Wpis z mikrobloga

Oddział Leczenia Nerwic – Day 15 (poniedziałek 27.01)

Poniedziałek to zawsze bardzo intensywny dzień. Szybka pobudka, śniadanko, gimnastyka, prysznic i szybko #!$%@?ć do Sali na spotkanie społeczności. Nie ma nawet czasu nad niczym pomyśleć.

Dobrze, a co się działo na zgrupowaniu psychiatrycznej kadry? Został oczywiście wybrany nowy samorząd – stworzyli go liliput-emo, chudy seba z tatuażem (to będzie dobre), laska 9/10 (wiecie, ta co upokorzyła aspergera i chodzi z basistą), oraz jakaś typiara, której jeszcze nie poznałem, ale nazwijmy ją alternatywką v2 przez różowe włosy. Na spotkaniu rozmawialiśmy sobie o naszym samopoczuciu i zadowoleniu z dotychczasowej terapii, a także zrobiliśmy integrę z nowymi twarzami. Przyszły dwie nowe osoby. Pierwszą był pryszczaty chłopak w całkiem długich włosach kręcących się, zaś drugą chudziutka dziewczyna z krótkimi włosami blond w okularach. Wyglądała na bardzo sympatyczną, a w dodatku posiadała bardzo fajny głosik.

Na spotkaniu odbyło się standardowe głosowanie nt. Dni atrakcji, które zostały nieco przestawione – teraz były to poniedziałki, środy i piątki, zapewne aby wychodzący na przepustki nie omijali zabawy. Dnia dzisiejszego mamy wieczorny seans „Incepcji”, w środę idziemy do Arkadii i do kina na Bad Boysów, zaś w piątek idziemy na lodowisko. Zacnie się ten tydzień zapowiadał.

Po zgrupowaniu chwila odpoczynku. Pryszczaty kolega dostał łóżko w moim pokoju. Wydawał się znacznie normalniejszy od poprzedniego współlokatora, więc chwilę pogadaliśmy. Powiedziałem mu, że już mi się trochę nudziło samemu w Sali i fajnie, że będę miał kompana. Luźno pogadaliśmy jak się wypakowywał. Cierpi na problemy z trądzikiem, przez co czuje się gorszy od innych i jest zamknięty w sobie oraz nieśmiały. Zapytał się mnie, czy może toster w Sali u nas postawić, bo on uwielbia tosty, a nie chce z tego szpitalnego korzystać. Dogadaliśmy się dość szybko, choć to ja musiałem ciągnąć rozmowę, inaczej byłaby cisza w pokoju. Ogólnie ucieszyłem się z towarzystwa, lecz tak sobie pomyślałem, że teraz ewentualne zapraszanie rudej do mnie może być mniej komfortowe.

Po obiedzie poszedłem na terapię grupową. Btw podczas żarcia na stołówce zauważyłem, że do nowej blondi zaczął podbijać emo-liliput, ale to taka ciekawostka.

Na terapii (całe szczęście bez żywieniówki, która miała oddzielną) rozmawialiśmy na temat naszych kompleksów, czyli czy uważamy, że mam w sobie poważne wady, które hamują naszą śmiałość społeczną. Postanowiłem się otworzyć w pełni i wyjaśniłem, że moim największym kompleksem jest to, że podczas jakiś czynności zrobię coś źle i ktoś będzie miał o to pretensje. Pomniejszym kompleksem był u mnie brak zdolności jazdy na rowerze. Okazało się jednak, że inni mają gorzej. Liliput się wstydzi swojego wzrostu, grubol w długich swoich przekonań, asperger swej natarczywości, nowy pryszczaty swojej nudności i wyglądu – to tak z ciekawszych. Później lekarz zaczął swój wywód, że miliony ludzi mają podobne problemy i kluczem do ich rozwiązania jest nauka na błędach oraz zaakceptowanie siebie i nie zwracanie uwagi na hejt. Później zaczął przedstawiać znane osoby z różnymi defektami, które swoje osiągnęły mimo barier. Szkoda tylko że nie wspomniał iż każda z tych osób miała jakiś talent i środki do osiągnięcia szczytu, co celnie wypunktował liliput, który skwitował wszystko zdaniem – „ w Polsce nic nie osiągniesz, jak nie masz znajomości i kasy. Ludzie cię będą zawsze wyśmiewali za inność, tylko garstka zrozumie.” Trudno się z kolegą nie zgodzić...

Po terapii poszedłem na rozmowę z lekarzem prowadzącym, czyli młódką. Dała mi cynk, że już mogę wychodzić ze szpitala w czasie wolnym, lecz nie mogę opuszczać najbliższej okolicy. Poza tym mnie pytała jak sie czuje, czy mam jeszcze nocne napady drgawek itd. Taka krótka pogadanka, nothing special.

