Wpis z mikrobloga

347814,85 - 112,77 = 347702,08

W bieganiu nie zawsze wszystko wychodzi zgodnie z planem. Od paru lat chciałem wystartować w UTMB, najsłynniejszym biegu górskim w Europie, a może in na świecie.

UTMB, czyli Ultra-Trail du Mont Blanc we francuskim Chamonix, to 170 km pętla wokół masyw Mont Blanc. Trasa przebiega przez Francję, Włochy, Szwajcarię i z powrotem do Francji. Po drodze jeszcze 10 000 metrów przewyższeń. Limit wynosi 46,5h, zwycięzcy potrzebują mniej niż 21h (ale to są najlepsi biegacze trailowi na świecie), a przeciętny uczestnik biegu kończy go w około 40h.

Do biegu trzeba się najpierw zakwalifikować, kończąc odpowiednią liczbę biegów górskich, a potem jeszcze mieć szczęście w losowaniu, bo chętnych jest zwykle 3 razy więcej niż miejsc - startuje ok 2500 osób z całego świata.

Mi się udało stanąć na starcie w tym roku, dopiero za trzecim razem, najpierw przez kontuzję nie ukończyłem wymaganych biegów kwalifikacyjnych, a w kolejnym roku nie miałem szczęścia w losowaniu.

W ramach festiwalu w Chamonix przez cały tydzień odbywają się jeszcze inne biegi, więc całe miasto żyje tym wydarzeniem, kibiców więcej niż na niejednym maratonie ulicznym. Start w piątek o 18:00 przy dźwiękach 'Conquest of Paradise' na długo pozostanie mi w pamięci. Biegłem bez dużego ciśnienia na wynik, chciałem przede wszystkim ukończyć. Mimo tego, lecąc swoim tempem, konsekwentnie przesuwałem się do góry w wynikach. Na około 30 km na technicznym zbiegu poślizgnąlem się i coś nadwyrężyłem w kolanie, co było początkiem późniejszych problemów, ale póki co ból był niewielki, więc leciałem dalej. Przyszła noc, trzeba było założyć cieplejsze ciuchy (element wyposażenia obowiązkowego), gdzieś przed 5 rano na przełęczy Col Seigne przekroczyłem granicę z Włochami. Potem na około 60km wschód słońca i to był chyba najpiękniejszy moment całego biegu. W okolicach 8:30 rano na mniej więcej 600 miejscu dotarłem do Courmayeur (80km), gdzie znajdował się przepak, miałem tu lekki kryzys, więc posiedziałem trochę dłużej żeby odpocząć, przebrać się, zjeść marakon i dalej w drogę. Koło południa zaczął dawać o sobie znać drugi kłopot, czyli pęcherze na stopach. Zazwyczaj nie mam z tym problemów, ale tym razem, z niewiadomych przyczyn, było inaczej. W połączeniu z narastającym bólem kolana, biegło się już bardzo niekomfortowo, zwłaszcza na zbiegach. Ok 15:30 dotarłem na przełęcz Col Ferret na granicy włoskio-szwajcarskiej i zacząłem zbiegać do Szwajcarii. Chyba w tym momencie pękły mi pęcherze na stopach, bo ból był już trudy do wytrzymania. Zatrzymałem się, żeby zbadać stan stóp, to co zobaczyłem zamieszczam na zdjęciu w komentarzu (UWAGA, DRASTYCZNE! NIE OGLĄDAĆ PRZY JEDZENIU!). Kolano też już nie dawało rady, w zasadzie nie mogłem już biec, a do mety pozostało jeszcze jakieś 70 km i prawie 4000 m przewyższeń. Uznałem, że to nie ma sensu, dalsze napieranie grozi jedynie poważniejszymi obrażeniami, a i tak nie ma gwarancji, że zamieszczę się w limicie (chociaż w tamtym momencie miałem jescze duży zapas czasu). Pozostalo mi tylko doczłapać się 10 km do najbliższego punktu kontrolnego i zakończyć bieg. Było to o tyle rozczarowujące, że fizycznie było całkiem dobrze, oczywiście byłem zmęczony, ale spokojnie mógłbym kontynuować. Rywalizację zakończyłem po niecałych 24h, po pokonaniu 110 km i ponad 6700 metrów przewyższeń.

Będę musiał tu wrócić i wyrównać rachunki z trasą. Na swoje pocieszenie dodam, że pobiegłem 2 razy dalej niż najlepszy polski ultras Marcin Świerc, który wycofał się po 50 km ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Bieg jest zorganizowany z dużym rozmachem, a trasa bardzo spektakularna, niesamowite widoki po drodze. Techniczne trasa nie jest bardzo trudna, ale problemem jest oczywiście jej długość i duża ilość przewyższeń, niekończące się podejścia i zbiegi dają mocno w kość. Tak czy inaczej udział w UTMB to szczególne doświadczenie, bardzo polecam każdemu kto biega po górach.

#bieganie #biegajzwykopem #sztafeta #biegigorskie
#raindogwdrodze <-- mój tag

#sztafeta #ruszwarszawa
Pobierz
źródło: comment_cUrJ26cKu6hnv2AGv4RW51kJlfigp9ax.jpg
  • 129
@Rain_Dog z doświadczenia wiem, że nawet dobre słowo na przepaku w nocy czy jak odetnie nam prąd jest na wagę złota, świeże bidony, poukładane żele czy nawet pomoc przy zmianie skarpet gdzie samemu potem staje się to wyzwaniem ( ͡° ʖ̯ ͡°)
  • 2
@Rain_Dog @cih Z czasów kiedy tnf sponsorował, te z columbii są nieporównywalnie gorsze. Swoją drogą z taką kamizelką FINISHER to i do koszuli bym chodził. Btw. Skąd plany treningowe braliście?


Plany w sumie kolega pomagał pilnować żebym się nie zajechal i nie miał za lekko. Są gotówce, ale wolę dynamiczne dostosowywanie. Bardzo długie wybiegania u mnie to starty na innych zawodach jak MIUT i Lavaredo.
Pobierz
źródło: comment_8hlUNZuw85dDreWbkBRa6B7VP1Q9P6bu.jpg
Gratulacje! Na pewno było to wspaniałe przeżycie i oby się udało ponownie zakwalifikować i ukończyć trasę. Pęcherze miałam podobne na obu piętach po przejściu ok 65 km po górach w 18 godzin, ale i tak z sentymentem wspominam te chwile ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@Rain_Dog: amator tutaj, zacząłem biegać w maju jak sobie kupiłem zegarek z trackerem satelitarnym. Biegam po górzystych terenach po kilka godzin. Najdłuższy mój bieg to był 8h. Pęcherze miałem po pierwszych kilku biegach. Później brałem kilka par skarpet. I je zmieniałem na suche co godzinę . Zero pęcherzy. Taka taktyka.
@Ecrine: Takie przejście to na pewno super sprawa. Nie lecisz w nocy, więc nie tracisz widoków i można trochę pokontemplować góry bez pośpiechu. Może kiedyś też się przejdę ( ͡° ͜ʖ ͡°)