymi dziewczynami,
- starsza siostra z kilkoma hałaśliwymi i upierdliwymi bombelkami,
- matka załamująca ręce, czemu w wieku 20 lat nie mam męża,
- wspólny obiad (ziemniaki okraszone skwarkami z siadłym mlekiem:),
- przepychanki wśród wujków, dziadków i sąsiadów ws politycznych,
- dziadek, bohater jakiegoś powstania przeciw ruskiemu zaborcy opowiadający swoje przygody,
- męska część, która prawie natychmiast się upiła samogonem, itd.

Słowem standard. Najlepsze, że ja obserwowałam to wszystko z perspektywy podróżniczki w czasie i nie mogłam się nadziwić wierności odtworzenia tego co widziałam. Lokacją był autentyczny dom, w którym faktycznie spędziłam kiedyś wakacje na wsi, tyle, że tym razem był zbudowany z drewna, podobnie jego otoczenie, faktyczni jego właściciele byli sąsiadami, wszędzie panowały stroje z epoki i znałam niemal wszystkich członków rodziny (a było ich sporo, ciotki, kuzyni itd), bo występowali tam także tacy, których znam wyłącznie ze starych zdjęć.

Tylko jeden element nie pasował, miałam smartphona w otwieranym jak książka etui, ale wszyscy myśleli, że to książeczka do nabożeństwa i zupełnie nie reagowali na to jak robiłam zdjęcia krajobrazów, czy nocnego nieba, które – z braku elektrycznego oświetlenia – wyglądała jak na zdjęciu poniżej.

Następnego dnia powtórka z rozrywki, a potem mała wycieczka do centrum wsi, do kościoła na wieczorną mszę, był też mały odpust, oglądałam sobie jakieś stroje, a potem na mszy słuchałam Ride the Lightning zasłaniając słuchawki włosami. Gdy wychodziliśmy rozpętała się burza, niebo znów było prześliczne, na zachodzie krwisto czerwone, wpadające w różne odcienie pomarańczowego, a na zachodzie sino granatowe. Oczywiście robiłam zdjęcia, gdy w pewnym momencie piorun trafił w wierzę kościoła, która się zawaliła niemal nie przegniatając jednego z moich kuzynów. Kościelny rzucił się wzywać mieszkańców wsi przy pomocy dzwonu… na wierzy, której już nie było, dopiero w gruzach zaczął uderzać w leżący dzwon jakimś drągiem. Wtedy się dopiero obudziłam, faktycznie dzwony biły...

Sen był bardzo przyjemny i na tyle prawdziwy, że po przebudzeniu naiwnie sprawdziłam galerię, czy może faktycznie jakimś cudem te zdjęcia przetrwały. Dzięki pan Podświadomość, robisz to coraz lepiej!

#sen #sny #snyxandry #podrozewczasie i troche #zabory #metallica #wies
xandra - Znów miałam nietypowy, ultrarealistyczny sen, i ponownie chyba jeden z tych ...

źródło: comment_1596862940fiTVhu5aH8RKB5EAVs2KsJ.jpg

Pobierz
  • 1