Wpis z mikrobloga

✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Mirki muszę się wyżalić
Nie mam już po prostu siły.
Wziąłem ślub z kobietą, którą kochałem nad życie, pewnie nawet kocham nadal.
Wbrew przeciwnościom, buntując się rodzicom i rozwalając swoje relacje rodzinne.
Jestem 5 lat po ślubie i czuję się bezsilny.
Żona mnie terroryzuje, stosuje na mnie manipulacje, przemoc psychiczną, wiecznie obrzuca mnie winą za wszystko.
Przy najmniejszej sprzeczce wyrzuca mi wszystkie swoje stare żale, nawet te za które dawno przeprosiłem i o które się już pogodziliśmy.
Jest wobec mnie pamiętliwa, mściwa i złośliwa.
Wszelką krytykę na swój temat odrzuca, daje mi do zrozumienia że nie jestem w żaden sposób dla niej ważny ani nie jestem autorytetem abym mówił jej co ma robić. Nie ma w tym małżeństwie miejsca na odmienność poglądów, wszystko musi być pod jej dyktando.
Moje uczucia i pragnienia nigdy nie spotykają się ze zrozumieniem, szczególnie gdy odkrywam się ze swoim głębokim żalem, bólem.
Jestem wyśmiany, zignorowany, słyszę że to moja wina albo o tym jak jej jest ciężko.
Czuję się przeczołgany, zgnieciony. Czuję jakby ktoś wrzucił mnie do szamba i czekał aż się w nim utopię.

Rozwód dla mnie nie istnieje, po prostu nie przeżyję psychicznie takiego procesu. Stworzenie głęboko kochającej się rodziny było dla mnie zawsze ważniejsze niż pieniądze, uroda, rzeczy materialne czy inni ludzie a teraz musiałbym stanąć przed lustrem i powiedzieć - #!$%@?łeś połowę swojego życia. Z resztą oprócz tego małżeństwa nie mam nic i nikogo.

Nawet nie mam do kogo zadzwonić żeby o tym porozmawiać.
Sorry, musiałem się wyżalić anonimowym dla mnie osobom w internecie.
Jutro pewnie będę musiał wstać rano i pójść do pracy, uśmiechać się i udawać że wszystko jest ok.
Ja #!$%@?, gdzie ja jestem...
#zwiazki #zalesie



· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: Nighthuntero
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim

  • 80
Znam, byłem. Spaliłeś mosty, żeby być z konkretną osobą i teraz czujesz, że rezygnacja ze związku byłaby totalną porażką. Powiem Ci co Cię czeka - przetrawisz jeszcze kilka lat, rujnując swoje zdrowie psychiczne. W międzyczasie ona znudzi się #!$%@? Ci życia i znajdzie sobie kogoś innego. Później rozwód po którym zrozumiesz, że rozstanie od początku było najlepszym wyjściem. I będzie Ci żal, że zmarnowałeś tyle czasu.

Nie wahaj się i opuszczaj ten
@mirko_anonim: Aż mi się przykro zrobiło czytając co napisałeś. Nie ma sensu niszczyć się psychicznie dla kobiety. Ona się nie zmieni już nigdy a będzie tylko gorzej bo ty będziesz słabszy z dnia na dzień. Nie piszesz nic o dzieciach więc masz o wiele, wiele, wiele łatwiej stanąć na nogi. Nie bój się być sam - jest takie powiedzonko "Może pić, może bić ale ma być". Nie tędy droga.
Rozwód dla mnie nie istnieje, po prostu nie przeżyję psychicznie takiego procesu. Stworzenie głęboko kochającej się rodziny było dla mnie zawsze ważniejsze niż pieniądze, uroda, rzeczy materialne czy inni ludzie a teraz musiałbym stanąć przed lustrem i powiedzieć - #!$%@?łeś połowę swojego życia. Z resztą oprócz tego małżeństwa nie mam nic i nikogo.


@mirko_anonim: jak sam sobie #!$%@?łeś relacje z rodziną to nic dziwnego, że trzymasz się kurczowo ostatniej stałej w
@mirko_anonim Trzy kroki:
1. Idziesz na terapię.
2. Suce mówisz: Albo idziemy na terapię małżeńską, bo nie podoba mi się sposób rozwiązywania konfliktów w tym związku, albo bierzemy rozwód.
3. Żyjecie długo i szczęśliwie albo Ty żyjesz długo i szczęśliwie bez niej.
Ważne żebyś się terapeutyzował, bo widać tutaj typowy syndrom sztokholmski. Zawsze jest jakieś wyjście i życie w relacji, gdzie nikt się z Tobą nie liczy i nie masz poczucia bezpieczeństwa