Wpis z mikrobloga

Były momenty, że żałowałem decyzji o dziecku. Nie dlatego, ze nie chciałem. Te wszystkie wizyty, usg itp. za każdym razem wzbudzały we mnie nieznane uczucie – strach. Nie to, ze wcześniej nigdy się nie balem, oczywiście ze tak. Ale okazało się iż tamto, to było nic (może poza sytuacja w wojsku jak młody przeładował akm i celował we mnie). Czy wszystko jest ok, czy będzie zdrowe. Nie wiem, może jestem nienormalny ale to mnie niekiedy paraliżowało. Ale wszystko ok, będzie chłopak. No przecież, u mnie w rodzinie same chłopaki, nic dziwnego. Trzeba znaleźć imię. Oczywiście nie może być za łatwo i chcieliśmy podobne i nie sprawiające trudności w dwóch językach. Z francuskim nie jest tak prosto. Wtedy jeszcze nie byliśmy 100% pewni, gdzie spędzimy resztę życia a nie chciałem w razie powroty do Polski, by mój syn był jakimś Brajanem. Udało się, ale tylko jedno wiec nie ma wyboru. Jak francuski komik znany ze swoich filmów na YT.
Moja szkoła nie obejmowała kategorii E, wiec poszedłem na kurs, 3 tygodnie i miałem prawko. To był spacerek. Fajnie, że jest to bardziej życiowe i kurs odbywa się jakąś Scanią z naczepą.

Niestety poszukiwania pracy w nowym zawodzie szły słabo. Jak to zwykle bywa, pracy dużo ale wszędzie chcą doświadczenie. To skąd mam je do cholery wziąć? Wysyłałem CV, zapisałem się do paru agencji pracy tymczasowej, no nic, trzeba czekać.
Z głodu nie przymieraliśmy, bo i jak może chodzić głodny ogarnięty budowlaniec? W sumie to nawet było bardzo dobrze. Do tego moja inwestycja przynosiła jakiś tam stały dochód po opłaceniu kredytu. Problemem było to, ze różowa nie miała prawa jazdy. W mieście nie było jej potrzebne ale na francuskiej prowincji nie da się bez tego żyć, bo z dala od dużych miast komunikacja nie istnieje. Udało się zdać egzamin jeszcze w ciąży (kurs miała już kiedyś tylko nie skończyła) ale dalej nie chciała jeździć. W tym stanie to rozumiałem. Z drugiej strony u mnie wszędzie można z buta się dostać, wiec damy rade.
Cały czas kształciłem się z zakresu położnictwa , akurat ze słownictwem często było łatwo bo to przecież wszystko pochodzi z łaciny, angielskiego albo właśnie francuskiego. Ja, jak to facet byłem wyluzowany ale partnerka była w ciągłym kontakcie z koleżankami w Polsce, które albo są albo były w ciąży. I tu wychodziło wiele różnic. Domagała się jakiegoś badania czy częstszych wizyt, bo tak jej mówiły. Powiedziałem jej, żeby słuchać tu lekarzy, bo rodzi się tu 3 czy 4x więcej dzieci niż tam i chyba wiedzą co robią. Zresztą mam jakieś większe zaufanie do lekarza, który wszystko mi wytłumaczy, powie że jest niepotrzebne, tylko w wypadku gdy będzie tak i tak, gdzie nie place mu za wizytę niż takiemu, któremu place i mówi, ze musze często przychodzić.

W końcu nadszedł ten dzień, pobudka, trzeba szybko jechać do szpitala, zaczęło się.

Nie. Nic z tych rzecz, tylko myślałem, że to będzie tak wyglądać. Młody się nie spieszył, wiec 2 tygodnie po terminie pojechaliśmy do szpitala na rozwiązanie.
Poród to był dramat, dla mnie tez. Zawsze wszystkim pomagam a tu nie wiedziałem co robić, nic nie mogłem. Ale stało się to na co czekałem od lat. Mam syna!

Ciekawostka. Żyłem opowieściami o szpitalach, jak to strasznie i w ogóle. A teraz wyobraźcie sobie moja minę, gdy moja dziewczyna spala na porodówce po podaniu znieczulenia zanim się wszystko zacznie, jest środek nocy. Przychodzi do mnie położna i pyta czy chcę kawę i zupę bo to trochę potrwa i mi przyniesie. Jaką k…a zupę? Myślałem, że sobie jaja ze mnie robi.
Jeszcze jedna ciekawostka. Powiedzieli, żeby wstrzymać się z seksem z 2 dni chociaż. Na moja zdziwioną minę usłyszałem, ze zdarza im się nakrywać pary pod prysznicem (każdy pokój ma własną łazienkę)

Ogólnie nie kładłem się jakoś ze 3 dni. Spałem razem z zona bo w każdym pokoju jest rozkładane lóżko. Nawet dzieliliśmy się jej posiłkami, bo nie żałowali. Położne uczyły mnie obsługi dziecka, to wtedy zaczęły się smieszkowania z zatrudnieniem mnie jak zobaczyły z jaką łatwością karmie młodego przez słomkę (był nerwowy).
Dni mijały i gdzieś po 6 dniach zapytałem kiedy wyjdziemy ze szpitala. Usłyszałem, że to my o tym decydujemy. Fajnie widzieć, szkoda ze tak późno xD

Jakieś 3 miesiące później dostałem telefon z agencji. Jakaś firma potrzebuje kierowcę na jeden dzień ale że nie mam doświadczenia to zgodzili się zrobić mi wyjazd na półtora dnia (regionalka). Dobre i to, przecież już od poł roku nie dotykałem ciężarówki.
Przyjechałem zajarany późnym popołudniem do pracy. Wiedzieli, że dopiero zrobiłem prawko i liczyłem na jakieś wprowadzenie. Ale Claude ma to w dupie xD
Zaprowadził mnie przez hale do mojego zestawu.
„no tu masz auto, tu dokumenty przewozowe, poradzisz sobie”

Ciężko sobie chyba wyobrazić trudniejszą robotę dla poczatkującego. Nawet nie miałem GPS. A była to jazda z punktu A do punktu B tylko ok 15 klientów, same centra miast i miasteczek (a te we Francji są najgorsze, bo się nie zmieniły od średniowiecza). Żadnych autostrad itp. tylko „ograniczenia i limity nie obowiązują mnie”. Serio, wielu doświadczonych tam wymiękało.
Pamiętam, ze poradziłem sobie całkiem niezłe, a jak odpaliłem sobie muzykę to poczułem, że to jest to. Poza może jednym fragmentem, gdzie przebiłem się przez cale centrum a sklep był przy obwodnicy z drugiej strony miasta xD
Skończyłem swoja misje. Ale dalej nic. Po tygodniu znowu telefon. „Znowu potrzebują kierowcy i MOŻESZ to być ty”. Zajebiście. Wyjazd na 3 czy 4 dni.
Kolejny telefon z agencji dostałem jeszcze będąc w trasie. „Potrzebują na przyszły tydzień i MASZ to być ty”. Super, jest robota, która mi pasuje. Może trochę „aktywna” (nie chodzi o dźwiganie) i trzeba mieć cos z głową, żeby to lubić ale nie oszukujmy się. Żeby jeździć i tak trzeba mieć cos z głową ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#francjadasielubic

#francja #emigracja #emigrujzwykopem #dzieci i troche #zycietruckera
PiotrFr - Były momenty, że żałowałem decyzji o dziecku. Nie dlatego, ze nie chciałem....

źródło: comment_1661523586PTHL407pK0g6mG0Ql996bo.jpg

Pobierz
  • 89