Wpis z mikrobloga

W nawiązaniu do mojego wczorajszego wpisu o tym, że ludzie przeprowadzający się na wieś z miasta są samolubni względem swoich dzieci KLIK. Jak można było się spodziewać w komentarzach została przeprowadzona zmasowana kontrofensywa entuzjastów polskiej wsi. Muszę przyznać że miałem niezłą bekę czytając ich projekcji na temat życia w mieście. Niestety komentarzy było tak wiele, że nie miałem czasu na wszystkie odpisać dlatego między innymi ten wpis. Również żeby oszczędzić czasu komuś kto nie chce się przedzierać przez ponad 200 komentarzy zrobiłem małe podsumowanie jak według nich wygląda typowa wieś a jak miasto wojewódzkie:

Typowe cechy charakterystyczne polskiej wsi:
- Doskonale skomunikowana
- Można z niej się dostać do centrum miasta wojewódzkiego szybciej niż z miejskiego osiedla
- Mnóstwo dzieci (wręcz jak jeden napisał: "aż czarno od dzieciarni"), dzięki czemu wasze dziecko będzie miało pokaźne grono znajomych
- Multum różnych rozrywek i zajęć dodatkowych dla dzieciaków
- Wspaniałe i kulturalne imprezy na wiejskich dyskotekach na które każdy może dojechać swoim oplem kadetem.
- Na każdej wsi żyje mnóstwo emerytowanych nauczycieli z których część uczyłą w zagranicznych szkołach więc korepetycje dla dziecka u sąsiada to żaden problem
- Można dzieciom na podwórku zorganizować zajęcia z siatkówki albo judo
- Spokój, cisza, bezpieczeństwo, brak patologii
- Dzieci na wsi 100% wolnego czasu spędzają z rówieśnikami na świerzym powietrzu.
- Wszyscy sąsiedzi są dla siebie mili i pomagają sobie na wzajem

Typowe cechy charakterystyczne polskiego miasta wojewódzkiego
- W mieście mieszkają same 5-cio osobowe rodziny na 50m2
- Mimo, że mieszkają same 5-cio osobowe rodziny to w miastach prawie wcale nie ma dzieci, przez co wasze dziecko będzie odizolowane od rówieśników
- Słabe skomunikowanie podróż z osiedla do centrum miasta trwa 2 godziny z 3 przesiadkami
- Brak jakichkolwiek rozrywek i zajęć poza lekcyjnych dla dzeci. Jedynie trzepak.
- Imprezy w miejskich klubach to patologia w przeciwieństwie do wiejskich dyskotek
- Pełno patologii i narkomaństwa, za każdym rogiem stoi ćpun ze strzykawką
- Menele srają do piaskownic
- Menele srają na klatkach schodowych
- Menele srają w autobusach
- Menele srają w windach
- Menele urywają lusterka na parkingach
- Dzieci w mieście 100% czasu spędzają przed komputerem
- Wszyscy sąsiedzi to patologia i zjeby.

Tak mniej więcej w głowach wiejskich entuzjastów przedstawia się obiektywne porównanie życia na wsi i w mieście. Ogólnie najlepsze perełki jakie się pojawiły to:
- Kontakt ze znajomymi można mieć internetowo więc nie ważne czy dzieciaki mogą razem spędzać czas IRL
- Stwierdzenie jednego samca "alfa" (xD) że jeżeli on zdecyduje że jakieś miejsce jest odpowiednie dla jego dziecka to ono będzie odpowiednie - bo rozumiecie już samo stwierdzenie przez niego takiego faktu jest wystarczające to co naprawdę jest istotne dla dziecka nie ma znaczenia.
No i zdecydowanie najlepszy komentarz "Ja jestem głową rodziny i decyduje gdzie mieszkamy. Nie będę całego życia dostosowywał pod dzieciaka który być może na końcu i tak nie będzie chciał się uczyć. Albo umyśli sobie w główce ogólniak 10km dalej mimo, że inny jest pod nosem i z myślą o tej szkole kupiłem mieszkanie w tej lokalizacji." - Ręce opadają nawet nie skomentuje.

No nic jak ktoś już zainwestował środki w wyprowadzkę z miasta to oczywiste jest, że nic go nie przekona, ale jeżeli jeszcze rozważacie taki krok to specjalnie dla was zrobiłem kompilację komentarzy z poprzedniego wpisu opisujące co czeka wasze dzieci.

