Wpis z mikrobloga

Przed wami drodzy państwo #bqpoweopowiesci Jarocin Special Edition 2. Nie będę udawał być jakoś śmieszny, bo to co przeczytacie płynie prosto z serducha. Może nie będzie śmiesznie, ale będzie ciekawie. Chyba.

TL:DR


W sumie to Jarocin będzie tłem dla większej imby. Kojarzycie Kingę z poprzedniego wpisu? To jest na serio świetna dziewczyna, ale przestała być moją znajomą. Zanim jednak to się stało napiszę wam jak do tego doszło. W sumie z Kingą to się znamy od podstawówki. Już wtedy była spoko, ale jakoś nie zwracałem na nią większej uwagi. Potem każdy poszedł do innej szkoły średniej i kontakt na kilka lat zaginął. Aż do momentu kiedy spotkaliśmy się w piekarni. W ogóle jazda wtedy była nie z tej ziemi a w historię, którą wam powiem nie wierzy nikt. W sumie się nie dziwię, ale zapewniam, że to #truestory. Wchodzę do tej piekarni a tam dwie kolejki. W jednej 3 facetów a w drugiej jedna starsza pani. No nic, idę tam gdzie mniej ludzi. I to był błąd. To było tak niezdecydowane babsko, że myślałem, że jebnę. A wierzcie mi, że kisłem z każdym jej zdaniem. Pozwólcie, że ubarwię trochę dialog, ale sens i kluczowe momenty ogarniecie bez problemu. Po prostu z mimiki sprzedawczyni można było czytać jak w książce i te emocje pragnę wam oddać.

[S]przedawczyni: Cóże podać łaskawa pani, przedstawicielko proletariatu 50+, do której szacunek winny mieć pokolenia młodsze, życia dopiero uczące się?

[B]aba: chciałam się zapytać, czy jest chleb słonecznikowy ale bez nasion słonecznika?

S: Nope, ino tylko z ziarnami.

B: hmm, a to luzik, pyknij mi go pani na pół.

S: się robi.

[chwilę później]

S: proszę łaskawości twojej, mojej i naszej.

B: eee, albo wezmę cały.

S: co tylko powiesz księżniczko z wieży, której nikt nie chciał ratować i pocałunku miłości na mordzie twej złożyć.

B: oki doki, to ile płacem?

S: milijon nowych cebulionów polskich.

[po zapłacie]

B: to może jeszcze serek wiejski

#!$%@?, ile można do #!$%@? - pomyślałem. Całość trwała już ponad 10 minet, kolejka w pierwszej kasie zmieniła się kilkukrotnie.

B: to będzie wszystko

[po zapłacie nr 2]

B: Albo jeszcze coś tam - nie pamiętam już o co chodziło.

Ja wzdycham, ekspedientka wzdycha równie głośno jak ja, spojrzeliśmy sobie w oczy i przez ten ułamek sekundy miedzy nami była niewytłumaczalna nic porozumienia. Nie powiedzieliśmy nic a wiedzieliśmy wszystko. Uśmiechnęliśmy się do siebie.

Baba poszła, ja zrobiłem zakupy, chcę wyjść a tu wchodzi Kinga. Ja pakuje portfel do kieszeni, ona gada przez telefon, ja podchodzę do drzwi walcząc z kieszeniami, ona z telefonem. Dopadła drzwi pierwsza i zaczęła je otwierać. Na drodze stanął jej mój łeb, w który #!$%@?ła niczym Makłowicz w znanym gifie. Tak, były takie czasy kiedy drzwi otwierały się do wewnątrz a przepisami przeciwpożarowymi przejmowano się jak dzisiaj BHP na budowie. Ona zaraz podeszła i zaczęła pytać czy coś się stało itp. Cóż, kobiety wzruszają tragedie. Nawet te wywołane przez nie same ;). Ja tam, że spoko, nic się nie stało itp. Zaczęliśmy ze sobą gadać bo lata się nie widzieliśmy, postałem z nią kolejce, odprowadziłem do chaty, wziąłem numer cegłofonu i powiedziałem, że ją wezmę kiedyś na spacer.

