Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
#wygryw #oswiadczenie #chwalesie (?) #psychologia #przemyslenia #wspomnienia #takbylo

Pomyślałem, że opiszę pewne swoje przeżycia. Anonimowo, bo to głupie sprawy, ale wiem, że niejedna osoba może się w tym znajdować. Może to komuś coś pomoże, mi zaś pomoże ostatecznie zamknąć ten rozdział swojego życia.

Dorastałem w kiepskim otoczeniu - konserwatywna rodzinka, miasto-dresiarnia. No i zewsząd gadanie jaki to facet powinien być. Taki, śmiaki, owaki. Gadki typu "Bądź chłop, nie baba". Każdy z nas choć raz gdzieś się z tym spotkał.
Ja miałem pecha, bo mimo tych gadek, moi rodzice nie potrafili mnie wychować na mężczyznę. Oni sami są tacy, ze jeśli biją ich w jeden policzek, to nadstawiają drugi, byleby nie pogorszyć sprawy. Dodajmy do tego to, że większość czasu spędzałem w gronie kobiet - mama, ciotki, siostra, kuzynki... najstarszy kuzyn, który mi mógł robić za wzór emigrował do Stanów, zaś ojciec, wujkowie zjadani przez pracę nie mieli jak się mną zająć. Dziadka widywałem okazjonalnie, był dla mnie wzorem, ale i to nie starczyło. Dorzućmy słynne gadanie o Bozi, czego nie wolno... Tak, raz nawet babcia sobie ubzdurała, że spróbuje ze mnie zrobić księdza.
Efekt był taki, że w szkołach byłem ofiarą losu. Sierotą prześladowaną przez tych fajnych i przez silniejszych. Do tego grubasek. I macie pełny obraz człowieka, z którym nie można było się zadawać jeśli chciało się być szanowanym przez resztę wokół. W ciągu paru lat straciłem ekipę znajomych - przestałem się zadawać nawet z ludźmi z osiedla, po szkole zamykałem się w domu, we własnym świecie, albo jeździłem ewentualnie rowerem.
W efekcie prześladowań mocno zachwiała się moja wiara w swoją płciowość. Zaczynało się niewinnie. Od myśli, że fajnie byłoby być dziewczyną. Potem stworzyłem w pewnym uniwersum swoje OC płci żeńskiej, z którą zacząłem się utożsamiać, biorąc ją za tą stronę siebie, która była ściśnięta, schowana przez otaczający mnie świat. Była to postać wesoła, czerpiąca z życia ile wlezie, imprezująca, wiodące szczęśliwe życie z inną kobietą u boku i mająca przyjaciół.

I wtedy doszło to myślenie, że powinienem był urodzić się kobietą. Że ktoś na górze dokonał fatalnego błędu.
Przez lata wierzyłem w to, jednocześnie wiedząc, że nigdy nie chciałbym mieć operacji zmiany płci. I to było to, co mi pozwalało wierzyć w to, że nie jestem transem. Traktowałem to jako błąd Boga albo kogoś, kto u niego zarządza czymś takim i pozostaje mi z tym żyć. A z czasem przestałem wierzyć w Boga.

Potem wyjechałem na studia, odżyłem, zacząłem czerpać z życia ile wlezie. W międzyczasie chodziłem do psychologa i leczyłem się z traum szkolnych i problemów w rodzinie. Z tego ich nacisku, że mam być taki jak inni. Myśli o byciu trans znikły, ale ciągle gdzieś siedziała w głowie, czekając na moment, by zaatakować.
Gdy pojechałem do Amsterdamu zjarać się porządnie (ciągnęło mnie do różnych używek), by zajrzeć wgłąb siebie i odkryć, że we mnie są dwie strony - męska i żeńska, kłócące się ze sobą o dominację nade mną. Oczywiście z czasem pojąłem, że to było dzieło po prostu mojego umysłu, a nie coś prawdziwego. Ale to nad tym też pracowałem u psychologa, po odkryciu po prostu tego problemu.
Kiedy już uporałem się z problemami, które uważałem za największe, problem wiary w swoją płciowość zaatakował ze zdwojoną siłą. Uświadomiłem sobie, że wiele mi brakuje do wzorca mężczyzny i, że chciałbym ten wzorzec osiągnąć. Cieszyłem się z każdej namiastki osiagniętej - bródki dorabiałem się 1,5 roku, trudami i różnymi sposobami, bo mając 24 lata, ledwo mi ta bródka rosła. Do tego, porównując mnie z tamtym mną - wtedy miałem zdecydowanie mniej pewności siebie i poweru do działania. Ale nie to było najgorsze.

Ogarniały mnie myśli o byciu kobietą. Wyobrażenie siebie jako kobiety. W pewnym momencie nawet jedna z wizji przyszłości mi się zakolorowała - zawsze chciałem założyć rodzinę, mieć córkę, zostać ojcem. W tamtym momencie wyobraziłem sobie siebie jako kobietę wychowującą córkę z inną kobietą.


