Wpis z mikrobloga

Kupić auto czy się wstrzymać?

Przeciw:

1. Mieszkam w mieście i na co dzień samochód jest zbędny:
a) do biura jeżdżę rowerem
b) sklepy mam do 5 minut pieszo
c) prawie wszędzie da się dojechać MPK
d) od niedawna alternatywą dla MPK są hulajnogi
e) nie muszę szukać miejsca do zaparkowania

2. Utrzymanie samochodu generuje koszty.

3. Obecnie mieszkam w PRL-u i auto musiałoby stać na zewnątrz, a okoliczne parkingi są zawalone.

4. Mają wejść nowe podatki za posiadanie auta spalinowego.

5. Jeśli kupię gruza, to więcej czasu spędzi u mechanika niż będę nim jeździł.

Za:

1. Czasem trzeba pojechać gdzieś dalej. Okazuje się, że:
a) nie ma wygodnego połączenia (zazwyczaj)
b) nie ma wcale połączenia (często)
c) połączenie jest zawodne (o tym niżej)

2. Niezależność od innych, w tym (wszystkie opcje są zawodne):
a) od komunikacji publicznej, na której nie można polegać
b) od żebrania od innych osób, żeby cię wzięli ze sprzętem
c) od sharingów, taksówek i wszelkich innych płatnych usług

3. Jedziesz, kiedy chcesz, a nie musisz dostosować się do rozkładu jazdy.

4. Zazwyczaj jest szybciej niż komunikacją publiczną i dojeżdżasz do celu.

5. Dojazd do miejsc, gdzie nic nie dojeżdża (dla mnie najważniejszy powód):
a) wydarzenia / koncerty / imprezy (czasami)
b) imprezy sportowe / maratony (bardzo często)
c) wiele okazji, o których nie pamiętam

Motywy:

Na co dzień nie potrzebuję auta i nie wiem, gdzie bym nim jeździł. Co innego, gdybym mieszkał na wsi lub na przedmieściach. Ale w mieście nie ma potrzeby posiadania auta, zwłaszcza jeśli jesteś singlem.

Imprezy, wydarzenia, koncerty, atrakcje, obiekty, z wielu rzeczy rezygnowałem, bo nie będzie czym wrócić lub nie było czym dojechać, że już nie pamiętam, ile takich okazji dokładnie było, gdzie, co i kiedy.

Chodzi o coś więcej.

Od kilku lat jeżdżę maratony MTB. Brak auta uniemożliwia dojazd do wielu miejscówek.

Auto bardziej było potrzebne w latach 2016-2020 za czasów Cyklokarpat. Dużo było maratonów na Podkarpaciu, a tutaj sieć kolejowa jest słabo rozwinięta. Musiałeś polegać na innych. No i było tak, że się umawiasz, czekasz, po godzinie dostajesz wiadomość, że auto się zepsuło i cię nie wezmą. Pociągu nie ma, tzn. stacja jest, ale tory rozebrali. Wracasz do domu.

Cyklokarpaty upadły, więc trzeba jeździć dalej, najczęściej w góry.

Opiszę doświadczenia z zeszłych lat:

Podhale 1
Połączenie z przesiadką. 40 min opóźnienia. Drugi pociąg. Cofka do Płaszowa, bo linie trakcyjne zerwało i musimy zmienić tor. Udaje się zdążyć odebrać pakiet startowy. 20 minut rowerkiem po ciemku i jestem na miejscu. Kolejnego dnia w drodze do stacji w Poroninie dopada mnie ulewa i przemoknięty wsiadam w pociąg do Krakowa. Pominę inne przygody.

Podhale 2
Chcę pojechać taniej, więc biorę tańszy nocleg daleko od ronda. Zamiast IC jest regio, które jedzie w żółwim tempie i tłucze się niemiłosiernie po nieremontowanych od dawna torach. Pomimo protestów organizatorzy skrócili czas pracy biura zawodów. No trudno, odbiorę jutro. Jak przystało na poważnego medialnego organizatora, na miejscu nawet nie ma depozytu.

Rzyki
Wstajesz rano i pędzisz na pociąg o 5:30. Potem czekasz na dworcu 2h i wsiadasz w kolejny, który cię dowiezie. Ostatecznie po powrocie późno w nocy zasypiasz na pociąg i korzystasz ze sharcaringu. Bulisz słono, ale dojeżdżasz 2x szybciej.

Beskidy na Śląsku
Wstajesz rano i pędzisz na pociąg o 5:30. Zapominasz plecaka i nie możesz się wrócić. Nie masz dokumentów (bilet kupiony w necie jest ważny tylko z dokumentem tożsamości), nie masz prowiantu, nie masz narzędzi, tylko masz rower z przypiętym już numerem startowym i jakieś 100 zł na bilet powrotny. Przesiadka w Katowicach. Wsiadasz. Konduktor się drze, bo cały skład zawalony rowerami. Na kolejnych stacjach 10-20 osób z rowerem i nikogo już nie wpuszczają. 30 minut opóźnienia. Zdążasz na start, ale jesteś totalnie opadnięty z sił. Ze wszystkich podróżnych tylko ty jedziesz na maraton (bo pozostali mają auta), a reszta jedzie pośmigać na trasach zjazdowych w bikeparkach. Ostatnio to popularna rozrywka.

