Wpis z mikrobloga

#ciekawostkihistoryczne #gruparatowaniapoziomu #lowcyskor

Autor: Rafał Morawski

Gdyby zorganizować plebiscyt na najbardziej znany lek wykorzystywany przez łódzkie pogotowia ratunkowego na początku XXI w. pavulon na pewno zostałby królem balu. Szczególne zamiłowanie do podawania go pacjentom miał niejaki Andrzej N. znany również jako „doktor Ebrantil”. Afera „łowców skór” zaowocowała nie tylko jednym z głośniejszych procesów karnych w najnowszej historii, ale również poważnym nadszarpnięciem zaufania do służby zdrowia i zmianami legislacyjnymi.
Czym jest skóra? W żargonie używanym przez sanitariuszy, lekarzy, dyspozytorów i właścicieli zakładów pogrzebowych na przełomie XX i XXI w. były to ludzkie zwłoki. Pomysł ze „sprzedażą” skór pojawił się na początku lat 90 kiedy to jeden z sanitariuszy (wtedy nie znano jeszcze zawodu ratownika medycznego) zauważył, że rodziny zmarłych czekają godzinami na odbiór ciał przez przedsiębiorstwo komunalne. Zwęszył interes, założył przedsiębiorstwo pogrzebowe, a kumpli z pogotowia prosił o cynk o przewozach. Początkowo, informacje wynagradzał wódką, później pojawiły się pieniądze.
Na fali galopującego kapitalizmu nie trzeba było czekać długo na skopiowanie tego modelu biznesowego przez innych. Konkurencja wymogła wzrost stawek za cynk, w szczytowym momencie za jednego zmarłego płacono ok. 1800 zł. Dziś problemem nie jest wyszukanie numeru zakładu pogrzebowego w Google’u. Kiedyś, mało kto, zwłaszcza w obliczu utraty bliskiego, miał siłę zawracać sobie głowę takimi rzeczami i poszukiwaniem tego w książkach telefonicznych.
„Cynki” przerodziły się w ordynarne ściąganie „swoich firm”. Aby nie mówić o nich „zakład pogrzebowy”, szczególnie starszym ludziom, sanitariusze i lekarze mówili o nich „zespoły przewozowe”. Na miejscu pojawiało się dwóch smutnych panów, dawało najbliższym do podpisania glejt, którego praktycznie nikt nie czytał, zwłoki zabierano z domu, a zakład pogrzebowy stawał się podmiotem upoważnionym do odbioru zasiłku pogrzebowego z ZUS. Jasne, można było odstąpić od umowy, ale często przewidziano w nich kary umowne, wielu ludziom nie chciało się tego robić, zwłaszcza w obliczu śmierci najbliższych.
Kiedy rodzina protestowała, lekarze potrafili grozić zaznaczeniem w karcie zgonu pola przemawiającego za możliwością udziału osób trzecich w śmierci, co wiązało się z koniecznością przeprowadzenia sekcji zwłok i opóźnieniem pogrzebu.
Proceder kwitł, z czasem zaczął wpływać na to jak dyspozytorzy wysyłali zespoły do wezwań. „Nieswój zespół” potrafił być wysyłany na drugi koniec miasta, w czasie kiedy był 5 minut od pacjenta potrzebującego niezwłocznej pomocy. Kiedy istniała szansa na to, że zgon nastąpi przed przyjazdem pogotowia, łowcy potrafili jechać „do McDonald’s” czyli nie spieszyć się zupełnie. Przykład - strażacy wyciągnęli dwie osoby z pożaru lokalu. Obie zaczadzone, bez tętna. Reanimują je i o 3:25 wzywają pogotowie. Po trzech ponagleniach, karetki na miejsce docierają po upływie 21 minut. Do przejechania miały 2.2 km. Przybyła na miejsce załoga każe przerwać reanimację i przełożyć kobietę na nosze. Strażacy robią to, a sanitariusze podnoszą nosze. Nieprzytomna pacjentka spada z noszy i upada uderzając twarzą w beton. O 4:00 lekarze oznajmiają, iż pacjenci nie żyją.
Interes skutkował różnymi porachunkami, w powietrze wyleciał samochód jednego z udziałowców łódzkiej firmy pogrzebowej, który wdał się w spór z pozostałą częścią środowiska. Ten sam człowiek próbował zlecić zabójstwo Witolda Skrzydlewskiego (dawnego radnego Łodzi, którego córka jest aktualnie wiceprezydentem miasta) i został ujęty na „gorąco” kiedy próbował wręczyć 25 tysięcy złotych zaliczki za wykonanie wyroku.
