Wpis z mikrobloga

Ja pieprzę, niektórzy to potrafią być bezczelni... Dzisiaj odebrałem telefon od ciotki - ot, dalsza rodzina, od czasu śmierci dziadków w których domu mieszka, kontakt się praktycznie urwał. Ot, koniec wspólnych świąt i imprez, okazyjne spotkanie się na pogrzebach kogoś z rodziny. Sporadycznie gada z nią moja matka, bo to w końcu #rodzina.

Zacznę od ciotki - idealny wzór roszczeniowości, typowa #p0lka . Jej potrzeba to jej się należy. Ktoś inny coś potrzebuje - weź się za robotę. Nie wiem na kogo głosuje, ale się domyślam. Jak jej coś potrzeba - chlip chlip, ja taka biedna, rodzino pomusz. Ktoś z rodziny - no ja nie wiem, może pomogę może nie, ale pamiętajcie, ja wiecznie żyć nie będę. A dzieci wychowała na swój obraz i podobieństwo.

Moja rola w tej opowieści - ot, człowiek który umie parę rzeczy w domu zrobić, prosta stolarka, murarka, hydraulika i elektryka. Zajmie mi to dwa razy tyle co fachowcowi, ale dam sobie radę. Wykończyłem mieszkanie które rodzice kupili pod wynajem, i moja matula przy jakiejś okazji pochwaliła się ciotce.
Do rzeczy, telefon:

C - O, witaj mannoroth, ja już teraz dzwonię bo potem nie będzie głowy do tego, wszystkiego najlepszego na święta, odpoczynku, bla bla bla. (pierwszy telefon od 2 lat, dobra, ja nie jestem lepszy, po prostu obydwoje wiemy, że nie jesteśmy sobie nawzajem w życiu potrzebni)
M - No dzięki ciociu, nawzajem blablabla.
C - No tak, tak, musicie do mnie przyjechać kiedyś, Ty wiesz że ja zawsze o Was pamiętam (żółta lampka się zapaliła, jak wspomina swoje (nieistniejące) przysługi dla rodziny, to wiadomo że coś chce).
M - No, chętnie, jakoś po świętach chętnie, tylko daj znać kiedy Ci pasuje.
C - No tak tak, koniecznie, a nie uwierzysz co, Zosia (córka) sobie u Was gdzieś tam (tzn w moim mieście) mieszkanie kupiła. Piękna okolica, cudowny widok, prawie centrum. No, piękne, nie uwierzysz, nie uwierzysz.
M- No, to super, wreszcie na swoim blablabla.
C - Ale to wiesz, takie całkiem gołe, tyle tam jeszcze do zrobienia...
M - Aha... (czerwona lampka się zapala)
C - A bo Twoja mama mówiła jak to im pięknie mieszkanie wykończyłeś...
M - (pier.olona choinka na desce rozdzielczej, dzięki mama)
C - ....i może byś zobaczył co tam u Zosi jest do zrobienia, wiesz, ona o Was tak pamięta (sratatatata)
M - No jak stan deweloperski no to chyba wszystko jest do zrobienia.
C - no tak, to oni wiedzą, ale wiesz, nie wiedzą jak, bo oni to się nigdy takimi rzeczami nie zajmowali, wezmą kogoś to oszuka... Pomóc im trza. Wziąłbyś porobił co potrzeba, oni Ci pomogą.

Wdałem się w dysputę i tak wiedząc o co chodzi - mam za frajer wykończyć jej mieszkanie przy lichej pomocy córy i jakiegoś tam jej niezaradnego kawalera. Niby temat do ucięcia, ale nie - dam ci po nosie franco.

M - No dobra, to niech spiszą dokładnie co tam jest do zrobienia, to powiem ile to będzie kosztowało.
C - No tak, tak, oni tam wszystko kupią co potrzeba, tylko powiesz im co, pojadą i kupią.
M - Nie mówię o materiałach tylko o robocie.
C - co
M - O robocie, mojej. Paręnaście tysięcy to będzie jak nic (rzuciłem tak z d..y XD)
C - Jakiej robocie, przecież, gdzie, co, rodzina, dzieci (przez telefon czuję swąd palonych zwojów)
M - Znaczy co, mam jechać i wykańczać komuś mieszkanie za darmo? Bo nie rozumiem.
C - No nie, przecież... Rodzina, pomóc trzeba, ja przecież coś bym Ci dała, ale jak to, paręnaście tysięcy?
M - No z tego co mówisz co jest do zrobienie to co najmniej tyle.

No i jazda:
C - JA WAM CAŁE ŻYCIE POMAGAŁA A TY MI TAK MÓWISZ, DO GROBU MNIE CHCECIE WPĘDZIĆ, NIKT STAREJ KOBIECIE NIE CHCE POMÓC.
M - Oczekujesz że właduję się w kilkanaście dni roboty za darmo?
C - RODZINIE TRZA POMAGAĆ!!
M - Przykro mi, ale nie mam zamiaru. Mam pracę i rodzinę. Do widzenia, Wesołych Świąt.