Jak powiedziałem tak zrobiłem. Umówiliśmy się kiedyś wieczorem i zaczęliśmy łazić po najdziwniejszych miejscach. Raz, drugi, kolejny... Uzależniła mnie ona od wieczornego łażenia. Zaczęliśmy się poznawać i okazało się, że mamy podobne zainteresowania, oglądamy te same "chińskie bajki", słuchamy podobnej muzy, łoimy wódę ile wlezie (oczywiście tylko na jakiś imprezach i z umiarem, a nie że jakieś alkoholiki co na co dzień stoją u Grażynki pod sklepem), tym samym gardzimy itp. W każdym razie zacząłem w niej widzieć to nieuchwytne, niewytłumaczalne "coś". I tak było przez długi czas.

Po jakimś roku takiego łażenia i wzdychania po nocach postanowiłem powiedzieć co czuję. Poszliśmy sobie na nasz ulubiony pomost nad jeziorem. Tam po świetnej przemowie (nie planowałem tego tak fajnie zrobić, po prostu popłynęło) dowiedziałem się, że ona... zresztą zacytuję "jesteś spoko, ale ja nie wiem czego chcę". Faken, takiej odpowiedzi się nie spodziewałem. Myślałem, że albo mi każe #!$%@?ć w podskokach, albo rzuci się na szyję i bedo seksy. Ewentualnie zaproponuje mi #friendzone i wtedy ja to zakończę, bo w takie katowanie siebie nie będę się bawił. Hehehe tyle z planów, bo to co było dalej nie było niczym innym niż FZ właśnie.

Dygresja: w ogóle zastanawialiście się nad tym, dlaczego FZ jest z nazwy podobne do NFZ? Bo tu i tu teoretycznie może uda ci się coś załatwić, ale praktycznie to ni #!$%@?.

No i potem dalej się spotykaliśmy, rzadziej, ale okazje się zdarzały od czasu do czasu. Ciągle bawiliśmy się świetnie we własnym towarzystwie. Cały czas nie dawało mi spokoju to, że ona tak dobrze się ze mną czuje. Potrafiliśmy nawet na imprezie przegadać całą noc na balkonie, olewając resztę ekipy. I tak to się jakoś kręciło.

Rok później, Anna Dominik 2014 pojechali my na Jarocin.

Poszliśmy pośmiać się z Czesława, bo gardzimy tym bucem i "muzyką" jaką prezentuje. Po tym pokazie syfu, który przerósł nawet mnie zostaliśmy na Eneju. #!$%@?, Enej na Jarocinie to jak ananas na pizzy (te całe 3 osoby na świecie, które to lubią dupa cicho). Kinga nimi gardzi, położyła się na trawie i śpi. Ja mam do nich stosunek ambiwalentny, ani mnie nie drażnią ani zachwycają to się położyłem obok i kontempluję muzykę próbując znaleźć jakieś przesłanie czy głębszy sens. Jakikolwiek sens. Tragedii na poziome Ewy Farnej nie było (jej tekstom dorównuje tylko jej uroda). W ogóle koncert skończył się za szybko, a czas zapindalał za sprawą kruczowłosej niewiasty, która stanęła prawie nade mną. Miała szare leginsy w loga Batmana. Jako wielka fanka cały czas tańczyła i się fantastycznie ruszała. Matko droga, widok wspaniały, lachon 11\10 i wszystko byłoby zajebiście gdyby nie jej chłopak. Ja spoglądam sobie na nią od dołu, a na mnie spogląda z góry i wie, że ja wiem, że on na mnie patrzy. Normalnie Meksykański Standoff. On wie, że ja wiem, ja wiem, że on wie, ona nie wie, że nie wie. I w takiej sytuacji spędziłem tę godzinę. Było warto :) Dziewczyno w szarych "batmankach", jeżeli to czytasz to wiedz, że autor niniejszego tekstu dziękuje za to, że dzięki Tobie przetrwał godzinę tego jazgotu.