Proceder zaczął wychodzić na jaw, gdy dziennikarskie śledztwo rozpoczęli dziennikarze łódzkiej „Wyborczej”. Zbiegło się to w czasie ze zmianami w zarządzie łódzkiego pogotowia. Wicedyrektorem został Janusz Morawski (zbieżność nazwisk przypadkowa), lekarz anestezjolog. Zaciekawiło go wysokie zużycie pavulonu. Zauważył, iż występował na receptach zbiorczych, najczęściej dopisywany był innym charakterem pisma. Natychmiast wydano zarządzenie nakazujące używanie recept indywidualnych i merytoryczne rozliczanie podanego środka. Zapotrzebowanie spadło do zera.
O sprawie zawiadomiono CBŚ (aktualnie CBŚP) w Łodzi, co doprowadziło do trwającego ponad 11 lat wielowątkowego śledztwa, którego najgłośniejszym skutkiem był proces Andrzeja N., Karola B., Janusza K i Pawła W.
Andrzej N. ps. „doktor Ebrantil” skazany został przez Sąd Okręgowy w Łodzi za czyn określony przez art. 148 §2 pkt 3 kk tj. zabójstwo z przyczyn zasługujących na szczególne potępienie. Wymierzono mu karę dożywotniego pozbawienia wolności. Karol B. za ten sam czyn dostał karę 25 lat pozbawienia wolności. Lekarze Janusz K. I Paweł W. uznani zostali winnymi za umyślne narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia (tj. czyn z art. 160 kk). Medycy otrzymali kary pozbawienia wolności i zakaz wykonywania zawodu lekarza.
Proces czwórki śledziły wszystkie media. Andrzej N. po zatrzymaniu przyznał się do dokonania 12 zabójstw przy użyciu pavulonu, ostatecznie skazano go za cztery i pomocnictwo w piątym. W wyjaśnieniach zauważył, że „na początku 2000 roku doszedłem do wniosku, że nieraz można pomóc babci umrzeć” Przybliżył także mechanizm działania pavulonu na chorych. Według jego twierdzeń, po podaniu preparatu pojawiało się drżenie kończyn górnych. Występował niepokój, pacjenci próbowali poderwać się z noszy. Próbowali krzyczeć, ale przypominało to bardziej wycie niż mowę.
Kiedy zdecydowałem, że napiszę o tym, zapytałem mojego znajomego lekarza o to czy ludzie, którym podano pavulon byli świadomi w momencie śmierci, usłyszałem twierdzącą odpowiedź.Aby to zobrazować powiedział, że pacjenci tracili możliwość poruszania się, mówienia, powieki mimowolnie opadały, czuli to jak przestają oddychać i nie mogli w jakikolwiek sposób o tym powiedzieć.
Pavulon i jego pochodne w niektórych krajach są składnikiem tzw. śmiertelnego koktajlu, podawanego skazanym na śmierć. Jednak w celu zapewnienia bardziej humanitarnych warunków, najpierw podaje się barbiturany mające na celu pozbawienie skazańca świadomości.
Wracając jednak do wyjaśnień Andrzeja N., w oczekiwaniu na zgon pacjenta, załoga potrafiła niejednokrotnie wyjść na papierosa. „Doktor Ebrantil” w trakcie wyjaśnień powiedział też, że jego współoskarżony Karol B. przyznał się do tego, że kiedyś „puknął babkę z wysypką”.
Puknął w tym kontekście oznaczało podanie pavulonu. Pacjentka miała trafić na dermatologię szpitala w Pabianicach. Karol B. powiedział Andrzejowi N. „no patrz, zdarzyło się jej umrzeć”. Według ustaleń ze śledztwa, pacjentka jeszcze żyła kiedy Karol B. miał wykonać telefon do jednego z zakładów pogrzebowych, aby „sprzedać skórę”.
Andrzej N. musiał być także przywołany do porządku przez sędziego Papisa, gdy podczas wyjaśnień Karola B. zaczął zanosić się śmiechem.
Jeśli jeszcze nie znienawidziliście Karola B. warto zwrócić uwagę na to, że pierwsze eksperymenty dot. działania pavulonu miał przeprowadzać podając lek kotom.
