Aktywne Wpisy
D00msday +55
Czy jesteście gotowi umierać za p0lki i ewenementy u władzy takie jak 'ministra równości', Kotula? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
#polska #ukraina #rosja #wojna #bekazpodludzi
#polska #ukraina #rosja #wojna #bekazpodludzi
lecoffe +125
Co się dzisiaj #!$%@? to ja nie mam pytań, zbliża się wiosna, a oznacza to że byki jelenia zaczynają zrzucać swoje poroża. Poszedłem dzisiaj na rekonesans do lasu, i wpadłem na jednego z nich. Zacząłem go obserwować lornetką, a ten #!$%@? mnie wyczuł i zaczął uciekać. Podczas ucieczki musiał mocno rzucać głową bo jedna z jego tyk odpadła na moich oczach. Takiego farta jeszcze nigdy nie miałem, a zbieram zrzuty od 4
@Soobes: Z takich rzeczy to głównie chowanie plecaka, książek, zeszytów jak poszedłem do ubikacji albo wyszedłem z klasy z jakiegoś powodu (np. po kredę). Raz podczas bójki ktoś mi podpieprzył telefon (stary Sagem), częściej pajace coś grupowo próbowali bo wiadomo, w grupie siła (i odwaga). Z takich najbardziej pamiętnych momentów to raz mieliśmy WF z inną klasą i pajacom coś #!$%@?ło, chcieli się pobawić w kontekście seksualnym zbliżając moją głowę czy coś do krocza (w spodniach, wiadomo heheszki) to jednemu #!$%@?łem z całej siły w jajca, innych #!$%@?łem na przypał z kopa, wskoczyłem na grzejnik trzymając się takiej siatki i jak któryś próbował podejść żeby mnie zabrać to dostawał z kopa czy rękę czy w ryj. Zabawa im nie wyszła. Inna akcja to ucząc się/odrabiając lekcje ktoś mnie z młodszej klasy (choć w moim wieku, poszedłem o rok wcześniej do szkoły) zaczepiał, byłem zestresowany bo była przerwa, ja jak zwykle bez pracy domowej więc robiłem ją w trybie ekspresowym no i tam się zebrała jakaś grupka i chcieli poheheszkować zagadując coś, skwintowałem żeby #!$%@?. Jeden #!$%@?ł, rzucił we mnie jakimś spleśniałym jabłkiem ze stołówki, wstałem, podszedłem do kolesia, jebnąłem nim o ścianę, od razu 3-4 typeczków do mnie się rzuciło, zaskoczeni byli jak szli z łapami "żeby mnie odciągnąć", a ja zacząłem ich #!$%@?ć. Gimnazjum / 5 czy 6 klasa podstawówki to był dla mnie koszmar. Jeszcze innym razem zostałem wciągnięty w bójkę z jakimś gościem z 2x cięższym ode mnie, to zrobili pajace kółko i trzymali mnie, podstawiali nogę czy popychali to zmuszony byłem wywalić typeczkowi bombe i spieprzać. Trafiłem rzecz jasna do psychologa, to zawsze była #!$%@? moja wina.
Najzabawniejsze, że to wszystko i więcej miało miejsce mimo, że nie prowokowałem nikogo, nie atakowałem ich znajomych, nie miałem z nimi na pieńku prywatnie i w ogóle nie byliśmy z tego samego podwórka. Po prostu sama chęć ignorowania ich egzystencji i nieumiejętność do "podporządkowania się" sprawiła, że chcieli mi dokuczać, #!$%@?ć. Z początku to ignorowałem i miałem dziwne uczucie, że to nie ma sensu, że to jest niesprawiedliwe i szukałem po prostu sprawiedliwości, jakiejś logiki, kary za zaczepki. Informowałem nauczycieli/dyrektora nawet o tym co ma miejsce. No #!$%@? pierwsze co to zakładają, że to twoja wina albo nie jesteś bez winy i w ani myślą #!$%@?ć karami tym którzy takie sytuacje tworzą. Normalnie ostrzegliby wzywając rodziców o tej sytuacji, jakby gościu się stawiał albo próbował czegoś takiego raz jeszcze, zawieszenie w prawach ucznia na tydzień czy dwa. Na końcu #!$%@?ć patusa i problem z głowy.
Dali mi spokój dopiero jak wujaszek postanowił się tym zająć z młodszą ciotką (taka dziewczyna co zna każdego z osiedla), dorwali ich pojedynczo to nie byli mocni, cwani tylko lali pod siebie. W technikum były jakieś zaczepki (prowokowane przez te same osoby lub znajomych czy znajomych znajomych tych osób, gówno ciągnie się za tobą, tragedia) ale nic poważniejszego. Nie dałem sobie wejść na głowę, wyrosłem i w sumie ulany byłem więc masa też jakaś była (0 ćwiczeń ale tak mi się tłuszcz rozkładał na ciele + 189 cm, że nie wyglądałem na grubasa) to i nie próbowali startować. Zostałem rok więc miałem rok z inną klasą, zajebisty klimacik. Było kilku zjebów ale była też fajna ekipka i nowe znajomości z których niektóre trwają do dziś. Na studiach? Zero konfliktów, fajne znajomości albo neutralnie. Psychika ofiary, dalej trochę zryta była, ogromna fobia społeczna ale jakoś to poszło do przodu. Powoli wychodziłem ze swojej skorupy i zacząłem coś ze sobą robić. Później praca, nadal jakaś fobia, stres wśród ludzi ale częściej wychodziłem, sam inicjowałem jakieś spotkania, próbowałem kontakty nawiązywać dalej pracując nad sobą i rozwiązując kwestie tego jak dalej kierować swoim życiem i człowiek jakoś dorósł silniejszy, bogatszy o te nieprzyjemne doświadczenia. Nadal jest kilka rzeczy nad którymi czuje, że muszę pracować ale wiem, że potrafię, że się da i, że dam sobie radę, niezależnie od tego co przyniesie przyszłość.