Wpis z mikrobloga

Definitywnie kończę przygodę z kolarstwem. To będzie pożegnalny sezon. Czy trudno z tego wyjść? Wydaje się, że nie, choć pokusa będzie, aby to dalej ciągnąć. Zacząłem się wkręcać tuż po studiach na przełomie lat 2016/2017. Najpierw 2 lokalne wyścigi, gdzie zapisałem się z ciekawości, a potem systematyczne treningi i duże cykle. Po latach doszedłem do wniosku, że to jest cope.

Historia, która już się nie powtórzy:

2015
- kupuję pierwszy rower i jadę ze współlokatorami, którzy narzucają mocne tempo
- po wakacjach zawożę rower do domu i jeżdżę tylko rekreacyjnie w weekendy

2016
- już trochę jeżdżę, to wystartuję w lokalnych zawodach, jak to jest
- w autobusie czytam książkę "Biblia treningu kolarza górskiego"
- motywacja skacze do 100% - tak, wchodzę w to, chcę to robić
- cel: w ciągu kilku lat wspiąć się na szczyt - wierzę, że to możliwe!
- mentorzy: Joe Friel (książka), SzajBajk, Leszek, Jaca (filmy)

2017
- wygrywam rower, więc mam już dwa (jeden w domu, drugi na melinie)
- po zimie zaczynam treningi (głównie po nocach ok. 20:00 - 22:00)
- męczę podjazdy siłowo, zatrzymuję się w połowie (kwas mlekowy?)
- tylko 3 lokalne imprezy, bo o istnieniu dużych cykli nie mam pojęcia
- osobiste kamienie milowe typu trasa 100 km z miasta A do B
- dużo błędów, włóczęga zamiast treningu, brak wsparcia

2018
- jeżdżę całą zimę do roboty, co pozwala mi utrzymać formę
- dobry początek sezonu jak na małą liczbę przetrenowanych godzin (lepsza połowa tabeli)
- potrzebuję dobry rower MTB, ale przekładam zakup z kilku powodów (w tym finansowych)
- kaleczę technikę (brak dobrego sprzętu i umiejętności, brak odwagi na zjazdach, itd.)
- startuję w TDPA (Bukowina była mega i łatwo było dojechać pociągiem)
- świetna forma na podjazdach
- bez przełożenia na wyniki

2019
- nie wolno mi jeździć rowerem do roboty, przesiadka na autobus i hulajnogę
- weekendami jeżdżę na rowerze 50-60 km i nie ma to wpływu na formę
- zamiast robić ćwiczenia, to zajeżdżam się na długich trasach 100-200 km
- fatalna forma w środku sezonu (być może z przetrenowania długimi trasami)
- brak siły na podjazdach i bóle mięśni - męczę każdą górkę i zdycham
- zaczynają się problemy zdrowotne (odwodnienie, UV, niesystematyczność)

2020
- potajemnie jeżdżę rowerem do roboty
- chodzę na siłownię
- chodzę na basen i katuję żabkę z myślą o starcie w triatlonie
- staram się ćwiczyć podjazdy, ale nie zajechać się jak rok temu
- podjazdy, tempówki, siła, wszystko zgodnie z planem
- forma na lato w miarę ok, choć mogło być lepiej
- potężne rozczarowanie, bo cały wysiłek idzie na marne
- większość maratonów odwołana (wciąż nadzieja, że coś się odbędzie)
- najwięcej przejechanych km (osiem gwiazdek na ramie)

2021
- w sumie to już się nie staram, bo niewiele imprez się odbywa
- upadają Cyklokarpaty - organizator zapada się pod ziemię
- jeżdżę rekreacyjnie i trochę trenuję, bo może coś będzie

2022-2023
- nowy rozdział
- porzucam pierwotny cel, bo jest już nierealny, bo organizm słabszy niż 5 lat temu
- nowy cel to naprawić błędy przeszłości i powoli zejść ze sceny (zamknąć system)
- schodzę z tonu i mniej trenuję (więcej czasu poświęcam na pracę i naukę)
- jeżdżę maratony dla czystej zabawy (rekreacyjnie i turystycznie)
- nadal mam duże braki w technice i boję się trudnych zjazdów
- zdycham po każdym maratonie (potrzebuję dużo wody i kilka dni dochodzę do siebie)

Jak widzicie, nie wszystko poszło zgodnie z planem. Miał być szczyt, a jest Rów Mariański.

Czyli:
- bądź mną, lv 25
- nie masz w życiu jeszcze żadnych osiągnięć
- odkrywasz potencjalnie nowe predyspozycje
- wchodzisz na nową drogę:
- - gdzie możesz być w czymś dobry
- - gdzie możesz się zrehabilitować i zyskać uznanie innych osób
- - gdzie możesz zawrzeć nowe znajomości (i żadnych nie utrzymać)
- z raz obranej drogi nie zawracaj w tył (możesz iść już tylko do przodu)
- sukces jest w zasięgu twoich możliwości (tylko poświęć życie dla idei)
- od tej pory cały wolny czas poświęcasz na trening i czytanie o treningu
- stawiasz wszystko na jedną kartę
- kilka lat wyjętych z życia
- ciężko trenujesz, aby osiągnąć upragniony cel i wejść na szczyt
- przekładasz co rok zakup nowego roweru (mało kasy, brak miejsca)
- ciągle popełniasz te same błędy (za rok będzie lepiej)
- nie masz wsparcia
- nie masz z kim trenować
- nie masz auta, więc wiele miejscówek cię omija
- nie masz auta, więc ciśniesz 30 km rowerem na zawody
- nie masz auta, więc wstajesz o 5 rano, by tłuc się pociągiem
- poziom maratonów rośnie i większość zawodników ma trenera
- nowy rower to już średnia / niska półka, dominują rowery full za 20-30 koła
- XCM umiera, teraz tylko gravel, ultramaratony i sztuczne uśmiechy do foto
- organizm wyczerpany, brak motywacji, coraz więcej problemów zdrowotnych

Po latach dochodzisz do wniosku, że to było cope.

