Wpis z mikrobloga

#filozofia #psychologia #laoche #muzyka

Sobie luźno elaboruję w myślach nad tą piosenką i jestem od wrażeniem z każdym odsłuchaniem, dlatego też spróbuję się podzielić łańcuszkiem.

Chór:
Jesteś wszechmogący,
Więc jak mogłem,
Obrazić Cię,
Następującymi grzechami?

Już od samego początku trudna i niewygodna prawda. Parodia spowiedzi chóru, czyli nas - odbiorców utworu, a szerzej - ludzi, którzy klasycznie, bez pokory, próbują się postawić na równo, jeżeli nie wyżej, niż Bóg. Próbujemy się wybielić sami przed sobą, jakby nie istniało coś jak "uniwersalna superzasada" notorycznie łamana przez każdego z nas. Prześmiewczo spoglądamy na to co owy wszechmogący symbolizuje - cel, obietnicę, autorytet - szukając wymówki dlaczego zamiast do niego pokornie dążyć znów nabroiliśmy w obliczu naszego wewnętrznego ideału.

Słuchaj Noe,
Chciałbym na słówko..
Wiesz, tak między nami to,
Jestem człowiekiem zaniepokojonym.

By rzec - rozczarowanym.
Bo miałem ambicję, stworzyć taką rezolutną rasę.
A wyście to tak, po ludzku,
Po ludzku spartolili.

Jestem piekielnie sfrustrowany.

No to wszechmogący, choć nie wprost, odpowiada. Opowiada o swoim "zaniepokojeniu, rozczarowaniu i sfrustrowaniu". Robi to z perspektywy człowieka, pomagając nam tym samym doszukać się tych samych emocji w gąszczu wszechobecnych informacji. Co ciekawe nie jest to zadanie trudne. Jeżeli zatrzymamy się na chwilę i rozejrzymy dookoła dość łatwo zauważymy wiele aspektów naszego bytowania, które mogą być właśnie niepokojące, rozczarowujące i frustrujące - brak etyki w biznesie czy polityce, brak charakteru tzw "masy", erozja wartości na poczet impulsywnych przyjemności. Co ciekawe, choć niełatwe, te same problemy możemy dostrzec w nas samych. Pytaniem do indywidualnego przerobienia jest to czy my odzwierciedlamy przywary społeczeństwa, otaczającego nas świata, czy może jednak jest na odwrót.

/Ej, ej, ej, ej/

Chór:
Płyń, płyń Noe płyń i żyj, a utop to kim byłeś.
Ta
Płyń, płyń Noe płyń i żyj, jak nawet nie śniłeś.

Tutaj mam delikatną zagwozdkę i chciałbym poznać waszą opinię na temat tego co mogą oznaczać słowa chóru.
Brzmią dla mnie jak otaczająca nas narracja prawiąca o pewnym rodzaju wolności. Wolności życia po swojemu, sięganiu dalej niż własne marzenia, po prostu życiu. I nie było by w tym nic złego gdyby nie fraza "a utop to kim byłeś" - nie potrafię poradzić nic na rozumienie tego jak nic innego jak zapomnienie o tradycji, zapomnienie o wcześniej wspomnianej uniwersalnej superzasadzie. Dziś jest to dość popularna postawa wielu osób niedostrzegających tego, że wyzbycie się przeszłości, kultury, tradycji - jednym słowem tego "kim byłeś" jest jak odrzucenie duszy, potencjału, wewnętrznych wartości, swojej natury.

Wiesz sam, jak nie lubię radykałów.
Ale, na Boga,
Nie spałem całą noc
I podjąłem decyzję.

/co?, co?/

Zsyłam
Na Ziemię potop,
Mój mały Noe,
Mój Ptysiu Miętowy.

/hehehe/

Zsyłam potop,
Potop!


Tutaj następują radykalne kroki, pomimo wspomnianej niechęci właśnie do radykałów. Sprawy osiągnęły tak niekorzystny obrót, oddaliliśmy się od naszej drogi do tego stopnia, że jedynym rozwiązaniem jest potop. Noe jeszcze nie do końca rozumie to co nadchodzi, próbuje bagatelizować niebezpieczeństwo - heheszkowanie, skupienie się na jednym "pozytywnym" elemencie pośród mrocznych sygnałów. Ptyś Miętowy - symbol wciąż obecnej miłości naszego autorytetu do nas samych.