Podsumowując:

1. Pociąg jest wygodną opcją, jeśli masz szybkie i bezpośrednie połączenie od A do B.
2. Pociąg może się spóźnić i zwłaszcza z przesiadką uprawiasz hazard.
3. Pociąg może cię nie wziąć, nawet IC z biletem na rower.

A czy carsharing jest alternatywą? Okazuje się, że niekoniecznie, bo:

1. Jest to bardzo droga opcja i powinna być stosowana tylko awaryjnie.
2. Wszystkie auta w twoim mieście mogą być wynajęte.
3. Operator może wycofać usługę z twojego miasta.
4. Auto będzie odmawiać posłuszeństwa.
5. Jednak wstyd zajeżdżać carsharingowym autem.

W tym roku
Najczęściej mam pociąg na styk, gdzie 20-30 km muszę pokonać rowerem. Do kilku miejscówek nie ma pociągu o odpowiedniej godzinie. Zatem muszę zrezygnować lub umówić się z kimś, a z tym coraz trudniej, bo ludzie stają się samolubami.

Inne opcje to:

1. Nocleg - raz czy dwa można sobie pozwolić (w górach, gdzie jest przechowalnia sprzętu sportowego)
2. Dojechać pół trasy pociągiem i dogadać się z kimś, by cię wziął (ale o to coraz trudniej).
3. Dojechać pół trasy pociągiem i zamiast się przesiadać, to wziąć carsharing (też drogo).

Przykład:
- wsiadasz w pociąg o 5:30 rano
- przesiadasz się na drugi pociąg
- masz jeszcze 20 km do przejechania rowerem i może zdążysz na styk
- czyli spędzasz 4h w pociągu i gonisz do biura zawodów
- a samochodem dojedziesz do celu w 2h

Przykład:
- wsiadasz w pociąg o 5:30 rano
- przesiadasz się na drugi pociąg
- dojeżdżasz do miejscowości na styk
- ale miasteczko zawodów jest 10 km dalej mocno pod górkę!
- rezerwujesz hotel, ale ostatecznie i tak nie jedziesz, bo nie ma czym

Zakup auta
Tak więc czy kupować auto tylko po to, by jeździć na imprezy sportowe? Bo w sumie to do czego więcej mi potrzebne? Chyba że dopiero jak kupię, to odkryję inne zastosowania. Czy ktoś tutaj miał podobny dylemat?

A jeśli kupić, to co?
Chciałem przejść na B2B, aby móc wziąć coś na leasing, ale podobno to już nieopłacalne. Wciąż siedzę na UOP. Równie dobrze mogę kupić auto za gotówkę i nie być uwiązany zobowiązaniem kredytowym.

Moje doświadczenie za kółkiem (po 10 latach przerwy) to tylko carsharingowe Toyota C-HR oraz Renault Clio.

U mnie w robocie jest "zastaw się, a postaw się". Byle czym pod biuro nie podjeżdżaj i nie chwal się.

Pod biurem same wypasione fury. W sumie to dobrze, że zdalna jest. Miałem problemy przez to, że jeździłem rowerem, bo mnie nie stać na autobus, a wszyscy (nawet studiująca młodzież) przyjeżdżali samochodami.

Jak się kupuje auto, to trzeba zgłaszać do US? Ja nie 0ski.

Edit: nie polajkowaliście posta z postanowieniem niepisania na nocnej i znów piszę. Ech, nie idę spać, tylko śmigam do biura.

#wysryw #przemysleniazdupy #zakupauta #przegryw
  • 64
  • Odpowiedz
Nie spodziewałem się, że wpis wyląduje w gorących. Tak na szybko skomentuję.

Jezdzilem duzo autokarami, autobusami, pociagami, samolotami i juz mnie to zmeczylo


@bord0: Za studbazy co tydzień jeździłem autobusami, busami, pociągami i też mnie to zmęczyło. Często to była jazda w ścisku, gdzie ludzi traktowano jak bydło. Obecnie pozostało niewiele połączeń. O upadku komunikacji będzie kolejny wpis.

to najpewniej Cię na nie nie stać


@polski_chinczyk_kek: Jeśli to jest "idę
  • Odpowiedz
@SendMeAnAngel: żebyś się nie zdziwił jak za OC zaśpiewają 500 zł, ale razy trzy. Natomiast ty podchodzisz do auta w zły sposób - na zakupie i eksploatacji samochodu nigdy nie wyjdziesz na zero. Jest to studnia bez dna, raz głęboka, a raz płytka. Płacisz za komfort, za niezależność. Gruza za 15k zajeździsz na śmierć i nie będzie szkoda, jak go gdzieś umorusasz rowerem czy poobijasz.

Po pierwsze, kto obecnie płaci gotówką
  • Odpowiedz
@siedze_w_robocopie: ciekawe ile cena sprzedaży obniży koszt, bo póki co jest 1zł/km. Ludzi mówią, że auto prywatne oszczędza czas ale w posiadaniu auta jest masa czasu na buszowaniu po forum, wizytach u mechanika, awarie na drodze... no i dodatkowy koszt to mogą być mandaty ( ͡º ͜ʖ͡º)
  • Odpowiedz