Aktywne Wpisy
Pytanie do #rozowepaski ale może i nie tylko. Potrzebuję porad i opinii.
Jestem z dziewczyną blisko 4 lata. Ona obecnie 22lvl. Problem jest taki że od może 3 miesięcy seks to jest mityczna rzecz której doświadczam może co jakiś czas. Dziewczyna sama stwierdziła że ma od dłuższego czasu tak niskie libido że może seks dla niej nie istnieć. Także no jeśli ja nie inicjuje- a raczej naciskam, narzucam się- to nie ma
Jestem z dziewczyną blisko 4 lata. Ona obecnie 22lvl. Problem jest taki że od może 3 miesięcy seks to jest mityczna rzecz której doświadczam może co jakiś czas. Dziewczyna sama stwierdziła że ma od dłuższego czasu tak niskie libido że może seks dla niej nie istnieć. Także no jeśli ja nie inicjuje- a raczej naciskam, narzucam się- to nie ma
dr3vil +13
Cierpienie w życiu jest powszechne, 80% ludzi ma większe lub mniejsze problemy lub stresy, może top 20% najbogatszych, najładniejszych, najdynamiczniejszych ma dobre życie, ale i tak nie zawsze. Przy czym niektórzy z nas cierpią bardziej niż powinni.
Nasza kultura uczy nas, że najważniejszy jest komfort i przyjemność. Unikamy cierpienia jako czegoś jednoznacznie negatywnego.
Przeczytałem gdzieś kiedyś takie równanie: suffering = pain * resistance.
Czyli im bardziej opieramy się bólowi (lub złym emocjom) tym bardziej cierpimy.
Tylko jak zaakceptować w życiu coś co jest wyraźnie nieprzyjemne?
Trzeba znaleźć sens i cel swojego cierpienia. Ja wiem łatwo mówić, poza tym każdy jest inny i co pomoże jednej osobie, na inną w ogóle nie zadziała.
Dlatego nie mam złotej porady - mogę jedynie zasugerować poczytanie filozofii (Nietsche, starożytni filozofowie) lub o religii. Najważniejsze żeby szukać.
Jak znajdziecie sens swojego cierpienia to te emocje przestaną być aż tak destruktywne, a staną się drogą do jakiegoś wyższego celu i łatwiej będzie to wszystko znieść.
Żeby podać przykład z życia wzięty - ojciec pracuje w kołchozie, ale widzi cel tej pracy - aby dzieci miały dobrą przyszłość i dzięki temu łatwiej mu znieść ciężkie warunki pracy. Znowu podobna osoba, samotnik, gdy pracuje w tym samym kołchozie jedynie by mieć na piwo może sobie nie dać rady z tymi ciężkimi warunkami.
#depresja #medytacja
ja długo medytowałem nie widząc żadnych postępów, dopiero po długim czasie nauczyłem się jak to robić żeby widzieć efekty
@Kotdog tak to też jest metoda, ale bym powiedział dobra dla średnio-zaawansowanych, podczas spaceru jest dużo rozpraszaczy, aby złapać absolutne podstawy mi dobrze się medytowało samemu w domu, w ciszy, bezruchu
jeśli chodzi o zdobycie podstaw "awerness" polecam książkę "The mind illuminated" Johna Yatesa, masz tam szczegółowo opisane podstawy i opisane wszystkie 10 poziomów medytacji i jak wejść na każdy kolejny (aż do stanów spokoju, radości, błogości), gruba książka, ale wyczerpuje temat
dodatkowo jest taka bardziej "naukowa" bez religijnej otoczki, więc