Pewnie pojawią się głosy "Zostań jeszcze", ale nie widzę sensu tego dalej ciągnąć. W moim wieku wejście poziom wyżej wymaga poświęcenia znacznej ilości czasu, wiele godzin treningu, zwłaszcza w terenie (z czym zawsze był problem).

Ten sezon dokończę, nawet bardziej epicko, aby nie do końca udaną przygodę zakończyć pozytywnie.

Mam nadzieję na powrót do tego, co jest moim prawdziwym przeznaczeniem, czyli nowe technologie, nauka, AI, komputery, niestety te tematy zaniedbałem w ostatnich latach, a w liceum i na studiach byłem zacofany względem rówieśników, ograniczano mnie, warunki do rozwoju tych pasji i w ogóle do nauki nie były najlepsze, słaby mentoring, potem straciłem motywację do działania.

Ostatnie lata to wegetacja w podłych warunkach i brak nadziei na zmiany.

Czy będzie żal, kiedy już wyjdę z tego? Gdy nadejdzie lato, to zdecydowanie tak.

Ten wpis ma za zadanie zapisać w historii, że coś takiego miało miejsce.

#przegryw #oswiadczenie #rozwojosobistyzprzegrywami
  • 15
  • Odpowiedz
@SendMeAnAngel: oi Panie, grubo pojechałeś.

Młodzi jak sobie patrzę radzą - patrz Piotr Kryński itd

Nie chcesz roweru, patrz na Michała Topora, on się bawi i jest w tym dobry.

Najgorzej to zrobić to co ja, z formy treningowej na cywila - kalorie jesz, a nie trenujesz.

Mi dwie awarie kolana załatwiły ostre tycie.

Demotywację mam do dziś.

Uprawiaj kolarstwo romantyczne, alpy te sprawy.
  • Odpowiedz
@SendMeAnAngel: zresztą akcja z majorki co byłem, jedziemy tam do góry i mineliśmy jakiegoś zawodnika, to ja tam rowerowy szukam, a tam ziomek z bebechem jak ja jedzie, ale koszulka, numer startowy wszystko gra, i dopopiero z 30-40 sekund później peleton leci.

Później w klubie gadam z jakiąś hiszpanką o co chodzi, a ona, a że to nasz zawodnik emerytowany,
Się chłopu przytyło, ale nogi zostały
  • Odpowiedz
@SendMeAnAngel: Brzmi jakbyś coś sobie obiecał, musiał to zrealizować za wszelką cenę i jeśli tego nie zrobisz to świat się zawali.

Z opisu to byłeś po prostu kolarzem-amatorem który brał udział w imprezach rowerowych i tak to traktuj, nie byłeś nigdy materiałem na olimpijczyka, nigdy nim nie zostaniesz i po prostu traktuj rower jako sportowy element twojego życia żeby się trochę poruszać jeśli nadal ci nie zbrzydł.

Okaż sobie samemu trochę
  • Odpowiedz
@SendMeAnAngel zajebisty wpis, byłeś spróbowałes i wnioski wyciągniesz. Znam takich co nie umieją przegrywać - zbyt duże ego, Tobie to chyba nie grozi a to ważna umiejętność, żeby odpuścić i skupić uwagę w innym miejscu.
  • Odpowiedz
@SendMeAnAngel ogólnie żeby osiągnąć jakiś wynik w kolarstwie to musisz tyle czasu poświęcić w zimę na przygotowanie rozwojowe że to masakra wiem to dobrze bo 10 lat trenowałem. A jakbyś chciał poprawić na zjazdach to raczej znaleść sobie jakiś zjazd lub jakąś rundkę krótką ze zjazdem i jeździć w kółko i starać się jak najszybciej pokonać ten zjazd tym będziesz przekraczać własne granice i będziesz widział na ile sobie możesz pozwalać i
  • Odpowiedz
Nie chcesz roweru, patrz na Michała Topora, on się bawi i jest w tym dobry.


@KrzaczekPl: Gość ścigał się w maratonach już w wieku 9 lat i jeszcze w liceum zaczął uprawiać kolarstwo na poważnie, czyli trener, plany treningowe i setki godzin na doskonalenie techniki. Przynajmniej nie kłamie w stylu "tak jak ty drogi widzu, gdy skończyłem 25 lat, kupiłem pierwszy rower i zostałem mistrzem świata w MTB" jak niektórzy influencerzy
  • Odpowiedz
@SendMeAnAngel: tu Ci przyznam rację, że troche inny świat, ja od ojca mogłem dostac co najwyzej, nie #!$%@? po wywiadowce, teraz co krok mnie atakują 7-10latki co trenuja ostro.

Sezonu nie ma, u nas to 12lastki majorki ibizy się rozbijaja.

Proste, że bogaty Tatuś za tym stoi.

Co zrobi.

Nie mój świat nie moja bajka, ja za to miałem tatę, co w kłutni #!$%@?ł tak bratu, że przez dziurę w nosię
  • Odpowiedz