@bojar :
Kto mieszkał choć kilka lat za dzieciaka na zadupiu i dojeżdżał na spotkania ze znajomymi PKSm ten się w cyrku nie śmieje. Jak domek to tylko w miejscu gdzie jest bardzo dobra komunikacja publiczna - najlepiej blisko stacji kolejowej albo w zasięgu miejskich autobusów.

@darthbob
to o czym mówisz, to jest jeden z głównych powodów, przez który nie wynoszę się poza miasto.
Mam 3 dzieci, nie wyobrażam sobie ciągłego dowożenia na zajęcia dodatkowe/do znajomych. Nie chcę, żeby miały jak ja, gdzie do liceum do miasta miałem 17km, i dwa autobusy w ciągu dnia. ze znajomymi po lekcjach się spotkać, to była abstrakcja

@tygryske
od zawsze mówię ze jak dzieci to tylko w sporym mieście, tak żeby mogły wybrać sobie zajęcia i hobby takie jakie im się podoba a nie jak ja gdzie do wyboru miałam karate i sksy z siatkówki raz w tygodniu

@valko77
ok tak byczqu, jak ja zazdrościłem dzieciakom z miasta że moga iść na basen/do kina więcej niż raz na pół roku jak wyjazd jakiś mieliśmy...
Inna sprawa to sport, u mnie do wyboru jedynie jakieś SKS raz w tygodniu albo sekcja tenisa stołowego xd

Nigdy dzieciakowi tego nie zrobi, wieś hamuje rozwój strasznie.

@krs90
Dziecko na wsi jest towarzysko wykluczone. Jak ja z kumplami szedłem na imprezę, to znajomy wracał do domu ostatnim autobusem. Wychowałem się w miasteczku ~20k mieszkańców i niesamowicie dobrze to wszystko wspominam. W życiu jako dziecko nie chciałbym mieszkać na wsi. Moi znajomi nienawidzili mieszkania poza miastem. Do szkoły musisz zdążyć na autobus, później czekasz na lekcję godzinę, po lekcjach znowu na autobus, czasami zdążysz, czasami czekasz godzinę.
Gość z klasy z liceum wychodził z domu 6:30, żeby zdążyć do szkoły na 8. Jeżeli siedzieliśmy do 14-15, to powrót do domu był gdzieś powiedzmy 17:00.

Argumentacja w stylu 'na wsi spokój, cisza, na rowerze można pojeździć' to w ogóle xD, jak jest się młodym to w dupie masz ciszę, liczą się spotkania towarzyskie, znajomi, wypady 'na miasto' do knajpy, na ognisko, na działeczkę.
Liczy się bycie W GRUPIE/W EKIPIE/Z PRZYJACIÓŁMI.

@iamts
#!$%@? co ja bym dał żeby w czasie kiedy miałem parcie na treningi siatkówki należeć do jakiegoś miejskiego #!$%@? klubu z prawdziwego zdarzenia, mam warunki. Albo jak #!$%@?łem całą szkołę w szachy, zapisano by mnie do klubu, których w dużym mieście było kilka.

Ale niestety mieszkałem na zadupiu i nie wykorzystałem potencjału. Teraz jest już więcej tych miejsc na zadupiach, ale i tak możliwości rozwoju dla dziecka w mieście to jest #!$%@? ogromny plus.

@eugeniusz_zua
w młodym wieku mieszkanie poza miastem to skazywanie sie na towarzyskie wykluczenie. Na studiach miałem w grupie typków mieszkajacych w róznych mniejszych miejscowościach pod Warszawą, typowych sypialniach i tracili dużo z zycia studenckiego. Wyjście gdzieś na piwko po zajęciach? Fajnie, ale 21 i muszą spadać bo o 22 mają ostatni busik na swoją wioskę. To samo rano przyjeżdżaj godzinę wcześniej na zajęcia bo tak masz busik. Spontaniczne wypadzik na miasto w sobotę o 21? Ej mordy sorry, ale nie mam już jak dojechać, może ubłagam starego, żeby mnie podrzucił a i mogę u któregoś przenocować? No, ale przynajmniej mieli ciszę i mogli sobie robić rowerowe wycieczki po okolicznych lasach ( ͡° ͜ʖ ͡°)

A już podwójne kombo #!$%@? jest wtedy gdy mieszkasz na wsi, a rodzice żyją z rolnictwa...