Ref.:
Utopię waszą utopię.
Utopię waszą utopię.
Ja utopię waszą utopię.
Utopię w potopie.
Zarządzam pełne zanurzenie,
Utopię waszą utopię.
Utopię w potopie.
Hydropiekłowstąpienie!

Zatem, utonie wszystko,
Drogi, mosty kołowe,
Urzędy skarbowe,
Gospodarstwa domowe.

No to przypał. Jebnie wszystko na raz. Hard reset. I w sumie nie ma co się dziwić, w końcu rzeczony potop to zjawisko codzienne, jeżeli zrozumiemy, że nie chodzi tu tylko o załamanie się świata. Nieustanne podążanie za przyjemnościami, brak zastanowienia nad konsekwencjami sumy chwil uniesienia, niezwracanie uwagi na pewne uniwersalne wartości (bo stare i nieaktualne xD) - to wszystko w pewnym momencie przychodzi do człowieka i ścina go z nóg, serwuje mu w życiu potop jakiego jeszcze nie doświadczył.

Powiadam: wszystko.
Za wyjątkiem Ciebie, chłopaku.
Wypływasz jutro,
Mandżur pakuj!

No i tutaj dysonans. Wszytko idzie pod nóż, ale nie ja? Czyżby to była pomyłka? A może to szansa, szansa na odbudowanie swego życia, swej osobowości?

Ref.:
Utopię waszą utopię.
Utopię waszą utopię.
Ja utopię waszą utopię.
Utopię w potopie.
Zarządzam pełne zanurzenie
Utopię waszą utopię.
Utopię w potopie.
Hydropiekłowstąpienie!

Ha, hah hoee
Ha, hah haa (x2)


Ahhh, Noe, Noe, Noe, Noe, Noe, Noe
Chłopaku... o jaaaa chłopaku!

Chór.:
Płyń, płyń Noe płyń i żyj, a utop to kim byłeś.
Tatatatata /popatrz ile ludzi/
Płyń, płyń Noe płyń i żyj, jak nawet nie śniłeś.

Docierając tutaj nie mam wątpliwości, co do sensownej interpretacji tego fragmentu, ale wcześniej. Teraz, gdy już przyszedł potop, gdy dopadły nas wszystkie odkładane na później diety, wszystkie zaniedbane znajomości, wszystkie przebimbane dni, jesteśmy na krawędzi. Nie możemy dalej żyć tak jak żyliśmy do tej pory bo po prostu pójdziemy na dno, jak wszyscy otaczający nas ludzie ("popatrz ile ludzi"). Dlatego musimy utopić to kim byliśmy, utopić to w cholerę i płynąć ku stałemu lądowi, płynąć i żyć. Bo jeżeli uda nam się dopłynąć to możemy żyć tak, jak nam się nigdy do tej pory nie śniło. Możemy rozwinąć swój potencjał, którego granice są nieznane, możemy żyć życiem wartościowym, dającym poczucie spełnienia, które trwa nie tylko w chwilach uniesienia, ale - co najistotniejsze - w chwilach słabości, w chwili bolączki. Możemy stać się wytrzymali, zaradni i ... fajni, jak w kolejnej zwrotce.

Wybrałem Ciebie bo...
Tak właściwie to nie wiem,
dlaczego ciebie wybrałem.
Chciałem tylko, żebyś był fajny.

I żeby ktoś kiedyś mógł powiedzieć,
Był Noe, Noe, gość co się czasem spinał,
Ale uwierzył i gdy szedł po gnoju,
Smród już się go nie imał.

Płyń, chłopaku, płyń!
Płyń, nie odwracaj główki,
Chłopaku, Ty płyń!

