Wpis z mikrobloga

Minęły 3 tygodnie od rozstania. I dopiero teraz zaczynam dostrzegać, ile rzeczy spadło mi z głowy. Nie muszę już starać się za dwójkę. Nie potrzebuję wymuszonych uczuć i emocji. Nie szukam zapewnień. Nie martwię się za dwójkę. Nie męczę się, że ktoś nie ma humoru, albo że się nudzi. Nie stresuję się, że w weekend nie zaplanuję dla nas dnia. Nie muszę patrzeć na cudze nieszczęście. Co raz bardziej układają mi się w głowie pewne rzeczy i widzę, ile dusiliśmy się ze sobą. Moja pewność siebie też spadła, bo żyłem z ciągłym poczuciem winy i bezsilności, uczuciem że robię niedostatecznie dużo, że czegoś mi brakuje, że robię coś źle. Dopiero teraz widzę, ile odchyłów poza mną miała również różowa i jak często zrzucała to na mnie.

Wróciłem do rodzinnego miasta , tak jak różowa. Zostawiłem tamto życie (w sumie tak jak ona), pełne korków, stresu i korpo bullshitu. Spędziłem czas z rodziną, przyjaciółmi, odpuściłem swoje rutyny i obowiązki na jakiś czas. Dziś poszedłem nawet do Kościoła i jeszcze nigdy nie wydawało mi się to tak kojące i wcale nienudne. Wyciszające. Już nie biegnę. Zwykłe, proste rzeczy mnie uspokajają. Nie jestem przebodźcowany. Nie myślę już "co za miesiąc, co za pół roku, co za rok".

Priorytetem jest teraz poukładać sobie zdrowie, zawalczyć o siebie i po prostu korzystać. Żyć tak, jak niekoniecznie mogłem w związku. Zacząć interesować się samym sobą. Pożegnać ten altruizm, który mnie dusił.

Nie będę już też niczyim animatorem czasu wolnego. Zero wyrzutów sumienia, że komuś się nudzi. Jakiś czas na samorozwój, ale nie dla nadambitnych celów, a dla siebie, choć miałoby to być czytanie w Internecie o drzewach albo rybach. Ciul. Po prostu spokój ducha.

W weekend przy piwie z ziomkami zagadałem sobie do dwóch dziewczyn. Spoko rozmowy. To też jakiś element "terapii". Nie mam ochoty na żadne realcje, ale w tym spermiarskim świecie zapoznanie się z kimś, pogadnaie czy nawet kawa to nie grzech. NIe jestem "roochaczem". Udowodnienie sobie, żę nie jestem tak fatalny, jak się nasłuchałem. Że mogę się komuś jeszcze spodobać.

Wszystko się ułoży samo, tylko żeby zdrowie odzyskać i chyba będę w końcu szczęśliwy...

#zalesie #chwalesie #zwiazki #seks #niebieskiepaski #rozowepaski #depresja
  • 84
  • Odpowiedz
Nie potrzebuję wymuszonych uczuć i emocji. Nie szukam zapewnień. Nie martwię się za dwójkę. Nie męczę się, że ktoś nie ma humoru, albo że się nudzi. Nie stresuję się, że w weekend nie zaplanuję dla nas dnia.


@Kopyto96: co do huia
  • Odpowiedz
@Kopyto96: Bardzo dobra historia. Już myślałem, że bedziesz tutaj płakał a rzeczywistość jest jaka jest - popsute różowe wmówią ci, że to ty sie nie starasz i ty masz poczucie winy.

Odżyj mordko, porób na co masz ochotę, nie bój sie być egoistą. (òóˇ)
  • Odpowiedz
  • 7
@A_R_P: To, że ostatni okres tak wyglądał. Ciągle się obwiniałem, że to wszystko moja wina. Co prawda ja zadecydowałem 1,5 roku o przerpowadzce, ale codzienne dołk różowej, odtrącanie mnie, zły humor o to, że nie mamy co i z kim robić, nie szukam zapewnień, że ktoś mnie kocha i jestem dla kogoś ważny, po prostu puściłem coś, czego kurczowo się trzymałęm i jakoś mi lżej.

Czułem, że od jakiegoś czasu po
  • Odpowiedz
  • 3
@programista15cm: Nie palę i nie mam zamiaru, ale nie jestem przeciwnikiem. Za dużym rozkminiaczem jestem, źle by to na mnie podziałało :D Chłopaki mówią, że ja nie muszę, żeby pofilozofować i porozkminiać.
  • Odpowiedz
  • 17
@makeDoise: Dzięki za miłe słowa.