@zasilaczkomputerowy
wieczna beka z tych co musieli się zwijać z imprezy o 21 bo ostatni autobus na wiochę xD. Albo codziennie godzina albo dwie w dupę bo dojazdy. Było kilka takich osób w licbazie, że jak się zajęcia zaczynały o 7:30 to oni już dam od 6:30 siedzieli bo tylko takiego busa mieli o 5:45 xD. A ja elegancko w domku na przedmieściach 4 kilometry od centrum miasta wojewódzkiego. Wszędzie mogłem z buta cisnąć.

@antarhei
o kurde opisana moja i braci sytuacja za dzieciaka xD dodatkowo wszyscy zaczynali wakacje, a ja wstawałem o 7 zbierać truskawki na naszym polu, całą robotę kończyliśmy około 19, dzień w dzień, a to czerwiec i początek lipca ( ͡° ʖ̯ ͡°)

@siergiejlapczydow
Dzięki temu ze do centrum najbliższego dużego miasta miałem 50min PKS moje życie towarzyskie w liceum praktycznie nie istniało. Klasa umawiała się na domówki a ja bym musiał #!$%@?* 50min w jedna stronę, a gdzie powrót? Jakimś nocnym który dojeżdżał 3km od domu XD rodzicom natomiast nie chciało się mnie wozić po nocy, bo przecież mieli prace. Przez to nigdzie nie chodziłem.
Z lokalnymi kolegami przestałem się obchodzić bo wyrośli na alkoholików i narkomanów.
Dzięki wielkie „wieś”!

@drzewnyzwierz
ja akurat jestem przypadkiem, gdzie całe dzieciństwo spędziłam na wsi w Polsce A i odczuwałam braki miastowych wygód :) mnie chyba najbardziej boli wizja, że mieszkając na wsi, nie ma za bardzo wyboru co do szkół. Jest jedna podstawówka, jedno liceum czy tam technikum i elo. Wtedy fakt, dziecka nie odwozisz, ale jest ono skazane na jedną formę edukacji. Jakby chciało iść do miasta, to pojawiają się problemy z dojazdem. A najgorzej jak po szkole chce pociecha pójść na glupie frytki z maka ( ͡° ͜ʖ ͡°) albo do galerii ze znajomymi

@mirekmirkowski
nigdy nie wybaczę moim rodzicom krzywdy jaką mi zrobili w wieku 17 lat kiedy przeprowadziliśmy się do domku 15km od miasta, 25minut do przystanku do PKS. Po skończeniu 18 lat i zrobieniu prawka (za które sam zapłaciłem) prosiłem o to żeby dali mi parę groszy w miesiącu na utrzymanie izakup chociażby jakiegoś gruchota, ale #!$%@? - siedź w domu synek, po to go zbudowaliśmy. Idź skosić trawę, porąbać drewna, wyrwać chwasty. Masakra - wyprowadziłem się jak tylko mogłem, ale co mi zmarnowałem życia i czasu (szczególnie w klasie #!$%@? maturalnej), to moje.

@Proreshq
Zgadza się. Jako dzieciak brałam udział w sporej ilości zajęć pozalekcyjnych i dojazd zawsze był problemem. W drugiej liceum przeprowadziłam się do internatu w większym mieście i odżyłam - wystarczyło autobusem dojechać kilka przystanków na zajęcia, jakie tylko chciałam. Dodatkowo, miałam więcej czasu po lekcjach, bo nie musiałam się bujać pociągiem, żeby dojechać do szkoły, wstawać bardzo wcześnie, żeby na niego zdążyć + czekać godzinę na pociąg powrotny na stacji, co wiązało się z małą ilością czasu po lekcjach. To była tragedia. A zimą już w ogóle - ciemno rano + późny powrót do domu i od razu ogarnianie lekcji + nauki

@jezus_z_galileii
Co poznaje kogoś z miasta, to okazuje się, ze ten ktoś coś w dzieciństwie robił: śpiewał, tańczył, uprawiał sport w jakimś klubie. A ja na tej #!$%@? wsi (chociaż tez złe nie trafiłem, mieszkałem w miejscowości turystycznej nad morzem) nic nie miałem okazji spróbować bo niczego nie było

