Wpis z mikrobloga

Jechałem dzisiaj rowerem w okolicach szkoły bankowej. I tak mijając kolejne dziesiątki aut zacząłem się zastanawiać czy to jest normalne. Otóż jako osoba która nie zarabia jak programista 15k, ale jednak trzyma się powyżej tej średniej już dawno temu uznałem że niezbyt mniej stać na auto, czy kredyt. Krótkie wyjaśnienie

1) Kredyt - niby można kupić mieszkanie i potem co najwyżej je wynajmować, ale jest to lekki problem psychologiczny, bo co słyszę osoby które miały taki zamysł, po remoncie/kupnie kończą na tym że tam mieszkają, nawet jak #!$%@? im się dojeżdza do pracy - ot ich więc mieszkają. Rozumiem ten problem całkowicie i to normalne. Do tego dochodzi kwestie kontroli, sprawdzania, rozliczeń (wiem że 5 minut miesięcznie) i ogólnie zawsze minimum stresu. A zamieszkanie na swoim to maksymalne ograniczenie się w rozwoju i zyskach. Możliwość zmiany miejsca zamieszkania oznacza możliwość przyjmowania najlepszych ofert pracy, a jednocześnie miejsca zamieszkania blisko pracy tym samym tracąc minimum czasu na dojazdy co poprawia zysk ejszcze bardziej - czas to pieniądz, dojazd do pracy trzeba wliczać w pensje. Ale nie o tym chciałem pisać.

