Wpis z mikrobloga

W ostatnich latach psychoterapia, szczególnie w większych miastach i wśród ludzi wykształconych, stała się niezwykle modna. Ludzie coraz częściej sięgają po różnego rodzaju zajęcia terapeutyczne, czy rozwojowe, których na rynku jest coraz więcej. Wystarczy chcieć i mieć trochę “grosza”. Pomagać sobie można poprzez – taniec, śpiew, grę na bębnach, haftowanie, malowanie, a przede wszystkim dzięki różnego rodzaju, sprowadzanym zwykle z zagranicy, technikom “rozwojowo-terapeutycznym” jak ustawienia hellingerowskie, huna, NLP, joga, szamanizm itp.

Nie jest moim zamierzeniem umniejszanie znaczenia tak wspaniałych dróg samorozwoju jakimi mogą być joga, szamanizm, lub którakolwiek z wymienionych. Chcę jednak zwrócić uwagę na to, że w kontekście pop-kultury handlu, w której jesteśmy zanurzeni, drogi te mogą łatwo stać się towarami, których za określoną sumę pieniędzy każdy może spróbować, posmakować, obejrzeć jak eksponat w interaktywnym muzeum, po czym gładko przejść do następnego i jeszcze do następnego. Taka turystyka duchowa nierzadko daje turyście poczucie “obeznania”, a czasem złudne wrażenie, że oto właśnie zagłębia się w zgromadzoną przez wieki mądrość świata i dzięki różnorodności obejrzanych dróg sam staje się mądrzejszy, bardziej świadomy niż – i tu jest największa pułapka – zacofana rodzina, zapracowani, nie zainteresowani psychologią znajomi, i cała nie warsztatowa, nie podróżująca w święte miejsca, nie pracująca nad sobą reszta.

Spędzając w ramach praktyk studenckich jakiś czas w ośrodku monarowskim, miałam okazję porozmawiać z ludźmi, którym od niedawna udawało się nie brać narkotyków, co dawało im poczucie nabycia całkiem nowej tożsamości – zwycięscy nad nałogiem. W dość zrozumiały w ich sytuacji sposób patrzyli z pogardą na swoich dawnych znajomych, którzy pozostawali w koszmarze uzależnienia, w większości podzielali też pogląd, że ci, którzy nie poszli drogą trzeźwości to, krótko mówiąc, nic nie warte “ścierwo”. Niestety spory procent leczących się do nałogu wraca, a ci którzy nie wracają zwykle znajdują sobie sens życia poza polaryzacją trzeźwy-nietrzeźwy, gdyż wolność od nałogu nie osadza się na nieustannym potępianiu tych, którym się nie udało.

Takie myślenie w opozycyjnych kategoriach my-oni, świadomi-nieświadomi, lepsi-gorsi jest typowe dla neofitów wszelkiej maści i jest z reguły dość nieszkodliwe jeśli trwa krótko, służy utwierdzeniu się w raz obranej drodze i wzmacnia zaangażowanie w pracę nad sobą. Wielu studentów pierwszych lat psychologii, uczestników szkoleń w ramach różnych szkół psychoterapii, czy po prostu ludzi, którzy pierwszy raz zetknęli się z jakąkolwiek drogą samorozwoju przechodzi taki etap fascynacji, na którym często stają się dość uciążliwi dla otoczenia, monotematyczni, z tendencją do zamykania się w hermetycznym kręgu “współuświadomionych” i widocznym obłędem w spojrzeniu. Bardzo często na takim etapie ludzie gromadzą dużą ilość wiedzy, stają się coraz bardziej kompetentni, by z czasem porzucić swój fanatyzm, czerpiąc z wyników wytężonej pracy tej początkowej fazy w dalszym podążaniu obraną drogą. Taki scenariusz brzmi rozsądnie i pozwala spojrzeć z wyrozumiałością na, szczególnie młodych, nowonawróconych.

Jednak w dobie psychoturystyki pojawia się problem fiksacji, zatrzymania się na tym początkowym stadium, co wynika w dużej mierze z bogactwa ofert i łatwości sięgnięcia po coraz to nowe atrakcje. Jak tylko minie faza “zakochania” i trzeba, jak w starym małżeństwie, po prostu zabrać się do roboty, pojawia się – jak dla znudzonego małżonka nowa koleżanka w pracy – kusząca alternatywa. Nie idzie mi w tańcu Zulusów? Przejdę się na jogę. Asany się powtarzają, są nudne i nie dają pożądanych efektów (mimo prób nie staję na głowie bez oparcia)? Spróbuję śpiewu tradycyjnego Ukrainy. Głos mi się nie chce odpowiednio otworzyć mimo tygodniowych warsztatów na łonie natury z profesjonalistami? To może dam się okadzić szałwią i wypocę problemy w szałasie pary. Albo posiedzę trochę na macie w zendo. Albo polepię w glinie. Albo powalę w afrykański bęben...
https://www.latarnia-morska.eu/en/eseje-i-szkice/841-lepe-uliczki-samorozwoju-czyli-przeduony-syndrom-neofity


#psychologia #psychoterapia #szamanizm
s.....t - W ostatnich latach psychoterapia, szczególnie w większych miastach i wśród ...

źródło: comment_1659544347ADC0FB3vJ3vgffzwwEAKXJ.jpg

Pobierz
  • 1
@srednibrat: Zgodzę się z Tobą, obecnie drogi samorozwoju, rozwoju duchowego i tym podobne traktowane są nie jak droga a jak produkt, jak grzyby po deszczu wyrastają ludzie jakoś obeznani z tematem oferujący za setki złotych kursy, nagrania medytacyjne, kursy świadomego snu czy eksterioryzacji za ciężkie pieniądze, kursanci nie podchodzą do tego w kwestii rozwoju tylko o Mindfulness słyszałem że modne, o świadomy sen słyszałem że można latać i uprawiać seks (i