@jebecca
Totalnie się zgadzam, jeszcze dziecko jak dziecko, w szkołach wiejskich tez są czasami możliwości dodatkowych zajęć, ale nastolatek ma przerąbane bo nawet do głupiego kina ze znajomymi nie może pójść a jak chce pójść do lepszego liceum to cierpi później przez dojazdy gdzie musi się tłuc PKSem

@kumkumrere
Ja jestem teraz w 3 liceum i mieszkam na wsi jakies 20km od trojmiasta. Niby blisko ale daleko, bus w tygidni raz na 1,5h w sobity co 3 a niedziele co 4. Ostatni o 21 wiec imprezy tylko jak ktos mnie przenocuje wiec skonczylo sie tak ze mimo ze bylem bardzo socialny to w 2 liceum sie zamknalem w sobie i nie jezdzilem nigdzie bo mega meczylo mnie brak spotanicznisci. Juz nie wspomne ze zwiazki tez sa niemozliwe w takich warunkach. A rodzice teraz wielke zdziwinie czemu ja chce na studia do Warszawy. Zycie na wsi jest #!$%@? cbyba ze to wies na granicy z miastem ktora jeszcze nie zostala wchlonieta. A prawo jazdy gowno daje bo i tak sie napic nie mozna

@upupiona
mieszkając na wsi dojeżdżałam do liceum oddalonego o 60 km. Oczywiście były inne, znacznie bliżej, ale zależało mi na pójściu do dobrego. Mój dzień wyglądał tak: pobudka 4/5, dojazd rowerem do stacji kolejowej oddalonej o 3 km (jeździłam rowerem cały rok, nawet zimą - nie miałam wyboru), pociąg był o 5 lub 6 - zależy czy zajęcia miałam na 7 czy na 8. 45 minut jazdy pociagiem, na miejscu z buta trzeba było iść kolejne 3 km. Cały dzień zajęć, powrót najczęściej 17, rowerek, o 18 byłam w domu. Obiad, prace domowe, nauka. Kładłam się spać o 23, żeby kolejnego dnia znowu wstać o 4/5. Zero czasu na jakieś hobby, na zajęcia dodatkowe, na chociażby zawiązanie znajomości z ludźmi z liceum. Nie mam ani pół znajomego z tego czasu. To był okropny okres w moim życiu. Niedawno kupiliśmy z mężem mieszkanie - w ścisłym centrum Gdańska. Dylemat był spory, bo tęsknię za wsią i spokojem. Ale komfort moich dzieci był istotniejszy. Nie chcę, by przeżywały to co ja

@miekki_am
milion procent racji. Mam porównanie, bo od 17 roku życia mieszkałem w domku do czasu rozpoczęcia studiów. Miasto dla dzieci i młodzieży to jedyna opcja.

@goracystek
na bardzo dobrze skomunikowanej wsi masz 1 autobus na 30 min (ale zazwyczaj 1 raz na godzinę), w mieście masz 2-3 autobusy jeżdżące od 5 rano do 23, gdzie praktycznie co 5 min coś jedzie.

@thirtydoorkey
Poznałem na studiach kilka osób właśnie z takich głębokich wiosek, gdzie w promieniu kilku km nie ma właściwie nic. Wielu z nich ma kompleksy z powodu tego ile atrakcji ominęło ich za dzieciaka. Ja wychowując się w centrum miasta miałem rzut beretem do szkół językowych, zajęć ze sztuk walki, makdonaldów, lodziarni i w ogóle czegokolwiek, podczas gdy oni siedzieli na tych zadupiach i ganiali po polu, a wypad do McD raz na rok to była atrakcja.

Polecam sobie przez tydzień dojeżdżać taką komunikacją do pracy - otworzy to oczy jak powrót który teoretycznie powinien zająć 1h zajmuje 2h bo trzeba czekać 1h na autobus na wieś.

