Wpis z mikrobloga

Kolejna część, czyli jakoś się trzymam. Pierwszą można znaleźć tutaj, a drugą tutaj.

Tym razem więcej gadania niż konkretów, więc bez tl;dr bo byłoby to i tak bez sensu. Będzie trochę depresyjnie.

Przeczytałem w końcu “a million little pieces”. Nie polecam rzucającym picie. Po kilkudziesięciu stronach myślałem, że nie dam rady, bo to było tak, jakby to wszystko się znowu działo. Jakbym tam był i przeżywał to jeszcze raz.

Each wrenching ejection burns my throat and sends a sharp pain through my chest and makes me feel as if I'm choking. It makes me feel as if I'm choking and I almost wish I was because then it would stop. I just want it to stop.

The sickness ends and I sit down on the floor and I lean back against the front of the toilet. Waves of emotion begin streaming through me and I can feel the welling of tears. Everything that I know and that I am and everything that I've done begins flashing in front of my eyes. My past, my present, my future. My friends, my enemies, my friends who became enemies. Where I've lived, where I've been, what I've seen, what I've done. What I've ruined and destroyed.

I start to cry.


Wrzucam ten fragment dlatego, że dokładnie tak się czułem następnego dnia po moim ostatnim maratonie. Obiecywałem sobie że do tego nie wrócę, a czytając tę książkę wróciłem i nie było to nic fajnego.

Wiem że w Stanach niemałe poruszenie wywołało to, że Frey tam trochę naściemniał, ale to zupełnie bez znaczenia. Ludzie mają z tym problem, bo po prostu nic nie rozumieją. Myśleli że to wszystko po to, żeby książka się lepiej sprzedała, a to nieprawda.

Mnie to nie rusza. Nie musiałem nawet sprawdzać które fragmenty są nieprawdziwe, bo od początku to wiedziałem. Znam wszystkie kłamstwa Freya, bo znam też swoje i wiem skąd się biorą. Nie umiemy sobie poradzić z tym, że w wielu sytuacjach zachowaliśmy się inaczej niż byśmy chcieli, że niektóre rzeczy, które się wydarzyły potoczyły się inaczej niż byśmy chcieli, że nasz świat nie jest taki jak byśmy chcieli, i że sami nie jesteśmy takimi ludźmi jakimi chcielibyśmy być. Że nie ma przy nas osób, których potrzebujemy.
Dlatego w swoich historiach kreujemy się na lepszych i twardszych, kreujemy sobie ludzi, którzy nas rozumieją i świat, który działa na naszych zasadach. Bo tacy chcemy być i taki świat chcemy mieć wokół siebie. Skoro go nie mamy, to tworzymy go sami.

Fake it till you make it.

Trochę to śmieszne, ale poprzez samo kreowanie się na lepszych po pewnym czasie faktycznie stajemy się lepsi. Opowiadamy różne kłamstwa i nagle zdajemy sobie sprawę, że przestały być kłamstwami.

Albo po prostu zakłamaliśmy rzeczywistość do tego stopnia, że sami w swoje kłamstwa uwierzyliśmy.

To i tak bez znaczenia, bo przecież zawsze chodziło tylko o mnie. Nawet jeśli akceptowalną rzeczywistość wykreuję jedynie w swoim własnym świecie, to wszystko jest w porządku, bo nic innego się nie liczy. Lubię mówić, że jak coś opowiadam, to dlatego, że ludzie chcą słuchać. Że ktoś się z tym identyfikuje, że może komuś to pomaga. Frey też się tak tłumaczył. Że chodziło o przesłanie, że daje ludziom nadzieję, podobno coś nawet #!$%@?ł o “wartości terapeutycznej książki". Bullshit. To jest właśnie część kreacji. Próba wmówienia sobie, że nie jestem egoistą, że przejmuję się innymi, bo pewnie chciałbym, żeby tak właśnie było. To wszystko kłamstwa. Zawsze chodzi tylko o mnie.

Strasznie zboczyłem z tematu. Nie o tym miał być ten wpis, o Freyu chciałem tylko wspomnieć, ale skoro już się uzewnętrzniamy, to niech zostanie jak jest. Przechodzę do właściwego apdejtu.

