Wpis z mikrobloga

#braciawniewierze!

Dziś o dość rozpowszechnionym argumencie na temat tego, w co i dlaczego ludzie wierzą. Wiem, bardzo rozpowszechniony (każdy się z nim zetknął, a wielu z nas, w tym i ja, doszło do niego samodzielnie i odkryło go na nowo niezależnie od tego, ilu ludzi zrobiło to przedtem), wyświechtany potężnie, a jednak wierzących - jego użycie (podobnie jak kilku innych) od razu powoduje pewnego rodzaju agresję. Jego użycie to niemal proszenie się o agresję słowną ze strony katolików w postaci nazwania gimboateistą. Bo na rzeczową dyskusję rzadko można liczyć.

Dlaczego? Kilka powodów. Po pierwsze, argument jak rzekłem wielokrotnie w różnych miejscach powtarzany sprawiać może wrażenie, że oto gimbus odkrył, znalazł gdzieś w odmętach netu i triumfalnie rzucił, aby zatkać usta katolom. Jaki prymityw! Dlaczego nie odwołuje się do Kanta, czemu nie polemizuje ze świętymi Kościoła, gdzie tutaj dyskusje na temat odkryć naukowych, socjologicznych, wywiadów ze współczesnymi filozofami? A ten takim czymś rzuca!

Drugim powodem jest pewien dyzonans poznawczy. Rzeczone "gimboargumenty" (dorzucam kilka innych: jeżeli Bóg istnieje, dlaczego jest na świecie tyle zła? Dlaczego Bóg nie objawi się i nie zamknie mordy wszystkim niedowiarkom? Czy ludzie, którzy urodzili się w regionach, gdzie nie mają szansy poznać Jezusa pójdą do piekła? Dlaczego Jezus bardziej przejmuje się czyjąś masturbacją niż ratowaniem dzieci w Afryce? Czy Jezus faktycznie poświęcił życie, skoro i tak zmartwychwstał i siedzi sobie w niebie? Dlaczego nauka Kościoła w tak wielu miejscach rozchodzi się z Bilbią?) w ilości ledwie kilku w zasadzie dla myślącej sprawy zamiatają i orzą całą sprawę. Wierzącemu albo zamykają gębę, albo też spychają do pozycji obronnej "bo ty nic nie rozumiesz, to nie tak... (tu padają coraz bardziej absurdalne i sprzeczne argumenty)". Bardzo szybko pojawia się dysonans poznawczy - jeżeli fakty przeczą wierzeniom, to tym gorzej dla faktów. I trzeba szybko jakoś zasłonić, ukryć (nawet przed samym sobą) swoją hipokryzje. Najprościej - przez uznanie, że rozmówca jest bezmyślnym prowokatorem próbującym nieudolnie przesłonić prawdziwy obraz rzeczy. Słowem - jest gimboateistą.

wpis zainspirowany tym wpisem z blogu kwantowo.pl

Więcej o #gimboateizm - jutro

#wiara #religia #ateizm #racjonalizm
Pobierz haes82 - #braciawniewierze!

Dziś o dość rozpowszechnionym argumencie na temat tego...
źródło: comment_tvygqNEBfyaUubLydUJ08PBVwxSMl5Z2.jpg
  • 37
@haes82: z tego co zauważyłem, to większość ateistów których znam, odeszło od wiary bo mama im kazała chodzić do kościoła, a woleli w tym czasie pograć w komputer.

Nie ma co się oszukikwać, większość osób z danymi poglądami nie bardzo świadomie podejmowało decyzję i były to akty "na #!$%@? się", zarówno wśród gimbokatolików jak i gimboateistów. Świadomych wierzących i świadomych ateistów, to jest raczej mniej niż więcej.
@memento_mori: i tak i nie, to zależy jakie się ma podejście. Jeśli się zaczyna krucjatę przeciw jakiejś teorii czy hipotezie, to pasowałoby o niej dowiedzieć się jak najwięcej - podstawa dobrej debaty naukowej. I dlatego, jeśli ktoś po prostu ma to wszytko w dupie, to okej. Ale jeśli zaczyna się jakaś dyskusja i ktoś wybiega z atakowaniem strony przeciwnej, nie mając większej wiedzy w temacie, to robi się trochę słabo.

Śmiesznie
@haes82:

Większość polskich świadomych ateistów doszło do tego w wieku dojrzałym, świadomie odchodząc od wiary.


Co to znaczy świadomy? 16-letnia osoba która przestała chodzić do kościoła ze względu na bunt/subkultury/otoczenie( niepotrzebne skreślić) to także ateista. Nie trzeba rozdzielać tu ateistow na swisdomych i tych nieswiadomych. Podejrzewam, że najwięcej osób tak dochodzi do swojej niewiary, ale mało kto się przyzna że do swoich przemyśleń na temat wiary, Boga itp doszedł słuchając Behemota
@haes82: Nie pozbędziesz się łaty gimboateisty (ten wpis tylko to potwierdza) dopóki będziesz obracał tak samo niedorzecznymi argumentami jak opóźnieni wierzący.

