Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Dwa dni temu miałem kłótnię z rodzicami. Jak zwykle "ja" w stylu defensywnym, więc 2 na 1 próbują mnie zakrzyczeć, że mają żal, że mają jakieś wytyczne, że mam zmienić swoje życiowe decyzje, że skończyłem dobre studia i nie widzą efektów... to wszystko zapakowane w roszczeniowość, bo na co dzień nie ma grosza zainteresowania tym co robię ale jak przyjdzie czas kłótni to pojawia się te "zadowolenie" kiedy pod presją tłumaczę co robiłem ostatnio i do czego zmierzam, przekładany z wyrzutami i rozdrapywaniem ran ze strony rodziców.

Każda większa kłótnia jest dla mnie destrukcyjna, tym bardziej że "po" jest oczekiwanie że to ja jestem winny "że się nie odzywam"... tyle że jak patrzę tak już wyprany z emocji to z ich strony nie ma żadnej inicjatywy czy przeprosin... albo się przyzwyczaili że mi przejdzie i znowu mogą za tydzień mnie #!$%@?ć, bo przecież "mają rację".

U siebie za każdym razem coraz większe zobojętnienie, czasem myślę że chyba zaczynam ich nienawidzić głównie za to że nie mogę z nimi po prostu porozmawiać bez ryzyka że przerodzi się to w kłótnię, że nie mogę po prostu siąść obok i zacząć mówić co "tam u mnie", "jakie postępy", bez przejścia w pretensjonalne "mówiliśmy że tak będzie".

Każdy wie że z rodzicami jest trudniej, jakby byli częścią mnie i to mnie strasznie boli, nie nawidzę tego braku empatii. Czasem próbuję powiedzieć co czuję w takiej kłótni i jak na mnie działa, pewnie zgadniecie co dostaję "idź się lecz" i odpowiedź ogniem co im zawiniłem... więc tak jestem wychowany na człowieka który nie może przypomnieć rodzicom że ma uczucia.

Tym razem postanowiłem że ten efekt "po" to będzie ich problem i niech sami się starają. Od paru dni robię jakąś kotwicę na toksyczne relacje z rodzicami, bo nie wiem jeszcze jak to zebrać i nazwać, może już po miesiącu ich wyproszę z mojej głowy i dam im odejść z mojego życia, oziębłość z ich strony mi to ułatwia nawet jak to piszę.

Ktoś pomyśli pewnie "patologia" ale nie macie szans tego zobaczyć, ani nawet wyczytać z życiorysów, tak jest tylko w zaciszu domowym, do tego większa część pewnie w mojej głowie.

#rodzina #psychologia #oswiadczenie #gorzkiezale #zalesie #feels

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: sokytsinolop
  • 27
@AnonimoweMirkoWyznania: Niby jest się dorosłą osobą, ale gorzkie słowa od rodziców bardzo bolą, ich brak zainteresowania czy jakiejś przyjaźni. Wiem co mówię, z moimi rozmowa to przepytanka, co u mnie, jak oceny (studbaza here) i jakie mam plany. Jak powiem, to matka mi je niszczy. Mówi że bez sensu, lepiej było to zrobić, tamto, to co ja chcę i o czym marzę nie jest istotne. Tylko żeby ona miała rację. #!$%@?,
@AnonimoweMirkoWyznania: masz ten sam typ rodziców co ja. blisko mi do 40stki, mam dwójkę dzieci, mocno ustawione życie, mamy z żoną dobre prace gdzie super zarabiamy, mieszkamy prawie 200km od nich - to prawie każde spotkanie gdy wpadam do nich na niedzielny obiad kończy się podobnie - wysł#!$%@?ę jak to mi beznadziejnie idzie w życiu i jak się na niczym nie znam - i za każdym razem wychodzę tak samo poobijany
@cube: odetnij się na pół roku lub rok, przestań jeździć, utrzymuj jedynie kontakt telefoniczny, ale pytania "czemu nie przyjeżdżasz" zbywaj. Po tym czasie wróć do wizyt, nastawienie powinno się zmienić. Trudno będzie wytrwać, ale czasem trzeba.
@AnonimoweMirkoWyznania: Ja tylko dorzucę podobną cegiełkę w twojej kwestii. Jeżeli masz okazję to odetnij się od swoich rodziców, inaczej toksyczne relacje tylko bardziej pogłębią twój ból, będziesz naprawdę #!$%@? się męczył, a i wtedy nie będze. To ci tylko będzie podcinać "mentalne skrzydła".

Bo wątpię, żeby to wynikało z tylko z tego, że są niezadowoleni z twoich decyzji. Podejrzewam, że sami są dosyć sfustrowani i muszą to na kimś wyładowywać.