Uzasadnienie wyroku wydanego przez sędziego Papisa liczy ponad 800 stron (później SSN Stanisław Zabłocki określił je mianem „perfekcyjnego). Sędzia podając ustne motywy rozstrzygnięcia, nazwał Andrzeja N. „agentem ciemności”(wrócimy do tego trochę później). Wyrok utrzymał w mocy łódzki sąd apelacyjny, a Sąd Najwyższy oddalił kasację trzech z czterech oskarżonych. Sędzia Zabłocki uzasadnienie rozpoczął od cytatu z listu św. Pawła do Tymoteusza „Korzeniem wszelkiego zła jest chciwość”. Później wskazywał, iż oskarżeni chełpili się swoimi dokonaniami, dodatkowo wycenili ludzkie życie na zaledwie tysiąc złotych do podziału na czterech.
Andrzej N. z nadmiaru czasu pozwał łódzki sąd okręgowy o naruszenie jego dóbr osobistych, którym miało być określenie go przez sędziego Papisa mianem „agenta ciemności”. Początkowo zażądał 80 tysięcy złotych zadośćuczynienia oraz przeprosin. Później powództwo zostało ograniczone do 3 tysięcy złotych. Kiedy sanitariusz próbował tłumaczyć dlaczego postanowił pozwać sąd stwierdził, że „Te słowa były niezrozumiały i nie powinny paść z ust sędziego, który uzasadnia nieprawomocny wyrok. (…). Nie mam pojęcia kim jest agent ciemności. Mogę przypuszczać, że to postać negatywna” Powództwo oddalono.
Sędzia Trzepałkowska, w uzasadnieniu oddalenia powództwa wskazała, „Uzasadnienie wyroku karnego ma być zrozumiałe dla ludzi, a rolą sędziego jest negatywna ocena zachowania skazanego. Sędzia mógł powiedzieć, że „Andrzej N. Jest wielokrotnym mordercą, cynicznym przestępcą” Użyte słowa „agent ciemności” były bardzo delikatne, a wystąpienie z pozwem o naruszenie dóbr osobistych jest w tych okolicznościach niegodziwe”.
Andrzej N. pozwał również wydawcę jednego z portali internetowych, gdzie podano jego pełne personalia. To powództwo również prawomocnie oddalono.
Rodzina jednej z ofiar pozwała Wojewódzką Stację Pogotowia Ratunkowego w Łodzi o zadośćuczynienie za krzywdę doznaną w związku ze śmiercią matki i babci. Powództwo uwzględniono.
W innym wątku śledztwa doprowadzono do skazania trzech lekarzy, sanitariusza i dyspozytorkę pogotowia. Skazano ich za oszustwo. Skazanym wymierzono kary od 1.5 roku do 2 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat, grzywny i przepadek uzyskanych od zakładów pogrzebowych pieniędzy.
Prokuratura badała również „ruch karetek” czyli celowe opóźnianie wyjazdu zespołów, umorzono 1500 spraw związanych z „wątpliwymi zgonami” Nie doprowadzono do skazania lekarzy za przestępstwa określone w art. 228 i 229 kk. Sądy uznawały, iż przestępstwa nie pozostawały w związku z pełnieniem przez nich funkcji publicznej, a definicja legalna osoby będącej funkcjonariuszem publicznym pojawiła się w KK dopiero w 2003 roku i obowiązywała od 1 lipca 2003 roku.
Afera „łowców skór” na stałe zakorzeniła się w popkulturze. W klipie do „Jak nie ty to kto?” O.S.T.R.a obok dzieci w beczkach (kolejnej głośnej łódzkiej sprawy karnej) umieszczono karetkę z aniołem śmierci unoszącym się nad nią. DonGuralesko w „El Polako” rzuca, że „lekarze podają pavulon”. Miuosh w „Zaniku” stwierdza, że odcina tlen jak w karetce N.
O aferze nakręcono także szwedzki film „Nekrobusiness”, w którym wystąpił Witold Skrzydłowski. Nie trafił do kin w Polsce, co podobno było warunkiem stawianym przez biznesmena.
Niedługo wrzucę coś o aferze FOZZ, która wymaga trochę więcej pracy.
(ilustracja - stopklatka z klipu O.S.T.R. - Jak nie Ty to kto)
Caban1908 - #ciekawostkihistoryczne #gruparatowaniapoziomu #lowcyskor

Autor: Rafał...

źródło: comment_1609889252uGjREFh4U88Y1iwpNFvajw.jpg

Pobierz
  • 8