2) Auto - to jest dla mnie najciekawsze. Nie stać mnie na auto. Ale nie dlatego że mnie faktycznie nie stać, ale bardziej w ten sam sposób że nie stać mnie na tanie rzeczy i marne jedzenie. Jest to jeden z najgorszych środków transportu w mieście. Czas dojazdu do pracy czy gdziekolwiek jest astronomiczny - korki wszędzie, pół miasta #!$%@?. I nie stać mnie by marnować czas w korkach. Mogę go wykorzystać lepiej - czy w pracy, czy na wakacje, czy w domu przy kompie popijając piwko. Czas to pieniądz, a powtarzam się nie bez powodu. Od pewnego już czasu wszystko przeliczam na czas, a ten proporcjonalnie do moich zarobków (a kiedyś była to pewna ustalona kwota). Efekt jest taki że zamawiam wszystko co się da - zakupy ze sklepów jak lidl, zakupy ze sklepów we wrocku nawet blisko mnie itd. Bo zwyczajnie jak raz coś zamówiłem i pojechałem to odebrać zmarnowałem godzinę. Taniej byłoby mi to zamówić. Prawda jest taka że z takim podejście bardzo zmieniłem swoje przyzwyczajenia - mam więcej czasu dla siebie, na wyjazdy na wszystko, jednocześnie nie czuję się źle czasem popracując trochę dłużej, bo godzina dodatkowa w pracy to często 2-3 godziny zaoszczędzone bo stać mnie będzie na wysyłki zamiast odbiory własne. Prawda jest jednak taka że największy zysk to #rower. Ilość czasu którą oszczędzam jest astronomicznie duża. Nie będę tutaj wdawał się w dyskusje jak kto jeździ rowerem - rower jest kontrowersyjny ale bywa. Tak czy siak, wsiadam rano na rower, 15 minut później jestem w pracy. Autobusem potrzebuję od wyjścia z domu około 35 minut. Autem około 20 minut. Z czego powrót - rowerem 15 minut, autobusem 50 minut, autem 60 minut. Jak jeszcze chce zrobić przystanek na np siłownię to powrót autem może wynieść do 90 minut tak samo autobusem, rowerem 17.
To za duże oszczędności w czasie by było mnie stać na auto. Jako że wszystko zamawiam nie potrzebuje auta by jeździć do sklepów po duże zakupy, po małe jak ciuchy - rowerem (choć te kupuje i tak przez neta, póki co mam 100% skuteczności i nic nie odesłałem a kupowałem już wszystko wielokrotnie). Warto wliczyć też koszt samego auta, amortyzację, ubezpieczenie i benzynę. To są duże koszty. Koszty które mogę przeznaczyć znowu - na coś fajnego, coś co usprawni mi życie, na wakacje itd.
Oczywiście rower to nie odpowiedź na wszystko - czasami auto to konieczność. Rozumiem to bardzo dobrze, sam o tym wiem. Daleka droga do pracy, choroby itd. Mimo tego bezproblemowo jestem w stanie jeździć w deszczu, śniegu i każdej porze roku i dnia. Zero problemów - kwestia zainwestowania choćby w ciuchy, inwestycja która zwraca się po miesiącu zrezygnowania z auta. Niektórzy mówią że nie ma dobrych ścieżek rowerowych - bzdura. Zawsze można nadrobić kilometr czy dwa, a rowerem to kilka minut, a jako pełnoprawny uczestnik ruchu, naprawdę droga musi być tragiczna by nie dało się nią jechać. A jak trzeba - zainwestować w rower więcej niż 50 zł i dobrze dopompować opony i magicznie problemy znikają dosyć często. Przejeździłem cały #wroclaw wielokrotnie i nie było miejsca do którego nie dojechałem i to bez problemów. W każdym dużym mieście tak jest - ja mogę tylko z pewnością się wypowiedzieć o wrocławiu i #opole.
Oczywiście auto ma inne też zastosowania - wyjazdy. Tutaj wygrywa ze wszystkim prócz samolotem, #pociagi są zajebiste, jednak wymuszają konkretne terminy i godziny - nie lubię tego. Swoboda i wolność to u mnie podstawa wszystkiego. Dlatego sam mam auto - na kilka osób. Dokładnie tak. W kilka osób w rodzinie mamy 1 auto które sobie wypożyczamy, dzięki temu nie ma problemów z parkowaniem zbyt często, zawsze dogadać się da kto bierze, koszty rozłożone itd. Auto to konieczność.
Wszystko to piszę tylko z jednego powodu - dlaczego tyle młodych ludzi, którzy przyjeżdzają do szkoł bankowej muszą jechać tymi swoimi autami? Serio? Do szkoły bankowej? Tysiące aut? Rowerów prawie w ogóle. Co to godność zabrania, nie szkoda im życia i czasu? Po zobaczeniu tego dzisiaj po raz któryś właściwie staję się zwolennikiem tego by miasta były dla ludzi, nie aut, mimo że kiedyś uważałem ze auta powodują że niektóre miejsca mogą żyć. Ale w dobie tanich usług to przestaje mieć sens - możliwość jazdy powinny mieć firmy kurierskie czy robiące zakupy za nas. Bo to nienormalne. Młodzi ludzie, zdrowi, silni, a każdy jeden w aucie - samemu. Smrodzi, niszczy środowisko, psuje gospodarkę (w pewien sposób!), tworzy korki. O tak - wydawanie pieniędzy na auta i benzynę wcale nie buduje specjalnie gospodarki. Te pieniądze przeznaczane na usługi, konsumpcję lokalną (jedzenie) znacznie bardziej poprawiłyby nam życie społeczne i nie tylko. A patrząc ile osób jeździ tymi autami bezcelowo - są to pewnie miliardy które mogłyby pójść na coś innego, mamy tutaj coś ala mit zbitej szyby tak naprawdę.
Jeszcze bym zrozumiał że niektórzy muszą w garniaku popykać do pracy, choć od tego są rowery elektryczne, człowiek się nie spoci i nie zmęczy a nadal dojedzie, ale spoko, auto, rozumiem. Ale do szkoły bankowej? Młodzi ludzi? Mnie nie stać... a ich stać? Widok co tydzień pod wyższą szkołą bankową w soboty jest przerażający na swój sposób, tak samo na uczelniach, ale tam tak jest ciągle i nie widać tego efektu co przy szkołach weekendowych.
#wyzszaszkolabankowa #szkola #wroclaw #rower #auto #korki #miasto #infrastruktura #przemyslenia #przemysleniazdupy
  • 52
  • Odpowiedz
@Wychwalany: No to współczuje jak tak trafiasz. Ja wybieram 8h i #!$%@?, dobrze płatną, bezstresową choć wymagająca umiejętności pracę. Polecam ten styl życia. A dokształcanie się to już w ogóle zabawa - wystarczy pracować w tym co się lubi i chce robić, wtedy sama praca też jest dosyć przyjemna. Ja tam do pracy chodzę raczej z przyjemnością, jedynie sam fakt że to 8h męczy, ale bywa, nikt mi nie zapłaci za
  • Odpowiedz
pracowałeś kiedys w ogóle?


