Wpis z mikrobloga

#programowanie #programista15k

Mój ojciec prowadzi własną restaurację. Za jego czasów nie było dużo szkół a skończenie technikum gastronomicznego w tamtych czasach to byla pewna przyszłość. Obecnie powstały tzw. bootcampy gdzie ludzi nauczono kroić cebulę i obierać ziemniaki, pokazali od A do Z jak zrobić jedno danie - pierogi i kazali nazywać się "młodszymi kucharzami" i rzucać abstrakcyjne stawki rzędu 10000 zł brutto na start, mimo iż nawet nie wiedzieli co to jest tatar albo jak zrobić porządną grochówkę, pomidorową czy żurek. Nauczyli się z tutoriala tylko jak robić pierogi i to nawet nie od A do Z.

Ojciec wystawił więc ogłoszenie na młodszego kucharza do przyuczenia, gdzie wymagał minimalnego doświadczenia. Ale do jego restauracji zaczęło spływać 500-1000 CV i ciężko było przefiltrować tych kandydatów, a jeszcze słyszał od innych, że ci młodzi kucharze po bootcampach nie potrafili odróżnić soli od cukru i wysłali do klienta danie przesolone, przecukrzone danie albo z niedogotowanym mięsem co spowodowało u kilku klientów zatrucia pokarmowe, co z kolei skutkowało pozwami o spore odszkodowanie. U starszych specjalistów takie sytuacje były marginalne, tylko młodsi kucharze bez doświadczenia kiepsko sobie na start radzili i popełniali błędy.

Wymyślił więc taki sposób, żeby kucharzy z wieloletnim doświadczeniem minimum 3-4 lata w branży kucharskiej nie sprawdzać podczas rekrutacji z umiejętności gotowania tylko solidnie przepytać. Sporo tych kucharzy ma jakieś certyfikaty albo CV bogate w pracę w topowych restauracjach w mieście, więc nie było sensu aby kazać im udowodnić swój talent i skill, wystarczyło zweryfikować poprawność CV czy ktoś nie nakłamał z pracą w modnej restauracji 4* np dzwoniąc tam i pytając czy Jan Kowalski pracował tam od 2021 do 2023 roku tak jak napisał w CV. Zresztą sami ci doświadczeni kucharze wyśmiewali proces rekrutacyjny, gdzie np: dostaliby wszystkie składniki i mieli samodzielnie wykonać tatar w ramach zadania rekrutacyjnego, bo mają mocne CV, certyfikaty i szanują swój czas.

Natomiast młodszym kucharzom, gdzie sporo z nich nie potrafi gotować tylko ukończyło bootcampy (kurs obierania ziemniaków, krojenia cebuli i umiejętność zrobienia dokładnie jednego dania takie jakie było na kursie) postanowiono zorganizować zadanie wstępne - ugotowanie prostego dania. Przyszło 500-1000 CV na jednego młodego kucharza, najpierw na etapie CV odrzucono tych co nakłamali w CV albo po prostu byli zbyt słabi, zostało kilka sensownych kandydatów których przepytano z gotowania. Następnie wyłoniono z 500 - 10 kandydatow, dano wszystkie niezbędne składniki i zaproszono na 2-3 godzinki gotowania przy rekruterce z HR i midem kucharzem, który oceni tok myślenia młodego kucharza, gdzie mieli proste zadanie - zrobić zupę ogórkową, przepis mogli znaleźć w google.

I co zrobili ci młodzi kucharze? Wyśmiali proces rekrutacyjny, bo uznali że "szanują się" i nie będą gotować 2-3h za darmo. Wyczytali na takim portalu wykop pl, że ci senior kucharze jakoś odrzucają zadania rekrutacyjne z gotowania a i tak dostają zatrudnienie, więc oni, junior kucharze mogą robić dokładnie tak samo. Szczególnie zaskoczył jeden młody kucharz, który od kilku miesięcy jest na bezrobociu i nie może znaleźć pracy jako młody kucharz, ma lukę w CV, ciągle jest odrzucany, stwierdził że zerknie na zadanie a potem zero odpowiedzi. Rekruterka w szoku, gość zero kontaktu, ani dania nie zrobił, ani nie powiedzial, że przepis zbyt skomplikowany dla niego i nie będzie gotował, po prostu olał.

Ten młody kucharz chciałby dostać pracę tak samo łatwo jak starsi kucharze, którzy mają bogate CV w certyfikaty z gotowania i pracowali w 3-4 dobrych restauracjach w mieście, z tym ze ten kandydat na młodszego kucharza nie ma bogatego CV, jest jedną wielką niewiadomą, jest młody i niedoświadczony, popracował 2 lata w jakiejś knajpie, ma lukę w CV, ciężko zweryfikować jego umiejętności gotowania i się dziwi, że nikt nie chce go zatrudnić w ciemno bez sprawdzenia umiejętności. Mimo to ludzie dają mu szansę - mówią "przyjdź, ugotuj, wykaż się wtedy cię zatrudnimy i douczymy". Ale on nie chce robić zadań rekrutacyjnych z gotowania. Chce by ludzie mu zaufali w ciemno i ryzykowali utratę renomy lokalu, w przypadku wpadki np podania dania z niedogotowanym mięsem.

Inni kandydaci na młodych kucharzy - pasjonaci, samoucy ale bez doświadczenia komercyjnego w gotowaniu lub z minimalnym doświadczeniem (czyli jeszcze nie eksperci a juniorzy, którym trzeba dać spore zaufanie) - doskonale rozumieją, że starsi kucharze mogą wyśmiewać zadania rekrutacyjne z gotowania, bo mają bogate CV pełne certów i zatrudnień z dobrych restauracji, więc mogą przebierać, a sami rekruterzy całują ich po piętach byle tylko dla nich gotowali.

A oni, ci kandydaci na młodszych kucharzy, są w innej sytuacji - nie mają nic ciekawego w CV i doskonale rozumieją sytuację, bo konkurują z bootcampowiczami, którzy umieją obierać ziemniaki (i to jeszcze konkretną skrobaczką) i przedstawiają się jako super kucharze co powoduje olbrzymie problemy z wyłonieniem dobrych kandydatów. Więc pokornie rozwiązują zadania rekrutacyjne i tam udowadniają, że mimo braku lub z minimalnym doświadczniem komercyjnym są godnymi zaufania junior kucharzami i warto ich przyuczyć jak porządnie robić potrawy, dostają zatrudnienie. A gdy tylko stają się ekspertami w gotowaniu, zaczynają olewać rekrutacje z zadaniami z gotowania, aczkolwiek na poziomie entry-level wiedzili że tylko udowadniając swój skill z gotowania mają szansę na pracę komercyjną w restauracji i gotowanie dać, nabieranie doświadczenia i skillu.
  • 16
@nad__czlowiek:
Opisany przez Ciebie tekst prezentuje analogię między kucharzami i pewnie innymi branżami, w szczególności sektorem technologicznym, a dokładniej programistami. W branży IT bootcampy są popularne jako metoda szybkiego przyswojenia umiejętności programowania. Podobnie jak w opisanej historii, absolwenci tych bootcampów często nazywają się "junior developerami", mimo że ich wiedza jest często ograniczona do konkretnego zestawu technologii czy narzędzi, które poznali podczas kilku miesięcy kursu.

Tekst wskazuje na problem, z jakim borykają