Tutaj właśnie następuje zmiana narracji samego absolutu, wszechmogącego. Pochyla się nad Noe, nad Tobą słuchaczu, z pewną sympatią. Wszystko to co się wydarzyło, ten straszny potop, miał Ci przypomnieć o tym co jest istotne. O tym, że zapomniałeś o szansach, zapomniałeś o obowiązkach, które pozwolą Ci się rozwinąć, pozwolą stać się fajnym, ale też pozwolą Ci zmienić życie innych. Rozwinięty i solidny staniesz się autorytetem, staniesz się osobą godną admiracji, a trudy życia nie będą Ci straszne - bo nie ważne jaki gnój pojawi się na twojej drodze życiowej Ty dasz radę przejść przez to bez problemu. BA, nawet sam Bóg Ci kibicuje w tym pływackim maratonie. Po prostu nie odwracaj głowy i płyń, bo jak przestaniesz to utoniesz.

Ref,:
A ja utopię waszą utopię.
Utopię w potopie.
Zarządzam pełne zanurzenie.
Utopię waszą utopię.
Utopię w potopie.
Hydropiekłowstąpienie!

Ha, hah hoee
Ha, hah haa (x2)


i trochę dla #gimboateizm coby dali sobie szansę na zrozumienie, ze to co reprezentuje Kościół Katolicki to nie tylko pedofile i dogma chrześcijańska. To też jeden z fundamentów naszej kultury.
trypsontryptaminka - #filozofia #psychologia #laoche #muzyka 

Sobie luźno elaboruj...
  • 15
@noniechtakzostanie: nie zrozum mnie źle, nie próbuję promować czy nawracać. Po prostu nie jestem fanem tego, gdy ludzie odrzucają pewne rzeczy, w tym chrześcijaństwo, bez lepszego zastanowienia się nad problemem.
Sam bym się określił ateistą, jednak jest jakiś powód dla którego książka przetrwała zamki, dynastie czy całe królestwa. Jest to po prostu niesamowicie dobra rozprawa filozoficzna.

Na dym zaraz zajrzę.
@trypson_tryptaminka: Nie wiem, czy odejście od wiary mogłoby być nieprzemyślaną decyzją, jeśli ktoś oczywiście wierzył. Być katolikiem, bo tak, a być katolikiem, bo się wierzy to dwie różne rzeczy. Ja sam nie wyobrażam sobie postawy typowo ateistycznej, ale daleko mi do wyznawcy jakiejkolwiek religii (agnostyk here). W każdym razie każdy, który odszedł od wiary raczej zmagał się z kryzysem światopoglądowym. Nie oszukujmy się, nie jest to nigdy prosta decyzja.
@trypson_tryptaminka: Można odejść od kościoła, ale nie porzucać wiary. To moim zdaniem fair. Jeśli ktoś nie czuje się dobrze w kościele, ale wierzy w koncepcję boga chrześcijańskiego, to nie powinien się oszukiwać i do KK przekonywać na siłę. Instytucja KK ma coraz mniej wspólnego z chrześcijaństwem i nie ma czego tutaj bronić. Jednym się będzie podobać to w jakim kierunku rozwija się KK, innym nie. Nie czyni z nich to ateistów.
piosenka Dym


@noniechtakzostanie:

(...)
Kiedy krzyż ciężki i złorzecze mu łzami
Jak Boga kocham, tęsknię wtedy za papierosami,
Za papierosami...

Jesteś jak dymu tuman
Włóczę się za tobą jak skończony tuman
Jesteś jak papierosa dym
Gdzie ja - Krym, gdzie ty - Rzym

Czym cię zniechęciłem, że mnie wciąż unikasz?
Całe moje życie ja szukam, a ty znikasz... (...)

Dla mnie brzmi to jak prosta rozprawa nad tym, dlaczego nie może
@trypson_tryptaminka: To czy tam jest własnie kluczowe. Bo on sam siebie uznaje za osobę wierzącą, nie jest po prostu związany z KK, taki rozłam. Nie będę teraz polemizować, bo to sprawa Spiętego. W każdym razie poprzez wzgląd na jego dość skomplikowane podejście do spraw wiary i religii uważam, że można interpretować ich teksty (po płycie Gospel) w dwojaki sposób.