Popołudnie spędziłem aktywnie na oddziale. Zagrałem z Aspergerem w karty i sobie z nim pogadałem. Czuje się tutaj naprawdę dobrze i cieszy się, że znalazł ludzi z którymi może spędzić jakoś czas. Czuję to samo. Wcześniej po szkole siedziałem w 4 ścianach jak w klitce i tylko komputer-telefon, ewentualnie jakaś książka. I nic, zero rozwoju społecznego, hello piwnica my only friend. Teraz czuje że rozkwitam, niczym kwiat lotosu. Gadam, żartuję, opowiadam i słucham opowieści, a to wszystko na luzie, bez żadnej spiny bo tu każdy ma jakiś defekt i cię nie będzie z ukosa mierzył. I tak sobie pomyślałem tamtego dnia, co będzie jak będę musiał opuścić oddział? Czy „normalni” ludzie też mnie zrozumieją? Czy będę musiał oszukiwać i odgrywać rolę, zamiast być sobą w strachu przed odrzuceniem? Trochę się zmartwiłem tą myślą. W gimnazjum już raz się przekonałem, że nie warto być z nikim szczery – najlepszemu kumplowi opowiedziałem o schizofremii matki i jej próbie samobójczej, a #!$%@? rozpowiedział to na całą szkołę i mnie palcami wytykali jako „syna wariatki”.

Po pobyciu trochę z ziomkiem, podbiła do mnie wspólokatorka rudej 3/10. Zapytała mnie, czy nie mam 20 zł pożyczyć, bo ona już kasy nie ma, a woda jej się kończy. Bez wahania jej dałem, podziękowała mi ślicznie. Odda za tydzień, jak weźmie hajs od rodziców na przepustce. Czuje się dobrze człowiek.

Kontynuując aktywne popołudnie w społeczności szpitalnej, zaobserwowałem kłótnię między basistą a laską 9/10, która upokorzyła Aspergera. Teraz sobie nie przypomnę o co się rozeszło (pisze to w czwartek czyli dziś benc), ale po kłótni basista poszedł do swojego pokoju z nietęgą miną. Postanowiłem do niego nie wbijać, gdyż nie chciałem go drażnić + trochę mnie strach obleciał. Pewnie wywiązałaby się z tego jakaś ciekawa dyskusja, ale kiedy indziej go zapytam o całe zajście.

Co więcej? Alternatywka w różowych grała z liliputem w chińczyka, grubas-kudłacz i chudy seba gadali w kiblu i palili fajki, a ja chwilę pogadałem z rudą i poszedłem do siebie. Okazało się, że mój współlokator zabrał ze sobą na oddział... telewizor plazmowy xDDD Postawił go na szafeczce na środku pokoju i powiedział mi, że możemy sobie oglądać co tam nam się podoba, bo ma mobilnego neta z dużym limitem i z drugiego telefonu zrobił router Wi-Fi. No i rozgadaliśmy się o piłce, dziennikarstwie, ulubionych klubach, transferach, innych dyscyplinach sportowych, hobby, serialach... Ja #!$%@?, gdyby ten gość był laską to bym się z nim ożenił normalnie.

Skończyliśmy gadać przed kolacją, po której poszedłem na seans „Incepcji”. Pryszczaty zrezygnował, bo oglądał już kilka razy. Ja ani razu, bo na ogół kino mnie nie interere, ale odkąd przyszedłem na oddział to trochę na telku pooglądałem sobie zaległe produkcje, które mnie najbardziej interesowały.

Seans był wporzo. Siedziałem obok rudej i wspólnie oglądaliśmy. Bardzo intrygujący, ale też nieco przerażający film IMO, bardzo mi się podobał.

No i tyle miruny, szybko biorę się za następny raport, żeby mi z pamięci nie uleciało.

#naoddzialenerwic #depresja #przegryw #zdrowie #psychika #fobiaspoleczna #nerwicalekowa #wychodzimyzprzegrywu
  • 15
@mirekzwirek8: Jesteś chyba pierwszą osobą, która zainteresowała mnie swoją dłuższą wypowiedzią na wypoku. Super się to czyta(dziś przeczytałem wszystkie dni od początku), dodatkowo trzymaj się tam oraz powodzenia z Ruda. Może coś z tego wyjdzie. ;)
@mirekzwirek8 Tak czytam Twoje wpisy już od dłuższego czasu i muszę przyznać, że fajny ten Twój szpital. Dobrze trafiłeś! Moje starcie z rzeczywistym obrazem szpitala było cięższe: pielęgniarki traktują Cię jak gówno, baba od grupowej terapii na urlopie, rozmowa psychologiem raz w tygodniu (na dodatek rozwiązujesz test osobowości), z psychiatra jeszcze rzadziej.
Więc cały czas siedziałes na swojej sali albo chodziłeś z jednego końca korytarza na drugi.