Po pierwsze: wskazanie braku logiki w wierzeniach nie oznacza, że Bóg nie istnieje. To jest równie bezsensowne co "udowadnianie" Boga podobizną Jezusa na futerku kotka. Brak logiki w wierzeniach udowadnia jedynie słabość ludzi, nic więcej. Gimboatista to ktoś kto, tak jak Ty, ustalił, że skoro Biblia ma luki jedynym logicznym
większość ateistów których znam, odeszło od wiary bo mama im kazała chodzić do kościoła, a woleli w tym czasie pograć w komputer.


@p0lybius: Lol. Jeśli ktoś odrzuca całą wiarę w Boga, bycie dzieckiem Bożym, życie wieczne, i resztę tej chrześcijańskiej kosmologii, niby z powodu tego, że jakiś obrządek wydaje mu się stratą czasu, to znaczy, że nigdy tak naprawdę w to nie wierzył. Jedynie zakomunikował to dopiero wtedy, gdy poziom upierdliwości
@kubako: owszem, przecież nigdzie nie pisałem że jest inaczej. Tylko że to nie jest efekt jakichś świadomych i głębokich przemyśleń, a takie olewcze podejście do tematu. Pisałem przecież, że osób które wierzą lub nie, i potrafią to uargumentować i przedstawić swój szeroki wywód na ten temat, jest mało, a większość ateistów lub wierzących prowadzi swój styl życia, bo tak, bezrefleksyjnie i na podstawie raczej płytkich pobudek — czyli właśnie "wierzę, bo
@p0lybius: OK, zgadzam się z tym co piszesz. Z drugiej strony człowiek rodzi się bez religii. Dopiero wiarę nabywa z czasem.

Zatem jeśli ktoś powinien uzasadniać cokolwiek to człowiek wierzący. I rzeczywiście - pewnie w przeważającej większości wypadków, to uzasadnienie tak naprawdę sprowadzi się do "mama kazała chodzić do kościoła", to chodzę i w coś tam wierzę. Co de facto nie jest takim złym uzasadnieniem.


Drugim rodzajem osoby, który powinien umieć
@agondonter:

Nie pozbędziesz się łaty gimboateisty (ten wpis tylko to potwierdza)


Mnie ta łatka nie boli, bardziej śmieszy. Jest objawem bezsilności adwersarzy i świadectwem ich, a nie mojego poziom intelektualnego.

Po pierwsze: wskazanie braku logiki w wierzeniach nie oznacza, że Bóg nie istnieje.


Nie jestem twardym ateistą, ale w Boga chrześcijańskiego (i chyba każdego innego, którego próbowano mi przestawić) nie wierzę, bo jest nielogiczny i nie widzę odzwierciedlenia jego istnienia w
Jeśli się zaczyna krucjatę przeciw jakiejś teorii czy hipotezie, to pasowałoby o niej dowiedzieć się jak najwięcej - podstawa dobrej debaty naukowej.


@p0lybius: Jeśli teoria czy hipoteza jest naukowa, to wtedy jak najbardziej. Jeśli natomiast jest to konstrukt, który niczego nowego nie wnosi do zrozumienia i kontrolowania świata, to już nie. Teorie naukowe pozwalają rozumieć przyczynę działania zjawisk, sposób ich działania i dostarczają sposobów jak za pomocą tej wiedzy wpływać na
@agondonter: I tu się z tobą zgadzam, gościu absolutnie nie ma pojęcia o sprawach duchowych a już na pewno nie przeczytał Bibli ogłosił się jakimś Guru ateizmu i wytyka niewiedze ludzi wierzących, a więc skupił się na najsłabszych osobnikach. Próbowałem z nim polemizować na temat Bibli kilka razy ale za każdym razem czułem zażenowanie że muszę tłumaczyć podstawowe kwestie biblijne.
@Handyman:

I tu się z tobą zgadzam, gościu absolutnie nie ma pojęcia o sprawach duchowych

Nawet nie jest tak, że nie interesuje mnie ta sfera życia. Nie interesuje mnie np. malarstwo i za każdym razem, kiedy wycieczka idzie oglądać jakieś bohomazy, ja idę na piwo. Mam do tego prawo.
W przypadku, jak to ładnie ująłeś, spraw duchowych, idę jeszcze dalej. To nie jest tak, że mnie to nie interesuje. Dla mnie
@haes82: Biblia=Ich Troje, i wszystko w temacie. W zakres dobrego wykształcenia wchodzi znajomość Bibli, trzeba być ignorantem żeby rozmawiać o wierze i nie orientować o czym ona mówi.
Biblia=Ich Troje, i wszystko w temacie. W zakres dobrego wykształcenia wchodzi znajomość Bibli, trzeba być ignorantem żeby rozmawiać o wierze i nie orientować o czym ona mówi.


@Handyman: Oczywiście, ze nie równa się. Wskazałem jedynie przykład, że nie trzeba czegoś znać dogłębnie aby to odrzucić.
Tak samo jak NIE DA SIĘ udowodnić, że Bóg istnieje, NIE DA SIĘ udowodnić, że nie istnieje. Można tylko przerzucać się mniej lub bardziej mądrymi, wymyślonymi przez nas, argumentami.


@agondonter: tak samo niewiadomo czy istnieją smerfy. No bo jak udowodnić, że nie istnieją? Typowa zagrywka teistów. Szansa na to, że Bóg istnieje jest taka sama jak na istnienie czajniczka Russela. Jedynym argumentem na to, że Bóg może istnieć jest to, że