@Loloman: pracowałem w gówno pracach, pracowałem jako programista w zagranicznych korpo i pracowałem na własny rachunek w całkiem innej branży. Z tego wszystkiego JDG jest najlepsza.
  • Odpowiedz
@lent: A jeździłeś? Większość ludzi nie wie co jest fajne bo albo nie jest przygotowana, albo nigdy nie próbowała. Tak jest z 99% rzeczy które probuje i testuje. Zawsze jest komentarz że może dla mnie jest fajnie.


@Loloman: Nie muszę próbować żeby wiedzieć, że to nie dla mnie. Tak samo jak nie muszę oglądać bajek anime żeby wiedzieć, że mi się nie podobają, nie muszę iść na 50 twarzy greya
  • Odpowiedz
@lent: Widzisz... miałem podobne myślenie do Ciebie. Kiedyś. I przykro mi, ale z mojego doświadczenia i z ludzi których wciągałem w różne hobby - ludzie nie wiedzą co im się spodoba. Mam nawet znajomegu - super anty anime. A jednak przez dziewczyne obejrzał kilka odcinków... i mu się spodobało (choć nadal nie chce ogladać, ale to bardziej wynika pewnie z efektu że to obciachowe, pedalskie itd :P) i wierz mi, nigdy
  • Odpowiedz
@Wychwalany: Ale jednoosobowa działalność gospodarcza a etat w wielu kwestiach praktycznie niczym się nie różni (i o tym pisałem zresztą). W szczególności jak tak czy siak w danym miejscu pracy musisz być blisko 8h dziennie, a tak prawie zawsze jest. A zdalnie można pracować i na JDG i na etacie. jak chcesz zachować sobie te 26 dni urlopu i to płątne to właściwie dla większości ludzi - ŻADNA różnica. A ty
  • Odpowiedz
A ty pisałeś o własnej firmie z pracownikami. Więc się zdecyduj o czym piszesz ok?


@Loloman: ja pisze cały czas o tym, nie wiem czemu uznales ze na JDG robie to samo co na etacie. Nawet podkreslilem ze chodzi o calkiem inna branze niz programowanie, zebys tego w ten sposob nie wiazal.
  • Odpowiedz
via Android
  • 0
@Wychwalany chwila chwila. Mówiłeś czemu nie założyc własnej firmy, zatrudnić pracowników itd. Ja pisałem że wolę etat. Ty wyskakujesz nagle z JDG, której bliżej do etatu niż czemukolwiek innemu. Więc wyjaśnij mi o co ci chodziło z tą firmą, bo JDG a firma to kosmiczna różnica. Z JDG masz tak jak sobie ustalisz z pracodawcą. Przy własnej firmie musisz mieć kapitał, ponosisz duże ryzyko i masz w #!$%@? pracy i brak życia
  • Odpowiedz
@Wychwalany: Eh. Normalni ludzie mówiąc o JDG gospodarczej mają na myśli to co robi 99% ludzi na tym - czyli pracę na etat tylko zamiast etatu wystawia się faktury.
Tak czy siak włąsna firma to udręka. Etat jest super - dużo czasu wolnego, zero zmartwien, zero odpowiedzialności, zero stresu. Nie wiem czy jest coś lepszego. Jedynie boli oddawanie kasy do państwa na 500+ i inne patologiczne socjalizmy. A nie zawsze da
  • Odpowiedz
Etat jest super - dużo czasu wolnego, zero zmartwien, zero stresu.


@Loloman: ja mam właśnie odwrotnie i dlatego wolę prace na własny rachunek.

Przy własnej firmie musisz mieć kapitał, ponosisz duże ryzyko i masz w #!$%@? pracy i brak życia


Kapitał zebrałem na etacie, ryzyko nie jest aż tak duże, główną prace zrobiłem będąc równolegle na etacie, a co do zycia to zimą pracuje więcej, bo nie mam zimowego hobby, a
  • Odpowiedz
@Wychwalany: No i widzisz - ja zimą mam mniej czasu niż latem, a i latem wybywam czasami na miesiąc czy coś. Etat wbrew pozorom mi to pozwala + dostaję wtedy kasę za to że odpoczywam. Z własną firmą tak pięknie nie ma.
Do tego to co napisałeś - gdy większość jest na etacie dużo łatwiej się dogadywać z wyjazdami, wszyscy mają podobnie z wolnym więc kwestia wybrania terminu i tyle.
Jak
  • Odpowiedz