@A_R_P: Oczywiście, że przyszło, ale cały czas chodziło to, że jesteśmy w dużym mieście i bardzo chcemy wrócić, mamy prace, która nas mega wyniszcza i uważałem to za główne czynniki, które też psują naszą relację. Byłem w związku 6,5 roku. To prawie 25 % mojego życia. Po takim czasie już nie wiesz co jest codziennością, a co należy zmienić. Poza tym, byłem bardzo szczęśliwy przez
  • Odpowiedz
Co raz bardziej układają mi się w głowie pewne rzeczy i widzę, ile dusiliśmy się ze sobą. Moja pewność siebie też spadła, bo żyłem z ciągłym poczuciem winy i bezsilności, uczuciem że robię niedostatecznie dużo, że czegoś mi brakuje, że robię coś źle. Dopiero teraz widzę, ile odchyłów poza mną miała również różowa i jak często zrzucała to na mnie.


@Kopyto96: jakbym czytał o swojej byłej żonie
  • Odpowiedz
@Kopyto96 gratuluję odwagi i decyzji. Ja niestety nie potrafiłem dosadnie w pewnym momencie powiedzieć 'dość'

Pożegnać ten altruizm, który mnie dusił. Nie będę już też niczyim animatorem czasu wolnego. Zero wyrzutów sumienia, że komuś się nudzi.


Zrobiłeś najlepsza rzecz pod słońcem, nie ma gorszej rzeczy niż ktoś taki kto na Tobie wisi i domaga się opieki/organizacji życia, wiem coś o tym. Ja już powiedziałem sobie że mam wywalone, bo nie będę spełniał
  • Odpowiedz
  • 9
@Makarow: Dzięki za miłe słowa i post. 1 rzecz. Akurat tu cię poprawię kolego, bo to nie ja zakończyłem ten związek. Jestem bardzo lojalny i nigdy się nie poddaję łatwo, chciałem odbudować uczucia. Ale dobrze się stało, że ona odeszła. 3 tygodnie i doszedłęm do wniosku, żę po prostu tak musiało być i tgeraz zaczynam żyć dla siebie. To też nie jest tak, że mi brakło odwagi, ja po prostu walczyłem.
  • Odpowiedz
@Kopyto96 kiedy wydaje ci się że jesteś odpowiedzialny za czyjeś emocje i uczucia to jest to już współzależność. Związki współzależne to zazwyczaj relacje osób niedojrzałych lub zaburzonych. Poczytaj sobie o współzależności. Zgadza się, niezależność jest lepsza niż współzależność, jednak istnieje coś po środku, coś co jest zdrowe i jest wartością dodana, coś po co warto tworzyć świadomie relacje. Widzę w swoim otoczeniu takie współzależne związki, jest w nich sporo zazdrości, strachu, poczucia
  • Odpowiedz
  • 6
@Czekolatka: Nie do końca masz rację, bo tak nie było zawsze. Tak zaczęło się robić od jakiegoś czasu. Spędziliśmy kilka fajnych lat razem i ją szanuję. Nikt mi nie zabierze tych wspomnień i pamiętam co do niej czułem. Teraz z różnych powodów zrobiło się jak zrobiło i trzeba powiedzieć "pas", iść dalej i zająć się sobą. W tej chwili muszę zawalczyć o siebie, nie o kogoś.
  • Odpowiedz
  • 30
@Kopyto96 im bliżej babom do 30-tki tymbardziej dochodzi do nich, że nie osiągną wymarzonego życia i zaczynają łazić naburmuszone i obciążać tym całe otoczenie dookoła. Rozumiem Cię doskonale, byłem w podobnej sytuacji, też bym nigdy tego związku nie zakończył, na szczęście ona zrobiła to za mnie i wyszło mi to tylko na dobre.
  • Odpowiedz
  • 7
@gokotgo: Dokładnie. Tak między wierszami szło wyczytać, że ona sobie nie wyobraża życia w bloku, jest wychowana w domu na wsi i nie widzi tego, że ktoś inny już zaręczony i dzieciaty, że ktoś bez wyjeżdżania z małego miasta ma pieniądze, że ktoś ma to, tamto, instagramowy bullshit, bo realia zupełnie inne.

Ja mam ekipę kolegów, z którymi trzymam się naście lat i tak się składa, że większośc z nich to
  • Odpowiedz
@Kopyto96 nieważne co tam z nią, nie myśl za bardzo o niej i co ja tam czeka, to już dla Ciebie raczej obca osoba. Żyj po swojemu, nie musisz się dla nikogo starać jak nie chcesz.
  • Odpowiedz