Wpis z mikrobloga

Mam dwadzieścia parę lat. Pierwszy raz w życiu, od może dwóch tygodni, oddycham normalnie. Uczucie jakbym latał, chociaż z lataniem nie ma to nic wspólnego, nadal umiem tylko chodzić po tej ziemi. Ponad miesiąc temu zacząłem odstawiać leki na depresję. Brałem je 2,5 roku. Przez ten czas dowiedziałem się, jak słabe są dołki serotoniny, dopaminy, noradrenaliny. I jak się odczuwa, bo jak z tym żyjesz całe życie, a potem zaczynasz to leczyć i masz wiedzę na ten temat, to rozpoznajesz, że w czwartek godzina 17:35 po dziwnym dniu w pracy nie sikasz serotoniną. 2,5 roku brania zamulaczy, po to, żeby dzisiaj siedzieć, nie bać się, nie przywiązywać uwagi do 'gówna', co było może nawet kompulsywne. Pierwszy raz w życiu praca umysłowa nie jest dla mnie problemem. Pierwszy raz w życiu nie boję się czegoś niesprecyzowanego. Pierwszy raz w życiu uważam, że jak pójdę spać, to następny dzień nie będzie bezsensownym #!$%@?, z którego nic nie będę miał. Że jak wyjdę do ludzi, to nie będę musiał walczyć o każdy oddech w normalnych sytuacjach społecznych. Boże #!$%@? ja #!$%@?. W nic nie wierzę, uważam, że mogę umrzeć w każdej chwili, że wszystko jest #!$%@? warte, nie mam nikogo, nie mam sprecyzowanego sensu w życiu. I czuję się zajebiście. Dużo lepiej niż kiedyś. Niż patologiczne dzieciństwo, które bardziej przypominało życie w zoo i nie nauczyło mnie niczego, nawet przyjęcia poniżenia, z którego głównie się ono składało.
Pierwszy raz mam poczucie sprawczości. Pierwszy raz nie czuję się głupszy od innych. Oczywiście, mam deficyty jak #!$%@?, ale mam też cechy których nie posiądzie ktoś, kto nie widział zła tej ziemi. Przez dorosłe życie zyskałem kilkoro przyjaciół, ale do tej pory nie wierzę, że ktoś mnie lubi. I to bardziej niż pragnąłem tego za dzieciaka. Długo wymieniać patologie które oczywiście nie zniknęły po lekach, ale nie piszę tu książki.
Chcę tylko powiedzieć, że dostałem leki, podjąłem leczenie, to było tak od niechcenia. O dwadzieścia pare lat za późno. Dwadzieścia pare lat z przerażeniem w oczach ewoluującym do bezsilności i odpuszczenia, z małymi zrywami do walki. Ostani rok tylko się poprawiało. Ostatnie pół, to najłatwiejsze pół roku w życiu. Myślenie mnie nie boli, brzuch przestał boleć, jak chce spać to śpię, cały organizm był jak przepompowana dętka. Teraz jest w pół napompowana. Stoi w pionie, jak ściśnie to się napręży, jest elastyczna. Pamiętajcie, flex najważniejszy skill.
Ale nie samymi lekami przegryw żyje. Musiałem posiąść instrumenty na drodze wiedzy psychologicznej, które pozwoliły mi na zmianę. Bez nich, wszystko prędzej czy później wróciłoby do stanu wyjściowego. Musiałem wbijać sobie bycze igły uświadamiając sobie rzeczy. Oj niemiłe uczucie, samym myśleniem doprowadzałem się do mdłości. Teraz? Teraz te myśli to #!$%@?. Wcześniej kminiłem rzeczy kilka lat nie posiadając instrumentów do tego. 95% było bezwartościowe. Tysiące godzin refleksji, działania, starania, praca, wysiłek, mogę #!$%@?ć do kosza. I #!$%@? i fajnie. Było, se minęło. Musiałem do tego jakoś dojść. Potem to jak układanie klocków.