@mackacthulu
ileż ja problemów w życiu dorosłym mam przez to że się wychowałem na wsi, to nawet nie zliczę

@mescuda
Święta prawda. Wieś to przekleństwo.
Nie ma co się kłócić co z niektórymi - adwokatami prowincji.
Większość na wsi przepada, neetuje, marnuje się zamknięta w kolonii. W mieście mieliby możliwość inaczej spędzić 80 % swojego dzieciństwa, a dzieciństwo determinuje dorosłość

@goracystek
Tylko że mieszkając poza miastem życie ustawiasz pod rozkład jazy komunikacji podmiejskiej. Całe życie w biegu i w liczeniu "śpieszyć się bo może zdążę na podmiejski, czy nie bo i tak mam 1h czekania na przystanku".

Nie zdążysz na autobus mieszkając poza miastem? Czekasz raz 45 min, raz 1,5h aż pojedzie następny.
Nie zdążysz na autobus mieszkając w mieście? Jedziesz innym, albo czekasz na kolejny za 10-15 min.

A na koniec rezygnujesz z dodatkowych zajęć pozalekcyjnych bo musisz czekać co tydzień 1h na przystanku bo zajęcia kończą się o 16:00, a autobus odjeżdża o 15:55 i kolejny jest o 17:15.

@brudne_skarpety
ja to mieszkając na wsi, żeby dojść do gimnazjum, to 4km w jedną stronę. To 8km z buta dziennie, potem do technikum żeby jechać do 10m oddalonego miasta, to tak samo 4km z buta w jedną stronę na busa, potem droga powrotna 4km z przystanku do domu, no i potem przed maturą jak się chodziło na korepetycje z matematyki, to też 4km w jedną stronę i potem do domu znowu 4km. No i tak 16km dziennie robiło.

@rico1234
Aż się udzielę. Uważam się za osobę bardzo socjalną, wręcz spoufalającą się. Wychowałem się na wsi gdzie tak jak mówisz albo było daleko do kolegów, albo po prostu ich nie było. To były inne czasy, przed Internetem. Wiesz co to znaczyło dla umiejętności socjalnych? Kompletne dno dna. I trochę mi z tego zostało. Dlatego teraz miasto i to najlepiej dom w mieście. Wiem że drogo i nie dla każdego, ale to najlepszy kompromis. Dzieciom tego po prostu nie zrobię, co ja miałem za dzieciaka. Serio to naprawdę ma znaczenie. Kontakty społeczne są bardzo ważne. To kształtuje człowieka, charakter i całą gamę zalet, których nigdzie się nie wypracuje.

@hanja
rozumiem w 100%, bo jako dziecko i nastolatka mieszkałam na przedmieściach i wszędzie musieli wozić mnie rodzice: angielski, basen, tenis, korepetycje... dramat. Jako nastolatka nie mogłam spotykać się z rówieśnikami, bo nie miałam jak dojechać. Dlatego teraz mieszkam w samym centrum miasta, uraz pozostał

pamietam jak chodziłam na jakieś korki czy 2 x w tygodniu na tenis, to mama mnie zawoziła i czekała przez godzinę w samochodzie pod salą, bo nie opłacało się jej wracać do domu. Czasami były silne mrozy, czasami upały lub deszcz, a ona czekała. To były czasy jeszcze bez telefonów komórkowych, wiec nie było nawet jak zabić czasu. Dopiero z perspektywy czasu doceniam poświęcenie. Z drugiej strony nie pracowała zawodowo, wiec mogła sobie pozwolić na takie akcje.

Teraz mam znajomych miastowych, którzy wyprowadzają się na wieś i przedmieścia, a ja w duchu współczuje ich dzieciakom xD

dodam jeszcze, ze dziecko całkowicie inaczej postrzega odległości i dojeżdżanie nawet kilku czy kilkunastu kilometrów to już dla niego wyzwanie. Do dziś pamietam jak sama pierwszy raz jechałam autobusem :)

@dsomgi00
Jak tak czytam co tu niektórzy piszą to mi się śmiać chce. OP ma racje. Wieś strasznie ogranicza możliwości. A to co wy tu wypisujecie jakieś kluby, korepetycje czy środki komunikacji na wsi to niestety, ale nie istnieje. Większość tutaj ma chyba wyobrażenie wsi jako nowoczesne przedmieścia pod Warszawą. No niestety tak nie jest. Stereotypowa wieś wygląda tak, że jest na niej remiza, sklep abc i jedna ulica a wzdłuż niej domy. Nie ma nic do roboty. Piszę to co prawda jako mieszkaniec miasta wojewódzkiego od urodzenia, ale zjeździłem trochę Polski i wiem jak wieś wygląda. No i miałem znajomych w szkole średniej i teraz na studiach ze wsi i też mi opowiadają jak to jest. Brak klubów do poimprezowania, brak jakiegoś kina, restauracji, siłowni, basenu, czegokolwiek.