Ale kit. Na tym Jarocinie bawiliśmy się z Kingą po prostu zajebiście. Wracając do samochodu postanowiłem z nią pogadać. Idziemy z ekipą, ja zagaduję do niej, że zostały nam żetony i czy skoczymy na ostatnie piwo. Zgodziła się. A wraz nią kumpel, który stwierdził, że pójdzie z nami. Zwalniam, idę pół kroku za Kingą i macham mu ręką, że ma #!$%@?ć a moje usta artykułują się w zdanie: idźże człowieku w te pędy albowiem muszę ogarnąć wiadomą sprawę. (mówił mi później, że usłyszał tylko „#!$%@?”. Głuchol jeden.) Wiadomą, bo #!$%@? każdy zrozumiał, KAŻDY. Na szczęście inny kumpel go odciągnął. Na koniec jeszcze usłyszeliśmy "hehehe, zostawiam was gołąbki, pogadajcie ze sobą". #!$%@?, dalej nie łapał o co chodzi a miny reszty ekipy wyrażały takiego facepalma, że nawet wiadomy gest tego nie oddawał. Tak więc zostaliśmy sami. Powiedziałem co myślę, na to usłyszałem, że musi się z tym przespać i pogadamy jutro. Rozmowa trochę trwała, dowiedziałem się, że ona doskonale widzi, że ja "ten tego" itp.

Dygresja 2: drogie dziewczyny, jeżeli widzicie, że facet za wami biega to albo go bierzcie, albo każcie #!$%@?ć. Trzymanie w friend zonie to najgłupszy, najgorszy i najbardziej tchórzliwy sposób postępowania i ogromna krzywda jaką mu robicie. Jeżeli go lubicie to nie bądźcie strachliwymi #!$%@?, tylko podejmijcie jakąś konkretną decyzje.

I tak gadamy jeszcze, podchodzimy do samochodów, a tam znajomy już gamoń krzyczy z daleka "ej, jak chcecie to ja was podwiozę na jakąś randkę hehehe". Ja już nawet nie miałem siły tego skomentować, Kinga też, reszta też widać nie. Będący tam @Unbreakable91 szybko zmienił temat i jakoś poszło.

Nastał poniedziałek, 0 odzewu. napisałem eskę, co z tym spotkaniem - żadnej odpowiedzi. Stwierdziłem, że ja zrobiłem już wszystko co mogłem. Pora, żeby ona wzięła odpowiedzialność za swoje słowa. Mieliśmy gadać, ona to olewa, trudno. Miłość miłością, ale szacunek do siebie trzeba mieć.

Dygresja 3: Możesz mieć wszystko, pieniądze, najpiękniejsza kobietę, dostatek itp, ale jak nie masz szacunku do siebie to nie masz nic.

Nastaje wtorek, ja już drugi dzień rozkojarzony, robota nie idzie, kierownica #!$%@? co chwilę za jakieś pierdoły, kumple narzekają, że chyba jestem chory, bo żadnej imby nie chcę z nimi #!$%@?ć itp. Nastał wieczór. Byłem już wtedy pogodzony z losem. Owładnął mną całkowity spokój, myśli stały się klarowne, a ja uznałem, że kończę tę znajomość, bo nie pozwolę się sobą bawić w taki żałosny sposób.

Środa, opanowany, pogodzony z klęską odzyskałem jasność myślenia, robota szła itp. gdy nadszedł sms, że chce się spotkać wieczorem. Ja #!$%@?ę, totalne rozkojarzenie nastąpiło w ciągu kilkunastu sekund.

Wieczorem poszliśmy na pomost, na którym byliśmy rok wcześniej. Obgadaliśmy wszystko co się dało, pierdoły jakieś, mówiliśmy o wszystkim tylko nie o tym o czym powinniśmy. Jakieś 2h później gdy nastała cisza powiedziałem, że wszystkie tematy zastępcze się skończyły i chyba pora przejść do meritum. Odpowiedziała zdaniem niezwykle wyrafinowanym, mianowicie "no". No to ja zaczynam gadać produkuję się, już nawet nie pamiętam co mówiłem, tak byłem zestresowany. Ja skończyłem gadać a ona usiadła naprzeciw mnie, wzięła moje dłonie w swoje cieplutkie i tak siedzieliśmy nad tym jeziorem, gwiazdy świeciły... Czujecie ten romantyzm?







