Wpis z mikrobloga

@felixa: sam dzwonek drzwi często tak - bo to najczęściej jakiś akwizytor, naciągacz albo inny ksiądz łażący po całym budynku. Jak ktoś idzie do mnie to siłą rzeczy najpierw musi zadzwonić domofonem.
@wonsz_smieszek: Telefon, skype, sms. Możliwości kontaktu jest dziś wiele. Mam różnych znajomych, nikt do nikogo dzisiaj nie wpada z niezapowiedzianą wizytą. Może to trochę smutne, ale tak wygląda rzeczywistość wykreowana przez technikę. Inna sprawa, to to, że mnie np. nie obchodzi, że ktoś postanawia o 10 rano pukać do moich drzwi, kiedy ja akurat śpię. Otwieram sporadycznie, gdy np przeczytam na klatce, że chodzą i coś sprawdzają, czy montują. Lepiej być
@niemamhumoru: nie dlatego, że robią inaczej, tylko dlatego, że drzwi się boją otworzyć :D

Telefonu też nie odbierają, bo niezapowiedziany smsem (największy stres piwniczaka - nieznany numer:D). A sms najlepiej listem zapowiedzieć - tylko, żeby na poczcie nie trzeba było odbierać, bo trzeba by było zagadać do kobiety w okienku, a to znów stres.

Mówimy o otwieraniu drzwi.
Strachliwe nieotwieranie się leczy.
@felixa: W wynajmowanych zwykle nie otwieram, bo wywalone mam. Chociaż czasem się zdarza i kiedyś akurat dobrze trafiłem, bo przesyłka do współlokatorki. W domu rodzinnym otwieram zawsze.
@felixa: Podobnie jak i ja. Jak się nikogo nie spodziewam to w pupie to mam. Kiedyś była pewność, że to jehowi. Ale od 10 lat nie zawracają tyłka. Może kurier to siostry, może sąsiad czegoś chce. Normalnie to nie chce mi się z obcymi gadać.