I tu byłby koniec, gdyby nie telefon od matki parę godzin później. Niestety, asertywności nauczyło mnie życie a nie rodzice. Pretensje, że jak mogłem tak ciocię potraktować, że źle się czuje przeze mnie. Zapytałem czy wie co chciała - żebym rypał za darmo przy cudzym mieszkaniu.
Na to matula - no wiesz, jak nie masz czasu to można to było inaczej powiedzieć, inaczej załatwić
Ja - Mam czas - po prostu nie zamierzam rypać kilkanaście dni na jej życzenie.
Matula - No nie wiem ale cioci jest przykro. Powinieneś do niej zadzwonić i sprawę załatwić, bo...
Rozłączyłem się.

W dupie mam ciocię.

Przepraszam za brak składni i chaos, ale musiałem to gdzieś wyrzucić. Mam wrażenie, że moja rodzina wiecznie ma być na usługi innych partii rodziny, bo tak trzeba. I takie jest podejście mojej matki. Jest wiele fantastycznych osób które wiele razy nam pomogły, ale są też pasożyty - a ja mam im usługiwać bo to rodzina.

Nie dziwię się, że długo po pójściu na swoje uczyłem się asertywności... Mirki i Mirabelki, pamiętajcie, słowo "rodzina" do niczego Was nie zobowiązuje.
#zalesie #logikarozowychpaskow
  • 117
@mannoroth: z tej rozmowy i opisu "cioci" to my chyba jesteśmy rodziną XD też miałem sytuację robienia za darmo "dla kuzyna, bo on ma projekt na studia" związane z inżynierią (przekrój silnika). Napracowałem się z tym żeby to ładnie zrobić, pofrezować przekroje tak aby nie wyszło jak cięte flexem krawędzie itp. zeszło mi z tym z 16 godz pracy czyli ok 3k pln licząc po stawce a usłyszałem w nagrodę od
@mannoroth: Oczywiście masz rację nie robiąc, ale myślę iż sztuka dyplomatycznego załatwiania spraw też jest w życiu przydatna - jakbyś powiedział że czasu nie masz, rękę zwichnąłeś, czy dziesięć innych mniej lub bardziej oczywistych wymówek to byś teraz problemu z matką nie miał.

Myślę że głównym problemem teraz jest nie to iż nie zgodziłeś się pomóc, ale to iż nawet nie wysiliłeś się aby wymyślić pretekst tylko chciałeś "dać po nosie
@mannoroth: Aż mi się przypomniała moja pierwsza praca. Po skończeniu studiów siedziałem w domu z rok czasu na bezrobociu i nagle w gości wpadł wujek którego ostatnio widziałem chyba na mojej komunii. Posiedzieliśmy jak to kiedyś się siedziało z gośćmi pół dnia lata 2000 no i tak godzinę przed wyjściem zaczęła się mowa o robocie (budowlanka) do której jutro ma jechać ale ktoś mu tam wypadł ze składu i jest wolne
@mannoroth: U mnie w bliskiej rodzinie się pomaga i kasy nie bierze, ale zawsze wszyscy mogli na wszystkich liczyć. Jeśli serio potrzebuję pomocy, to dzwonię. W drugą stronę to też działa.
Ale mam też dalszą rodzinę, która sobie przypomina jak coś chce. Ile ja się tam naoglądałem dram :)

Ja pomagam chętnie tym, z którymi mam serio kontakt, lubimy się i jest to jakieś naturalne. Rok temu znajomi robili przeprowadzkę. Z
@mannoroth: Na to są zapewne jakieś terminy psychologiczne ale ja bardziej wole - granie wioskowe go głupka. Wiedziała ze za darmo sie nie uda ale nie spodziewała się, że nie za kazdym razem to działa i nie w każdej sytuacji.
Bardzo dobrze, jak ktos ma do ciebie pretensje to przeciez nic nie stoi na przeszkodzie wziąć te robote i #!$%@? za darmo zeby ktos zaoszczędził na fachowcu ( ͡° ͜
@mannoroth: też kiedyś byłem taki kozak asertywny plus mocno szczery ale teraz już wiem, że to się nie opłaca i lepiej załatwiać po cfankacku tak żeby efekt był ten sam ale wykręcić się zwłaszcza w takiej śmiesznej rodzinnej sytuacji, że aż Twoja matula źle się poczula
@mannoroth: u mnie to samo jest z rodzina od strony mamy. Sami nic nie robią, a jak coś potrzebują to nagle sobie przypominają i telefon i ratunku pomóż, ale jak to nie pomożesz. Z kolei inaczej jest z rodzina od strony taty, bo tutaj wszyscy są bardzo życzliwi, nie ma wyzyskiwania w żadna strone, tylko jak ktoś ma możliwości to pomoże na ile będzie w stanie. I to jest spoko, bo