#dzieci #rodzicielstwo #rodzice #rodzina #logikarozowychpaskow #blackpill #nieruchomosci #samochody #childfree #wies #miasto
marcinpodlas8 - W nawiązaniu do mojego wczorajszego wpisu o tym, że ludzie przeprowad...

źródło: comment_1617086529n1rYgL8X2wp5phXFPqJhOT.jpg

Pobierz
  • 159
@marcinpodlas8: chwalić życie na wsi mogą tylko ci, co tam nigdy nie mieszkali i ci, którzy nie mają styczności z młodzieżą tam żyjącą. Pozdro rok w plecy bo nie ma dostępu do internetu stacjonarnego w okresie nauki zdalnej xD Pozdro problemy z komunikacją które prowadzą do tego że młodzież autentycznie robi sobie nocleg u znajomych bo inaczej nie mogą się nawet spotkać
@marcinpodlas8: Ja na egaminach na filmówkę miałam najbardziej przeje*bane i wyszły największe różnice między mną, a dzieciakami z miast. Mimo, że jeździłam do jakiegoś klubu filmowego w mieście obok 30 km w jedną stronę, to poziom tam oraz możliwości przygotowania się do egzaminów były marne. Za to dzieci z większych miast miały nawet konsultacje teczek z topowymi profesorami. Nie wspomnę już o pewności siebie i takiej pozytywnej bucie, jaką miały miastowe
@marcinpodlas8: są plusy życia na wsi, nie ma też co mówić, ze nie.

Ale dla rozwoju dziecka zagrożenia < plusy. Zagrożenia oczywiście też są, bo faktycznie łatwiej o trawkę, chlanie czy mordercę w Warszawie niż w Piździszewie xD
@marcinpodlas8: przypomniało mi się jeszcze na przykład ze jako dzieciak moim ogromnym marzeniem było zrobić maturę międzynarodowa ale gdzie tam w mieście 10k mieszkańców czy nawet większym 40k gdzie poszłam do liceum XD ale faktycznie, dojazdy jednak były najgorsze, bo można się przez internet dokształcać, ale to wracanie o 21 z imprezy gdzie impreza na jednym końcu miasta a autobus do tej dziury na drugim... teraz mieszkając w wojewódzkim mieście wychodzę
via Wykop Mobilny (Android)
  • 58
@marcinpodlas8: wychowałam się na wiosce i zasadniczo nie mogę się z niczym nie zgodzić. Do dzisiaj zasadniczo nie ma nic poza sklepem i pociągiem za pomocą którego można uciekać co godzinę między 4 a 22 xD

Można iść na spacer, oczywiście, żeby mnie ktoś poza podwórkiem się pozwolił szlajać, przecież droga wojewódzka, i rzeka, umrzesz i się utopisz, i takie tam.


Całe życie #!$%@? na ostatni pociąg, w ogóle #!$%@? na
@marcinpodlas8: Bardzo cenny wpis mireczku. Kiedys rozwazalem budowe domu pod miastem zamiast kupna mieszkania. Ale wlasnie ilosc tych wad zwiazanych z wychowanie potencjalnych dzieci etc to masakra. Mysle ze mimo wszystko kiedys wyprowadze sie za miasto, ale to pewnie bedzie na starosc. Najlepiej do jakiegos malego domku i na prawdziwe urokliwe zadupie bez brania pod uwage czestych dojazdow itd.
@marcinpodlas8: niektórzy mają taki sielankowy obraz wsi, że wioskę widzieli chyba tylko w Ranczu Wilkowyje albo jakimś U Pana Boga za piecem XD Wieś to gówno, wieś to patologia (mówię głównie o starych mieszkańcach, którzy mentalnie żyją w komunie), wieś to stracone szanse i marzenia. Nawet do znajomych wioskę obok nie dojedziesz na piwko, bo - może niektórych to zdziwi - na wsi nie ma pociągów, nie ma autobusów i jak