W przyszłym roku mógłbym praktycznie obchodzić pierwsze urodziny. To by się zgadzało, jeszcze nie obchodziłem.

Nie wierzę w uniwesralność rozwoju osobistego, że trzeba czuć progres, cel, sens i inne gówna, że życie bez czegoś to #!$%@? nie życie. A nie mam nic z tego bullshitu XDDD Czuję się dobrze, stanąłem na nogi, #!$%@? jest w pyte. Właśnie na ten bullshit łapią się ci, którzy biegają jak kurczaki z odciętą głową, co przy depresjach zdarza się niestety często. A najważniejsze, że nie mam od czego uzależnić swojego szczęścia, spełnienia. Moją receptą jest racjonalne, stoickie myślenie, wiedza o świecie, jego ciemnych stronach + czucie się jak zdrowy człowiek. Bycie zdrowym. To wszystko. I nawet jak za dwa lata miałby cię samochód #!$%@?ć, nie martw się. Jakoś to będzie. I to 'jakoś' to dla mnie 3x lepiej niż było. Tylko trzeba wyzdrowieć, a 2,5 roku to pewnie też nie najdłużej. A warto. Czy żyjesz czy nie, tragedii nie będzie, 7 miliardów takich jak ty, tylko w 2020. Więc zastanów się, czy stanie się tragedia jak ci coś nie wyjdzie, albo nie ma twojej ulubionej kawy. Tylko się wysypiaj, niewyspanie to jedyne czego bym dziś nie przeskoczył. Tak, piszę to o 4:50 rano.

Pogadam z każdym z was, który być może widzi coś podobnie. Trzymajcie się byczq.

#depresja #przegryw #gorzkiezale
  • 21
@dyskretnychlod: A powiedz mi, czy wiesz co robiłem, co się działo? Nie wiesz. Może było gorzej. A może ojciec #!$%@?ł mi matkę na moich oczach. Więc następnym razem zastanów się co piszesz, bo jak ty tak komentujesz, to nie znaczy, że każdy kto pisze w internecie, pisze niepoważne rzeczy. A dodatkowo założę się, że niejeden na tym świecie wolałby ten scenariusz.
@drapieszny_jak_lef: Jak zacząłem czytać to myślałem, że to post o alergii, bo ja przez 90% swojego życia nie czułem żadnych zapachów i smaku, bo cały czas miałem katar. Dopiero od jakichś 2 lat jest normalnie.
@drapieszny_jak_lef: pięknie opisane! Też wcześniej biegałem jak kurczak z obciętą głową, miotając się na wszystkie strony i zastanawiając czemu rady normików nie działają... A tu wystarczyło kilka substancji chemicznych z apteki i nagle zacząłem żyć. Tak sam z siebie - bez jakiegoś walenia ręka w stół, samozaparciu, dążeniu do celu - zwykła chemia i biologia i wszystko zaczęło się układać!
@LajfIsBjutiful: Jednym leki zadziałają lepiej, innym gorzej. Zależy od rodzaju depresji i samego człowieka. Mam znajomego, który czuł się szczęśliwszy i uważał, że wszystko ok, a w zewnętrznym odbiorze innych ludzi po prostu #!$%@?ł. Inny przypadek, to jak byłem na pierwszych, potem zmienionych lekach, gdzie wydawałem się ludziom szczęśliwszy, a sam nie widziałem żadnej różnicy.
@SosnaNadStawem: Dokładnie. Takie samo odczucie.
@drapieszny_jak_lef: Rozumiem trochę teksty ludzi którzy nie Bardzo Cię rozumieją. Bo w sumie ciężko jest opisać coś jak wyjście z depresji a i jeszcze jak masz deficyty przez nią to już w ogóle. Nie przypieprzaj się do nich, to o niczym nie świadczy i nie zmienia.