Wpis z mikrobloga

„Inwazja porywaczy ciał” to klasyczna już pozycja literatury popularnej, autorstwa Jacka Finneya (1911-1995). Początkowo ukazała się jako powieść w odcinkach w tygodniku „Collier’s” w listopadzie i grudniu 1954 r., w 1955 r. doczekała się wydania książkowego, a już rok później legendarnej ekranizacji w reż. Dona Siegla. Do tej pory powieść doczekała się jeszcze trzech ekranizacji (1978, 1993 oraz 2007 r.), z których obraz z 1978 r. w reż. Philipa Kaufmana z Donaldem Sutherlandem w roli głównej, w mojej skromnej opinii przewyższa nie tylko film Siegla, ale również materiał źródłowy. Nie da się również nie wspomnieć o jej wyraźnej inspiracji przy filmie „Oni” („The Faculty”) Roberta Rodrigueza z 1998 r.

Akcja powieści rozgrywa się w zdawałoby się idyllicznym kaliforniskim miasteczku Mill Valley, gdzie miejscowy lekarz Miles Bennell, mimowolnie odkrywa, że mieszkańcy miasteczka zostają powoli podmieniani na swoje niemal idealne kopie. Niemal, bo można je rozpoznać po specyficznym braku emocji, bynajmniej nie oznacza to, że poruszają się jak bezwolne zombie, co to to nie. Kopie mogą naśladować ludzkie zachowania, ale brak jest im zrozumienia owych stanów emocjonalnych, są w istocie rzeczy obojętne i odtwórcze. Jak się okazuje nie tylko Bennel podejrzewa, że coś wisi w powietrzu. Wraz z grupką przyjaciół lekarz postanawia stawić czoła nieznanemu niebezpieczeństwu…

Książka to zdecydowany „page turner” z interesującą akcją i rozwiązaniami. Finney ma dobre tempo, które w trakcie czytania odciąga uwagę od pewnych niedociągnięć powieści. Co ciekawe motyw podmiany osobowości czy też kontroli był obecny w literaturze popularnej w l. 50-tych dwudziestego wieku już wcześniej, by wspomnieć tylko „Władców marionetek” Roberta A. Heinleina z 1951 r. W przeciwieństwie jednak do powieści Heinleina Finney napisał w sumie powieść psychologiczną z motywem science fiction, a nie powieść science fiction z motywem psychologicznym. Swoje zrobiło też wydanie jej pierwotnie w ogólnodostępnym amerykańskim tygodniku, przez co zapoznała się z nią tylko grupa odbiorców literatury sf, ale też „przeciętny Joe”, jak również wstrzelenie się w ówczesne nastroje społeczne. Bynajmniej nie mam tutaj na myśli owej często przypisywanej Finneyowi zimnowojennej otoczki, gdzie kopie ludzie z Mill Valey = komuniści itp. Autor uchwycił bowiem w książce rosnące zainteresowanie psychologią i psychiatrą, względnie nowymi naukami, które wciąż dynamicznie rozwijają się w naszych czasach. To właśnie tzw. zespół Capgrasa – rzadko występujące zaburzenie psychiczne polegające na przekonaniu chorego, że jego partner lub inni członkowie rodziny zostali zamienieni na identycznie wyglądające, obce osoby, posłużył za pomysł wyjściowy historii, przybranej później o bardziej sensacyjne elementy.

Książka, pomimo nieco sztampowego zakończenia deus ex machina, do tej pory stanowi wdzięczny materiał do interpretacji, o czym świadczy posłowie Rafała Nawrockiego do jej najnowszego wydania. Co ciekawe Finney w 1978 w związku z premierą filmu Kaufmana dokonał lekkiej aktualizacji akcji poprzez umiejscowienie jej w 1976 r., na jej kartach pojawia się nawet wzmianka o prezydencie Carterze. Niemniej z treści i sposobu narracji widać, że autor opisuje lata 50-te, taka mała ciekawostka.

W Polsce powieść ukazała się do tej pory trzykrotnie, w 1993 nakładem wydawnictwa PiK oraz w 2018 i 2023 r. nakładem wydawnictwa Vesper (ostatnie wydanie w twardej oprawie).

#sheckleyrecenzuje #ksiazki #sciencefiction #recenzja
Sheckley2 - „Inwazja porywaczy ciał” to klasyczna już pozycja literatury popularnej, ...

źródło: inwazja-porywaczy-cial

Pobierz