Wtedy zacząłem się poważnie bać, że jestem transem, że przez lata to dusiłem w sobie w obawie przed reakcją polskiego społeczeństwa, zwłaszcza mojej rodziny. Zacząłem dużo czytać o tym, by odpowiedzieć sobie na pytanie, kim ja w końcu jestem do jasnej cholery. Tak, przepełniała mnie frustracja.

Tu na szczęście pojawił się jeden Wykopek, który faktycznie był transem, w trakcie przemiany m->k. Poprosiłem prywatnie, by mi opowiedział swoją historię, szczegóły jego transpłciowości. Wtedy zrozumiałem, że to definitywnie nie to. Domyśliłem się, że to ma jakiś związek z traumami szkolnymi.

Dzięki psychologowi dowiedziałem się, że to prawdopodobnie jest pewna odmiana fetyszu zwanego autoginefilią. I gdy w końcu stwierdziłem, że pora to w sobie zaakceptować, nauczyć się z tym żyć, w końcu przyszła ulga. Myśli o tym że mogę być trans przestały mnie katować. Wyobrażenia jakie miewałem zaczęły słabnąć, zaś typowe myśli męskie, heteroseksualne, zaczęły stopniowo się wzmacniać. I nabrałem pewności siebie i większej chęci do działania nad rozwojem swojej męskości. Wraz z tym odeszły chyba ostatnie ślady wieloletniej depresji - zaobserwowałem w sobie większą wrażliwość na muzykę i świat wydaje się być jaśniejszy, piękniejszy. I wspomniana autoginefilia też zaczęła słabnąć.

Myślę więc, że mimo, że do osiągnięcia celu jeszcze daleka droga, to mogę sobie postawić tag #wygryw. Bo w końcu pokonałem swoje największe słabości, które mnie hamowały i czuję, że idę coraz bardziej do przodu.

Co chcę przez to przekazać... ?
1. Jeśli się przeżyło w życiu jakieś traumy, należy jak najszybciej się z nimi rozprawić, bo potrafią namieszać w życiu.
2. Warto odciąć się od towarzystwa Ciebie uciskającego i nie chodzi tu tylko o prześladowania, ale i o mieszanie w głowie gadkami typu "Bądź prawdziwym mężczyzną", "Jesteś facetem, powinieneś być [opis]".
3. Jeśli myśli się o byciu transem, trzeba nad tym długo podumać. O mały włos, a popełniłbym największy błąd swojego życia. Oczywiście tutaj nie czepiam się osób, jeśli są faktycznie transami - chcecie się zmieniać, to zmieniajcie, ja Wam życzę powodzenia i trzymam kciuki, by wszystko było ok. Chodzi po prostu o to, że u niektórych myśli o byciu trans są naturalne, u innych są efektem traumatycznych przeżyć. A u kogoś faceta myśl o byciu kobietą może być przejawem autoginefilii, a nie transseksualizmu.
4. Nie wolno pozwalać na przemoc w szkole i robienie z kogoś ofiary, nawet jeśli ofiara się sama prosi. To nie jego wina, że jest jaki jest - wychowanie bierze się z domu i otoczenia, potem ze szkoły. Teraz dochodzi jeszcze internet. Takie prześladowanie potrafi zrobić człowiekowi w głowie syf na lata. Moje prześladowanie zaczęło się, gdy miałem 10 lat. Pierwsze problemy z płciowością pojawiły się, gdy miałem lat 13. Wychodzę z tego dopiero teraz. Z problemem swojej płciowości użerałem się 12 lat, nie mogąc dostać pomocy z żadnej strony. Do psychologa poszedłem dopiero 2 lata temu, ze wspomnianym Wykopkiem rozmawiałem pół roku temu. Dlatego jeśli kiedyś ktoś zechce prześladować moje dziecko, dopilnuję, by dzieciak i jego rodzice tego pożałowali.
5. Jak można pomóc dzieciakowi proszącemu się o bycie ofiarą? Zmieniać go stopniowo. Mi pewne osoby z czasem zaoferowały swoją przyjaźń i to mi pomogło wejść na drogę odżycia, po której zebrałem się, by pójść do psychologa. Ja zaś w swojej rodzinie miałem młodszego kuzyna, z którego rodzina próbowała zrobić kolejną ofiarę losu. Wziąłem chłopaka w obroty, traktując go twardo-kumpelsko. Rzucałem w niego różnymi tekstami, które wyśmiewały jego wady, czasami cisnąłem po nim za niektóre zachowania. On się zawsze śmiał, w życiu przeze mnie rozryczał się tylko 2 razy i to nie było na zasadzie, że ma nie ryczeć. Chciał - proszę bardzo, niech się chłopak wypłacze. Efekt? Teraz jest jednym z najbardziej lubianych osób wśród swoich znajomych, a ja i on jesteśmy nie tylko kuzynami, ale i świetnie dogadującymi się ziomami. Z biegiem lat wytłumaczyłem mu, dlaczego dałem mu nie lekką lekcję życia. Na własne oczy widział w swoich szkołach inne ofiary życia i zdał sobie sprawę, że lata temu prawie wcale się od nich nie różnił. Jest mi wdzięczny po dziś dzień.
Dałem mu to, czego nie miałem ja - męskie wychowanie. Starszego brata/kuzyna.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Zkropkao_Na
  • 1