Kilka dni temu minęło pół roku odkąd nie pije. Ostatni miesiąc był trudniejszy niż wcześniejsze, pewnie dlatego powyższe akapity brzmią tak depresyjnie.

Suma nałogów zawsze jest stała. An addict needs fuel. Ja alkohol zamieniłem na treningi, a że jakoś na początku lutego naderwałem sobie lekko mięsień to teraz jest ciężko. W pewnym momencie znów zacząłem palić (ogólnie rzuciłem 4 lata temu, choć przez ten czas często paliłem do alkoholu), ale po dwóch tygodniach popatrzyłem na siebie w lustrze, sprzedałem sobie mentalną lepę na pysk i się ogarnąłem. Aktualnie nałogowo oglądam seriale i jakoś sobie radzę, choć od miesiąca mam potężny zjazd emocjonalny i nie chce mi się kompletnie nic.

Teraz się dodatkowo rozchorowałem i mam już wszystkiego trochę dosyć. Chciałbym się odciąć, uciec gdzieś, a nie mogę nawet wyjść z domu. To jest właśnie taki moment w którym kiedyś bym się napił. Teraz tylko siedzę, #!$%@? się na cały świat, i robię wpis na mirko żeby się czymś zająć. Mam ochotę coś zniszczyć, zrobić coś czego nie powinienem, coś czego będę żałował. Nie robię tego i im bardziej świadomy tego nierobienia jestem, tym lepiej się czuję. Jestem wściekły, ale niepoddawanie się swojej wściekłości sprawia, że staje się mniej wściekły. Ciężko mi to wyrazić. Chyba jestem aktualnie definicją słowa “ambiwalentny”.

O dziewczynach tym razem ani słowa, bo nic nowego się nie dzieje. Postanowiłem nie dodawać nic do swojego życia, dopóki nie ogarnę tego co już w nim jest.

Ogólnie to trzymam się. Czuję się dobrze, choć jest mi źle i piszę wszystko, co przychodzi mi do głowy, bo nie wiem co innego mógłbym zrobić.

Ten wpis to prawdopodobnie najbardziej nieskładna i pozbawiona puenty rzecz jaką kiedykolwiek napisałem.

Ostatnio dowiedziałem się że przez mirkolisty mogę sobie wołać plusujących, więc zawołam jednorazowo ludzi z dwóch poprzednich wpisów - kolejne będę tagował, powiedzmy #salieriniepije, więc jeśli ktoś jest zainteresowany apdejtami to niech sobie po prostu subnie.

Trzymajcie się, salut.

#alkoholizm #przemyslenia ##!$%@? trochę #ksiazki jakby kogoś Frey interesował, i otaguje się znowu #wygryw, mimo że czuję się jakbym przegrywał. Wiecie, fake it till you make it.
  • 25
@Salieri_: Tak już jest w życiu, że zawsze przychodzi jakiś gorszy moment. Ale to minie. Ważne, żeby się nie poddawać. Czasami trzeba gdzieś wylać to, co leży na wątrobie.
Dobrze, że już tyle nie pijesz. Życzę Ci kolejnych miesięcy w trzeźwości. Trzymaj się i jeżeli coś się będzie działo, to pisz.
@Salieri_: miałem na PM, ale piszę tu.
Nie chcę się Tobie narzucać, jeśli to tak odbierzesz, daj cynk a spadam.
Nie myślałeś może o terapii, pomocy psychoterapeuty? Ja wiem, że to się wydaje obciachowe, że temat wydaje się wstydliwy jeśli obracasz się/mieszkasz w małej społeczności. Nie musi to być terapia zamknięta, możesz udać się do poradni na jednorazową rozmowę z terapeutą, wyjaśni Ci na czym polega proces trzeźwienia. Teraz po odstawieniu
@wygibus: Jak już wspominałem w którymś wpisie, nie alienuje się specjalnie od znajomych, generalnie relacje ze wszystkimi mam takie jak wcześniej. Nawet imprez z alkoholem specjalnie nie unikam - unikam tylko tych, gdzie alkohol jest jedynym celem spotkania. Kilka tygodni temu okazało się, że jestem nawet w stanie tańczyć na trzeźwo ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Nie myślałeś może o terapii, pomocy psychoterapeuty?


Nie myślałem. To znaczy myślałem,