Ale wtedy, kiedy chwyciła moje dłonie wiedziałem jedno - w tym momencie wiedziałem, że z nią u boku mogę wszystko. Jeżeli będzie chciała gwiazdkę z nieba - uczepie się pieprzonej rakiety, polecę w kosmos i jej ją znajdę. Jeżeli będzie chciała, żebym rzucił się do wody... zrobiłbym to. Wierzcie mi, mogłem wtedy przenosić góry. Spojrzała na mnie, uśmiecha się i mówi: "ale jesteś teraz pocieszny". Co #!$%@??! Pocieszny to może być chomik #!$%@?ący marchewkę, a nie facet prowadzący jedną z najważniejszych dotychczasowych rozmów w swoim życiu, z jedną, z najważniejszych w nim osób. Tak jej powiedziałem. W myślach. Podniosłem głowę, spojrzałem jej w te wspaniałe, cudowne i jedyne w swoim rodzaju ślepka, a ona dalej z uśmiechem mówi, że tylko przy mnie się tak wspaniale czuje i jest za, że warto spróbować. Przytuliliśmy się do siebie i tak staliśmy bez słowa dłuższa chwilę patrząc na odjeżdżające na drugim brzegu karetki i straż pożarną, aż ich migające światła przestały odbijać się w wodzie i po chwili zniknęły nam z oczu. Odwiozłem ją do domu i tyle :)

Od tego czasu dzisiaj miną 4 tygodnie i jest zajebiście. Dlatego koledzy z #tfwnogf nie poddawajcie się a wy drogie #rozowepaski nie bawcie się uczuciami facetów, którzy za wami szaleją.

PS: sprawa z topielcem. Okazało się na drugi dzień, że szukano 14 letniej dziewczyny, którą później znaleziono całą i zdrową. Nie zmienia to faktu, że kilka straży, karetek i ludzi z latarkami tworzyło iście filmowy klimat. Efekt migających światełek służb ratowniczych odbijających się w wodzie robi NIESAMOWITE wrażenie. Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy jaki będzie finał tej akcji. O tym że dziewczyna jest cała dowiedzieliśmy się następnego dnia. Nie zmienia to faktu, że wtedy (a była to 1 w nocy) dziwnie czułem się wyznając miłość gdy tak niedaleko mogła rozgrywać się czyjaś tragedia.

PS 2: W sumie jest to wpis inny niż dotychczasowe i jeżeli choć 1 z czytających po lekturze stwierdził, że nie była to całkowita strata czasu to będzie fajnie :)

xbox 360: dla marud: spokojnie, następny wpis to już prawilne akcje z roboty, które jak zawsze dostarczą wam kupę śmiechu i uchylą rąbka tajemnicy jak wygląda praca w magazynie.

I to by było na tyle :)
  • 26
@BQP: No ale chwila, FZ ma miejsce wtedy, gdy kobieta lubi faceta, ale nie ma tej iskry i ona nie bardzo sobie wyobraża, żeby ta iskra zaistniała. Chodzi mi głównie o pociąg fizyczny. Więc co, jest iskra teraz? No mam nadzieję, że jest.

Bo powiem Ci, że fajnie się czytało, ale mam wrażenie, że przygarnęła Cię z łaski, jak właśnie jakiegoś zmokniętego, ale pociesznego kota czy chomika.

Wiem, że łatwo mi
@BQP: NIE STRASZYŁBYM GDYBY NIE TEN TEKST "POCIESZNY".

Znacie się tak długo i tak dobrze. Tu już nie widzę sensu w jakimś romantycznym poznawaniu się, to już czas na czerpanie radości z bycia razem pełnymi garściami. A więc jeśli jest seks, jesteś w domu. Jeśli nie ma i ona stroni od pieszczot i pocałunków (typu poczekajmy, po co się spieszyć), jesteś w czarnej dupie, bo to oznacza, że jesteś na przeczekanie,