Wpis z mikrobloga

Przy okazji afery z #gme dużo dowiedziałem się o #gielda. Jednak jednej rzeczy nadal nie rozumiem.

Generalnie łapię mechanizm shortowania akcji (pożyczanie ich i sprzedawanie po obecnym kursie, z nadzieją, że można będzie odkupić po niższym i oddać właścicielowi, chowając zysk do kieszeni). Ale, o ile rozumiem tutaj potencjalną korzyść dla osoby, która pożycza akcje od właściciela (zysk przy spadku kursu), o tyle nie do końca rozumiem właścicieli, którzy wypożyczają w ten sposób swoje akcje. Co oni z tego mają?

Na pewno coś przeoczyłem, dlatego będę wdzięczny za wyjaśnienie. Bo chwilowo wygląda mi to tak, że jeżeli ja posiadam akcję to pożyczając ją komuś, pozbawiam się możliwości szybkiego sprzedania jej w razie spadku (żeby ograniczyć dalsze straty). Jeżeli natomiast kurs tej akcji wzrośnie i po czasie zostanie mi ona zwrócona, to równie dobrze mogłem ją przez cały ten czas sobie trzymać, nikomu nie pożyczając - efekt dla mnie byłby ten sam.
  • 10
@lab_rat Popatrz na to z perspekywy sytuacji z poza giełdy. Podam Ci hipotetyczna sytuacje:

Ja pożyczam Ci akcje, na rok w zamian za 5% aktualnej wartości akcji + oddajesz mi te akcje za rok. Brzmi logiczniej?

A "ja" Mogę być np. Funduszem emerytalnym, który będzie te akcję przez 20 lat i tak trzymał i tak i zmiana ceny przez ten rok nie jest dla mnie istotna
@lab_rat Nigdy nie masz pewności, że akcje rzeczywiscie spadną. Jako właściciel możesz uważać, że twoje akcje wzrosną przez ten rok. Wtedy masz pewnego kupca na twoje akcje po wyższej cenie + zarabiasz na prowizji.
Jako właściciel możesz uważać, że twoje akcje wzrosną przez ten rok. Wtedy masz pewnego kupca na twoje akcje po wyższej cenie


@sszpila: jasne, ale jeżeli uważasz, że akcje wzrosną, to standardowo po prostu je trzymasz. Z tym miałem problem, ale już rozumiem, że sytuacja się zmienia jak dochodzi do tego prowizja.